
Od zdecydowanie zwycięskich dla konserwatystów wyborów parlamentarnych rok temu do dziś ich lider i obecny premier Andrius Kubilius stale stawia społeczeństwo przed kategorycznymi wyborami: „albo nasz plan antykryzysowy, albo rząd bez nas”, „albo większe podatki, albo mniejsze wynagrodzenia”, „albo większe składki na SoDrę, albo mniejsze emerytury”, „albo mniejsze emerytury i wypłaty socjalne, albo upadek SoDry” i w końcu „albo gospodarka kraju odbije się w 2011 roku, albo zbankrutuje”.
Opozycja ma dość tych szantaży premiera i bynajmniej nie zamierza czekać na „przełomowy” 2011 rok i mówi premierowi „albo impeachment, albo emerytura”.
— Co do emerytury, to jest to raczej żartem — tłumaczy ten pomysł socjaldemokrata, poseł Vytenis Povilas Andriukaitis. Zaznacza tymczasem, że perspektywa wszczęcia procedury formalnego oskarżenia Andriusa Kubiliusa o złamanie przysięgi konstytucyjnej jest realna.
— Nie jest to bynajmniej groźba skierowana do premiera, lecz poważne uprzedzenie dla niego, by nie ważył się kierować do Sejmu nowelizacji przewidującej zmniejszenie emerytur oraz wypłat socjalnych — powiedział „Kurierowi” poseł Andriukaitis.
Wcześniej, z kolegą partyjnym posłem Algirdasem Sysasem przedstawili podczas konferencji prasowej w Sejmie stanowisko Partii Socjaldemokratów i jej frakcji sejmowej w kwestii planów rządu drastycznych cięć wydatków socjalnych, głównie emerytur, rent oraz zasiłkom macierzyńskich i dla bezrobotnych, oraz zwiększenia przy tym o kolejne 2 proc. składek ubezpieczeniowych dla osób pracujących, co negatywnie ocenia też prezydent Dalia Grybauskaitė, a nawet część samych konserwatystów z przewodniczącą Sejmu Ireną Degutienė na czele.
Niezadowolenie lewicy wywołują też plany rządu zmniejszenia przy tym podatku od zysku firm z 20 do 15 proc. Zdaniem posłów, decyzje te, jeśli zostaną wdrożone, nie tylko nie uratują SoDrę przed bankructwem, lecz tylko przyśpieszą jej upadek, zaś obniżanie podatku od zysku w okresie katastrofalnego niedoboru środków budżetowych negatywnie wpłynie na kształtowanie się przyszłorocznego budżetu państwa.
Po konsultacjach z prawnikami lewicowa opozycja znalazła więc sposób na powstrzymanie planów rządowych.
— Postanowienie Sądu Konstytucyjnego z 2002 roku wyraźnie mówi, że emerytury są własnością prywatną i rząd nie może dowolnie ich zmieniać, łamiąc też przy tym zasadę uzasadnionych prawnie oczekiwań — mówi nam poseł Andriukaitis.
Tymczasem tegoroczne wyjaśnienie prawne Sądu Konstytucyjnego mówi, że w sytuacji szczególnego zagrożenia również emerytury mogą być zmniejszone.
— Ale są przy tym trzy warunki do spełnienia — zauważa poseł. — Musi być określony okres wprowadzonych zmian, mechanizm i termin rekompensaty strat oraz emerytury muszą być zmniejszane solidarnie z innymi wydatkami. W swoich propozycjach rząd tych warunków nie spełnia. Zdaniem Vytenisa Povilasa Andriukaitisa, jest to ewidentne łamanie przez rząd zarówno postanowień Sądu Konstytucyjnego, jak też samej Konstytucji, w konsekwencji przysięgi konstytucyjnej, którą premier i jego ministrowie składali przed zaprzysiężeniem na stanowiska ministerialne. A to, jak uważa poseł Andriukaitis, jest prosta droga do wszczęcia procedury formalnego oskarżenia Andriusa Kubiliusa o złamanie przysięgi.
Autor pomysłu impeachmentu wobec premiera przekonuje nas, że jest on realny, gdyż niezadowolenie z działań Andriusa Kubiliusa wykazują nie tylko partie opozycyjne, lecz również przedstawiciele koalicji rządzącej, w tym również część posłów konserwatywnych.
— Na pewno doprowadzenie do impeachmentu jest możliwe. Zastanawiamy się tylko nad technicznym wykonaniem tego procesu. Najpierw na pewno skierujemy sprawę do Sądu Konstytucyjnego, którego decyzja będzie wiążącą w tej sprawie — wyjaśnia nam poseł Andriukaitis. Jako alternatywę dla premiera i całej koalicji widzi odejście centroprawicy od władzy, która w opinii Andriukaitisa popełniła szereg błędów pogrążających gospodarkę i finanse kraju. Wobec tego poseł lewicy nie widzi też konserwatystów w nowej koalicji, np. porozumienia narodowego, o czym ostatnio głośno mówi się w prasie, jak też w kuluarach politycznych.
— Należy pamiętać, że w ostatnich wyborach większość głosów zdobyły centrolewicowe albo lewicowe ugrupowania. Tymczasem powołana koalicja ma prawicowo-liberalną platformę programową, mimo że w tej koalicji znalazły się również ugrupowania, które są ukierunkowane bardziej w lewo, jak na przykład Partia Wskrzeszenia Narodowego. Działalność tej koalicji niespełna oczekiwań społeczeństwa, dlatego konserwatyści muszą odejść — mówi nam poseł Andriukaitis. Zauważa też, że w przeciwnym razie konserwatystów czeka powtórka z wyborów 2000 roku, kiedy to rządząca też wtedy prawica konserwatywna, z największego ugrupowania parlamentarnego skurczyła się po wyborach do kilkuosobowego klubu parlamentarnego.