„Jeśli tylko Ukraina będzie chciała, to jestem gotowa pomóc również radami, wynikającymi z własnego doświadczenia, w jaki sposób efektywnie prowadzić negocjacje i rozmawiać z innymi krajami UE, dążąc do maksymalnie korzystnych rezultatów” — powiedziała podczas wizyty na Ukrainie nasza prezydent Dalia Grybauskaitė.
Takie stanowisko może łechtać ambicje geopolityczne niejednego obywatela małego kraju, w tym również mnie, którego prezydent może ot tak wielkodusznie i bezinteresownie zaproponować pomoc wielkiemu krajowi o jeszcze większym potencjale politycznym, ekonomicznym i na pewno militarnym.
Na miejscu Wiktora Juszczenki, czy też Julii Tymoszenko nie byłbym skory do cieszenia się z życzliwości w okazaniu pomocy, bo będąc na miejscu obywatela małego kraju, wiem, że na spełnienie obietnic złożonych przez Panią prezydent trzeba długo czekać. Choć od zaprzysiężenia Dali Grybauskaitė na prezydenta mija już 5 miesiąc, jak dotąd bowiem niewiele, jeśli cokolwiek w ogóle, ze złożonych obietnic z czasów kampanii wyborczej Dali Grybauskaitė udało się spełnić. Zresztą nie musi, bo tak już u nas jest, że niezależnie od tego, czy prezydent cokolwiek działa, czy nie i tak stale jest najlepiej ocenianą postacią życia politycznego. Prezydentem wystarczy więc tylko być i haj żywe!