
Na Litwie przeszła fala pikiet przed prokuraturami rejonowymi, okręgowymi oraz przed gmachem Prokuratury Generalnej przeciwko niewydolnej pracy wymiaru sprawiedliwości w kontekście wcześniejszego skandalu LEO LT oraz obecnej afery pedofilskiej.
„Prokuratura powinna służyć Konstytucji, Narodowi, a nie mafii oligarchów i politykom”, „Nie ufamy litewskiej prokuraturze, gdyż nie broni ona interesu publicznego i nie skierowała do sądu sprawy o unieważnienie korupcyjnych umów ws. VST i LEO”, „Potępiamy wymiar sprawiedliwości za opieszałość oraz obojętność wobec poszkodowanych” — z takiej i podobnej treści plakatami pikietujący stanęli wczoraj przed prokuraturami w Wilnie, Kownie, Telszach, Poniewieżu, Szawlach, Kłajpedzie oraz innych miastach i miasteczkach.
— Nie żądamy osobistej odpowiedzialności prokuratorów, lecz protestujemy przeciwko ich obojętności wobec interesów publicznych, których obronę prokuraturze nakazuje Konstytucja. Chcemy zwrócić uwagę społeczeństwa na to, że prokuratorzy faktycznie są instrumentem w rękach polityków. Jesteśmy przeciwko kryminalizacji władzy. Bo rzeczą nienormalną jest, kiedy do koalicji zaprasza się partię, której lider jest ścigany przez prokuraturę, a tymczasem sejmowa komisja ocenia pracę prokuratury i decyduje o jego dalszym losie — powiedział „Kurierowi” adwokat Kęstutis Čilinskas, prezes Zjednoczonego Ruchu Demokratycznego (ZRD), który zorganizował akcje protestu.
Kęstutis Čilinskas zauważył, że obecna władza nie podejmuje kroków do zwalczania oligarchiczno-przestępczych układów w państwie.
— Doskonale to widzimy na przykładzie sprawy LEO LT. Zamiast unieważnić prawnie porozumienie o powołaniu narodowego inwestora, który już kosztował państwu około 7 mld litów, rząd zamierza zlikwidować powołaną spółkę, co dodatkowo będzie kosztowało nam kolejne 3 mld litów. Wobec czego państwo nasze może po prostu zbankrutować. I chociaż są to oczywiste sprawy, Prokuratura Generalna, która powinna stać na straży interesu publicznego, nie podejmuje żadnych kroków. Zresztą w obecnym układzie politycznym, prokuratorzy nie mogą cokolwiek zrobić, gdyż są zależni od polityków. Politycy zaś kierują się często swoim, a nie publicznym interesem — tłumaczy prezes

Rūta Zabielienė, prezes kowieńskiego oddziału ZRD, zauważa, że za wszystkie problemy — na czele z aferą LEO LT oraz ostatnim skandalem pedofilskim — winę ponosi wadliwy system.
— Możemy domagać się dymisji szefów prokuratury, którzy być może powinni ustąpić, ale niczego w ten sposób nie zmienimy, jeśli nie zmienimy obecnego systemu, w którym ci prokuratorzy działają. Do tego potrzeba nie tylko odpowiedzialności prokuratorów czy polityków, ale też społeczności, która dotąd często była obojętna wobec nabrzmiałych problemów — wyjaśnia nam Rūta Zabielienė. Z kolei jej kolega z Wilna, prezes Juozas Žilinskas zauważa, że odpowiedzialność osobista kierowników instytucji publicznych ma też wymiar moralny.
— Nie domagamy się czyjejkolwiek dymisji, ale sądzimy, że prokurator generalny, który odpowiada poniekąd za pracę całego wymiaru sprawiedliwości, powinien ze względów moralnych podać się do dymisji, nawet jeśli nie ma jego winy osobistej w błędach prokuratorów prowadzących chociażby sprawę Kedysa — powiedział Juozas Žilinskas. Tymczasem, jego zdaniem, zarówno prokuratorzy, jak i politycy uciekają od odpowiedzialności osobistej szukając „kozłów ofiarnych”.
— W sprawie Kedysa starają się oni całą winą obarczyć rzeczniczkę praw dziecka, która, jak się okazuje, zrobiła najwięcej w całej sprawie — wyjaśnia prezes wileńskiego oddziału ZRD.
Kęstutis Čilinskas zauważa w rozmowie z „Kurierem”, że jeśli obecna władza będzie nadal obojętna na potrzebę przemian systemowych, to może doczekać się, że społeczeństwo samo dokona takich zmian.
— Nie wykluczam, że może powstać nowy ruch w rodzaju Sąjūdisu, który doprowadził do niepodległości zmian ustrojowych. Nowy ruch będzie musiał doprowadzić do zmiany obecnych układów polityczno-oligarchicznych. Jeśli bowiem władza sama nie potrafi wyegzekwować tych zmian, to Konstytucja przewiduje, że społeczeństwo może bezpośrednio zarządzać państwem w kierunku tych zmian — powiedział Kęstutis Čilinskas.
Prezes ZRD, jak również jego koledzy z Wilna i Kowna, zaprzeczyli jednak, że nabierająca siły ich organizacja może stanąć na czele nowego Sąjūdisu.