Więcej

    XXII Festiwal Pieśni i Poezji Religijnej: „Ciebie, Boże, wysławiamy”

    Czytaj również...

    „Ty tylko mnie poprowadź, Panie mój, Alleluja!” Fot. Teresa Worobiej
    „Ty tylko mnie poprowadź, Panie mój, Alleluja!” Fot. Teresa Worobiej

    To była niezwykła majowa niedziela i niezwykły festiwal. Pomimo że nie jubileuszowy, to rekordowy zarówno pod względem uczestników, jak też publiczności, a poza tym przypadał w niedzielę, którą Kościół nieoficjalnie określił jako niedzielę wielkiej Miłości do Boga i ludzi.

    „Oto dzień, który Pan uczynił, Weselmy się i radujmy się w nim” (Psalm 118)

    Właśnie o tym przypomniał organizator festiwalu Jan Mincewicz.

    — Tego bowiem dnia Ewangelia św. Jana mówiła o miłości Boga do ludzi i odwrotnie. Przed wieloma laty 13 maja 1917 roku po raz pierwszy Matka Boża ukazała się dzieciom w Fatimie, 13 maja 1981 roku Matka Boska Fatimska uratowała od śmierci Jana Pawła II. A więc jeśli pierwszą niedzielę po Wielkanocy nazywamy świętem Miłosierdzia Bożego, to 13 maja można chyba tak trochę symbolicznie nazwać dniem Miłosierdzia Matki Bożej. Żeby kogoś pokochać, potrzeba dwóch rzeczy: poznać go i chcieć pokochać — powiedział.

    Taka to krótka refleksja poprzedziła rozpoczęcie święta w wileńskim Domu Kultury Polskiej. Następnie ojciec franciszkanin Sławomir Skwarczek wraz z uczestnikami i po brzegi wypełnioną salą widzów, odmówił modlitwę maryjną „Pod Twoją Obronę”.

    Na wstępie należy dodać, że w tym roku było ponad 30 zespołów i chórów kościelnych. Była to rekordowa liczba uczestników w ciągu tych 22 lat.

    Festiwal rozpoczął Mickuński chór kościelny pod kierownictwem Bożeny Czerniawskiej dwiema maryjnymi pieśniami.

    Po raz pierwszy wystąpiły maluchy z klas początkowych ze szkoły w Mariampolu i otrzymały głośne brawa od widzów. Nowicjuszami były także dwa zespoły z Polski (Wiolinki i Małe Wiolinki), a także zespół z Mościszek „Barwy Podwileńskie” oraz schola parafialna z Niemieża z przepiękną pieśnią — modlitwą do swego patrona św. Rafała Kalinowskiego. Nie zabrakło także „nestorów” takich jak schola dziecięca z Mejszagoły, zespołu Sużańskiej Szkoły Średniej, zespołu „Przyjaźń” z Rudomina, litewskiego zespołu „Pagirių dainoriai”, scholi franciszkańskiej, a także szkoły muzycznej z Niemenczyna i innych.

    Zespół maluchów z Mariampola Fot. Teresa Worobiej
    Zespół maluchów z Mariampola Fot. Teresa Worobiej

    — Bardzo chwalę sobie ten Festiwal i widzę, jak z roku na rok rośnie jej poziom artystyczny i duchowy. Coraz więcej głębokich refleksji, nowych poszukiwań Boga i poszukiwań artystycznych, własnych prób twórczości zarówno w dziedzinie poezji, jak też muzyki. Ostatnio postrzegam szalony wprost rozwój młodych ludzi pod każdym względem i bardzo się z tego cieszę oraz bardzo dobrze oceniam — powiedział podczas przerwy ojciec Sławomir, który przez wiele lat pomaga w organizacji festiwalu.

    I nie można się z tym nie zgodzić, bo wszak w ciągu ponad 20 lat chyba nie jest łatwo, by za każdym razem coś nowego odnaleźć, jakoś inaczej urozmaicić, by było modlitewnie, wesoło i tak rodzinnie.

     

    Tym razem niczego z tych rzeczy nie zabrakło, a festiwal był pod każdym względem najbardziej udany, bo było dużo nowych rzeczy, nowych głębokich refleksji. Gołym okiem było widać, jak bardzo w dobie obecnej dla wielu młodych aktualne jest poszukiwanie i chwalenie Boga. A sposobów jest mnóstwo. Modlić się można nauką, pracą, wypoczynkiem i dobrą rozrywką.

    „Chcemy chwalić Boga tańcem i różańcem” — śpiewał jeden z zespołów.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Zarówno uczestnicy festiwalu, jak i widzowie tryskali rozradowaniem, nasycali się i chłonęli tę strawę duchową. Praktycznie tego dnia cały Dom Kultury Polskiej był rozmodlony, zatrzymywali się nawet niektórzy przechodnie na ulicy i wstępowali, by choć na chwilę posłuchać tych śpiewów.

    Przez całe popołudnie był tu ruch.

    Jedne zespoły przyjeżdżały, inne odjeżdżały, bo przecież nie wszyscy mogli sobie pozwolić na wygospodarowanie 5-6 godzin nawet w niedzielę, gdyż było sporo organistek, chórów kościelnych, a więc i w parafii mieli swoje obowiązki.

    Zgodny duet sióstr Fot. Teresa Worobiej
    Zgodny duet sióstr Fot. Teresa Worobiej

    Właśnie przyjechali mejszagolanie, którzy dopiero nad ranem tego dnia wrócili z innego festiwalu z Polski, zdążyli być na Mszy św. i przyjechać na nową imprezę. Zmęczeni, niewyspani, ale w dobrym nastroju.

    „Jesteśmy ledwo żywi, ale przecież inaczej nie można było. Śpiew wszedł nam już w krew, stał się pasją i sposobem życia” — mówi wieloletnia kierowniczka chóru i organistka Wioletta Leonowicz.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Najpierw śpiewali oni, starsi, teraz ich dzieci. A wszystko to jakoś samo przez się wyszło. Często zdarzało się, że nie było z kim zostawić dzieci, a więc rodzice zabierali je na koncerty, próby i w ten sposób zrodziło się nowe pokolenie miłośników pieśni religijnej. I teraz jest już chór starszych osób i młodzieżowy.

    Niestety, nie da się wymienić wszystkich zespołów i uczestników, ani też określić kto był lepszy, bo faktycznie wszyscy byli bardzo dobrzy. Swego rodzaju papierkiem lakmusowym była reakcja widzów, czyli ich brawa. A chyba najwięcej ich otrzymał „Strumyk” z Kolonii Wileńskiej, chór z Mariampola, zespoły z Polski (szczególnie za „Modlitwę” Bułata Okudżawy oraz „Ave Maryja Jasnogórska”), Natalia Sosnowska za arię Judyty z oratorium A. Vivaldiego oraz Agnus Dei G. Bizeta, Gabriela Boroszko z Miednik, siostry Faustyna i Joanna Zawalskie z Wilna za pieśń „Rozpięty na ramionach jak sokół na niebie” oraz rodzinka Romaszewskich (siedmioro dzieci). Tradycyjnie bardzo ciepło publiczność przyjęła występy litewskiego zespołu „Pagirių dainoriai”.

    Chcą chwalić Boga w tańcu i w różańcu Fot. Teresa Worobiej
    Chcą chwalić Boga w tańcu i w różańcu Fot. Teresa Worobiej

    Na bardzo dobrym poziomie były także recytacje młodych własnego autorstwa. I tu największe brawa otrzymała za dwa wiersze własne „Różaniec” i „Wisi na krzyżu” Katarzyna Pieczuro z Kowalczuk. Podbiła publiczność piękną recytacją, z wielkim uczuciem i pasją, a przede wszystkim głębią tematu i refleksją nad tym wszystkim. Dużo oklasków otrzymała także Agata Własenko z Mościszek za wiersz „Schody”.

    Na festiwalu nie przyznano ani pierwszych ani drugich miejsc. Tu miejsc nigdy nie dzielono, bo przecież była to jedna wspólna wielka modlitwa i jak można określić kto lepiej, a kto gorzej się modlił. I pomimo wszystko w tym roku organizator festiwalu Jan Mincewicz zrobił wyjątek i pierwsze miejsce „przyznał”… publiczności, która tak wiernie i do końca wytrwała prze te całe cztery godziny. Często się zdarzało, że po przerwie już pozostawała spora liczba wolnych miejsc, tym razem chyba nikt nie wyszedł. Do końca dotrwali nawet rodzice z małymi dziećmi, które czasem biegały po sali, czasem baraszkowały na podłodze. A warto dodać, że sporo było młodych małżeństw z dziećmi.

    „Na ten festiwal przychodzę prawie co roku, bo to taka strawa duchowa, a poza tym cieszy się moje oko i serce, że mamy tak dużo pięknej, dobrej młodzieży. Wszak to taka ogromna radość dla starszego pokolenia” — mówi wilnianka Jadwiga Kamińska.

    Pan Stanisław, również wilnianin, też jest częstym gościem Festiwalu.

    Twierdzi, że przychodzi tu z potrzeby duszy, by posłuchać dobrej muzyki, ładnych śpiewów i po prostu w nieco inny sposób, taki trochę nietradycyjny się pomodlić.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    „Jestem po raz pierwszy na takim koncercie. Nie wiedziałam, że takie się w ogóle odbywają. Tym razem powiedziała mi koleżanka i poszłyśmy obie. Nie posiadam się z radości, wychodzę jakby odnowiona i uskrzydlona” — mówiła sędziwa pani Olimpia.

    Święto powoli dobiegało końca, ale nikt z obecnych, pomimo zmęczenia, nie śpieszył do wyjścia. Pozostało jeszcze tylko rozdanie uczestnikom dyplomów i drobnych upominków w postaci książek, albumów, nagrań wideo.

    Na zakończenie zaśpiewano pieśń finałową festiwalu „Ty tylko mnie poprowadź, Panie mój!”. Organizator Jan Mincewicz bardzo wysoko ocenił poziom tegorocznego festiwalu ciesząc się, że wciąż przybywa nowych uczestników. Mówił żartobliwie, że jeśli dalej tak pójdzie, to może być, że w następnym roku lub za kilka lat rozchodzić się dopiero o świcie. Serdecznie też podziękował wszystkim uczestnikom, widzom, a przede wszystkim sponsorom i współorganizatorom, którzy wiele pracy i trudu włożyli w upiększenie sali, nagłośnienie i wiele innych większych i mniejszych prac. Wszystkim też życzył, by te piękne słowa pieśni i deklamowanych wierszy nie odeszły w niepamięć wraz z zakończeniem festiwalu, a żeby przez cały rok, dzień po dniu, przyświecały naszym myślom i przede wszystkim czynom.

    Na stojąco i oklaskami dziękowali wszystkim także widzowie i mówili: „Do następnych spotkań”! Tu i tam jeszcze śpiewały grupki młodzieży, widzowie jedni z drugimi dzielili się wrażeniami. Słowem, „Piękny dzień dał nam Pan”!

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Echa Bożego Miłosierdzia w ludzkim wymiarze

    W minioną sobotę w Wileńskim Seminarium Duchownym w Kalwarii odbyła się międzynarodowa konferencja o Miłosierdziu Bożym. Prelegentami byli głównie księża i siostry zakonne z Litwy oraz Polski, których wykłady opierały się na wywodach Ojców Kościoła, jak też na własnych obserwacjach. Wiadomo,...

    W Wilnie międzynarodowa konferencja Apostolstwa Bożego Miłosierdzia

    Wciąż jeszcze trwa Rok Miłosierdzia Bożego. Z tej okazji odbywa się wiele świąt, uroczystości i konferencji. W dniach 17-18 września Wilno znowu rozkwitnie Miłosierdziem. W najbliższą sobotę, 17 września, odbędzie się w Wileńskim Seminarium Duchownym o godz. 10.00 międzynarodowa Konferencja...

    Modlitwa nad nieznanymi grobami zesłańców w rosyjskiej tajdze

    W minionym miesiącu litewsko-polska grupa zapaleńców wyjechała aż pod sam Ural w obwodzie permskim do wsi Galiaszyno, gdzie jeden z byłych zesłańców postanowił upamiętnić duże miejsce pochówku Polaków i Litwinów. Miejsc takich w Rosji jest dużo i wszystkich nie da...

    Ks. Damian Pukacki: Opus Dei drogą do świętości poprzez pracę

      Rozmowa z ks. Damianem Pukackim, duszpasterzem wspólnoty Opus Dei w Krakowie „Świętość składa się z heroizmów. Dlatego w pracy wymaga się od nas heroizmu, dobrego »wykończenia« zadań, które do nas należą, dzień po dniu” (św. Josemaría)   Czym jest Opus Dei, jak...