Więcej

    Gdyby 13 stycznia był dzisiaj

    W 1991 r. rosyjski przewrót wojskowy na Litwie się nie udał, gdyż obywatele stanęli w obronie legalnych, niepodległościowych władz. Swoich władz, swojego państwa. Czy dziś i w obronie dzisiejszych instytucji państwowych stanęliby z równym entuzjazmem?

    Mieszkańcy są zbulwersowani rekonstrukcją szosy Malaty–Uciana, będącej odcinkiem drogi Wilno–Uciana, łączącej dwa miasta wojewódzkie, centra administracyjne okręgów. Podczas rekonstrukcji usunięto betonowe podłoże, zamiast je pokryć asfaltem, zaś sama droga została zwężona i pozbawiona poboczy. Na trasie nie tylko nie można wyprzedzać, ale w razie zepsucia się jakiegoś pojazdu cała droga staje. Co więcej, pobocza są także niebezpieczne dla pieszych i rowerzystów. Obiektywnie rekonstrukcja pogorszyła podróżowanie dla mieszkańców. Problemu nie widzi jedynie administrator drogi – spółka akcyjna „Via Lietuva” (do niedawna: instytucja państwowa Dyrekcja Dróg Samochodowych Litwy), złotymi ustami swojego rzecznika stwierdzając, że „droga odpowiada standardom”.

    Mieszkańcy Wilna skarżą się samorządowi, że chodniki i drogi w suche dni są sypane solą tak, że jest jej więcej niż śniegu, zaś kiedy pada zamarzający deszcz i powstaje gołoledź – nie ma ani sypania piasku, ani czyszczenia ulic. Na co samorząd odpowiedział, publikując komunikat, że soli się sypie mniej, zaś mieszkańcom może się wydawać, że sypana jest pasami, ale w rzeczywistości rozsypywana jest równomiernie. Rozumieć należy, że jak mieszkaniec widzi nasypaną na chodniku szerokim pasem, grubą na centymetr warstwę bujnych ziaren soli, to tak naprawdę tego nie widzi i pod butami nie czuje; tylko mu się wydaje.

    Można mnożyć przykłady, jak administracja ruchu w mieście służy zagranicznym koncernom oferującym usługi podwozowe, a nie mieszkańcom. Jak Ministerstwo Środowiska wspiera rabunkową gospodarkę leśną i potentatów budowlanych. Jak poszczególne instytucje w odpowiedzi na skargi obywateli wmawiają im, że tak naprawdę problem nie istnieje. Nasuwa się zatem pytanie – stawiane w trosce o moje państwo – czy obywatele stanęliby w obronie instytucji, które nie służą ich interesom, tylko korporacji zarejestrowanych w Estonii, Wielkiej Brytanii, Holandii czy na innym Cyprze? Czy w ogóle mogą uważać za „swoje” instytucje, które funkcjonują w zupełnie obcej rzeczywistości?

    Czytaj więcej: Nieoczekiwanie drugie „dno” problemu zatapiania drogi pod awiżeńskim wiaduktem 


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 4 (10) 25-31/01/2025