Więcej

    Jubileuszowa premiera „Chochochochochopin” na 50-lecie Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie

    Czytaj również...

    Po prawej Witold Rudzianiec w spektaklu „Dziura, czyli tajemnica pewnej pracowni naukowej” Fot. archiwum

    W sobotę, wieczorem w Rosyjskim Dramatycznym Teatrze na Pohulance widzowie przeniosą się do XIX-wiecznego Paryża, do salonów, w których gościły najznakomitsze osobistości owego okresu — pisarze jak Honoré de Balzac oraz Aleksander Dumas, malarz Eugène Delacroix oraz kompozytor Franciszek Liszt.

    Polskie Studio Teatralne w Wilnie, które obchodzi jubileusz 50-lecia działalności, w sobotni wieczór zaprasza na spotkanie z młodziutkim Chopinem. W tajemniczy spacer  w jego lata młodości, liczne podkochiwania się, a także zapozna z prawdziwą miłością już dojrzałego Fryderyka Chopina — George Sand, kobietą-osobowość, która mogła mu dorównać, która w życiu kompozytora odegrała ważną rolę.

    Aktorzy, grający główne role, polubili swoich bohaterów, ich charaktery odkryli dla siebie na nowo. Dzisiaj twórczość Chopina jest dla nich jeszcze bliższa, bardziej zrozumiała i przemawiająca, jeszcze bardziej docenili jego dzieło życia.

    W postać Chopina wcieli się dwóch aktorów. Nastoletniego Fryderyka zagra 16-letni Jacek Orszewski z 10 klasy Szkoły Średniej im. Władysława Syrokomli.

    Jacek Orszewski podczas kręcenia filmu na Placu Ratuszowym w Wilnie Fot. archiwum

    Jacek przeniesie widza w odległą dla nas przeszłość, stanie się młodziutkim Fryderykiem, którego zdolności, umiejętności muzyczne oraz wiedza o muzyce z roku na rok stają się coraz głębsze. Jako 10-letni chłopak wdaje się w polemikę z profesorem Żywnym, od którego zdaje się już więcej wiedzieć o muzyce, a także z profesorem Elsnerem, z którym dialog o muzyce prowadzi już na równi.

    — Jest mi ciężko przemienić się raz w dziesięcio-, raz w trzynastoletniego chłopca, który się bawi rozmowami z profesorami, bawi się swoją wiedzą o muzyce, jednak bardzo się staram swego bohatera odzwierciedlić jak najbardziej prawdziwie. Zagram także dwudziestoletniego młodzieńca, który się kocha w Konstancji Gładkowskiej, śpiewaczce operowej — o swojej roli opowiada Jacek, w Polskim Studiu Teatralnym w Wilnie grający od roku. W tym teatrze jest to jego pierwsza główna rola.

    Dojrzałego Chopina zagra Witold Rudzianiec, aktor w teatrze pani Kiejzik grający już 22 lata. Dotychczas jego największą rolą, którą zagrał, jest Konrad z mickiewiczowskich „Dziadów”.

    — Wszystko się zmienia. Kiedyś po prostu grałem rolę Konrada. Obecnie, możliwe to się zmieniło z biegiem lat, gram świadomie. Dzisiaj zupełnie inaczej odbieram słowa mego bohatera, mam świadomość, co bohater mógł przeżywać, budzą się we mnie uczucia patriotyczne, bardziej buntownicze i czułe do ojczyzny i bliskich… Również dialog z Bogiem ma inny wymiar — przyznaje się do dojrzałości aktorskiej Witold Rudzianiec.

    Rolę Fryderyka Chopina wybrała mu kierownik zespołu teatralnego Lilia Kiejzik, która jest przekonana, że zawsze na nim może polegać, „ponieważ, jeżeli za coś się bierze, to na pewno to zrobi jak najlepiej”. Dla aktora natomiast przemiana w postać tak słynną, tak inną od niego samego, jest wyzwaniem a także ogromnym przeżyciem.

    Witold Rudzianiec przed domem nr 12 na Placu Vendôme, gdzie Chopin mieszkał, gdzie tworzył, skąd odszedł na zawsze Fot. archiwum

    — W czasie przygotowań do premiery, podczas pracy nad postacią kompozytora, mój świat wewnętrzny stał się o wiele bogatszy. Świat chopinowski jest inny, ciekawy, muzyczny i twórczy. Dotychczas o kompozytorze posiadałem ogólne informacje: że jest największym polskim kompozytorem, że żył w Paryżu, że współcześni mu byli Mickiewicz i Słowacki. Nie wiedziałem o George Sand, ich bodajże dziewięcioletnim związku — opowiada Witold Rudzianiec, całkowicie pochłonięty pracą przygotowawczą nad postacią Fryderyka Chopina. Dzisiaj jest wdzięczny dyrektor, jak również kolegom w teatrze, że zaufali i powierzyli mu tak odpowiedzialne zadanie.

    — Staram się ze wszystkich sił. Po dłuższej przerwie w graniu zaangażowałem się na sto procent. Pewnie dziś inna odpowiedzialność, wstyd przed dziećmi, kolegami oraz kierowniczką. Także ambicje kierują mną, bo to nie lada wyzwanie — tłumaczy Rudzianiec.

    Aktor wyznaje, że musiał się „przełamać” i stać się Chopinem. Przez dłuższy okres walczył ze sobą i dzisiaj jest przekonany, że aktor oraz bohater sceniczny muszą do siebie również charakterem pasować, nie tylko wizualnie.

    — Muszę przyznać, że jesteśmy jak dwa różne bieguny. W porównaniu do mojej osoby Chopin był bardzo inny. Nie znałem dotąd usposobienia kompozytora, nie wiedziałem o melancholii, która go ciągle ogarniała. Co prawda, to, jaki on był, jest zrozumiałe. Ale polubiłem swego bohatera. Chciałbym być Chopinem — opowiada aktor.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
    Tablica upamiętniająca mieszkanie, w którym w XIX wieku mieszkał i tworzył polski kompozytor Fryderyk Chopin Fot. archiwum

    — Bardzo się interesuję postacią Chopina, ponieważ chcę odczuć nastrój tamtych czasów, poznać naturę mistrza, dlatego też staram się obcować z ludźmi, którzy znają jego biografię i twórczość. Sięgam także po lektury o kompozytorze. Staram się usłyszeć każdą uwagę i spostrzeżenie i wybieram to, co mi najbardziej według mego uznania pasuje, jak ja wyobrażam sobie Chopina — opowiada pan Witold, który przejął się rolą Chopina tak bardzo, że nawet na weekend z żoną Joanną wybrał się do Paryża, aby odwiedzić to miejsce, gdzie Chopin mieszkał, gdzie tworzył, a także, skąd odszedł na zawsze — Plac Vendôme.

    — Przy domu nr 12, gdzie niegdyś mieszkał Chopin, spotkaliśmy ochroniarza. Powiedział nam, że podobno przed śmiercią Chopin otwierał okno i grał na fortepianie — wspomina pan Rudzianiec, który jest wdzięczny żonie za podtrzymanie i pomoc w przygotowaniu do jubileuszowej premiery.

    — Jestem wdzięczny mojej żonie, że akceptuje moje długie wieczory na próbach, za to, że wspólnie studiujemy lektury. Co prawda, w trakcie samych przygotowań nie pomaga, umówiliśmy się, że przyjdzie na premierę. Grywa mi „Waltz in C sharp minor Op. 64 No 2”, co — jak żartuję — mnie nastraja, a siebie uspokaja, gdy wychodzę na próbę — śmieje się pan Witold i absolutnie na serio wyjawił, że obecnie jego marzeniem jest nauka gry na pianinie.

    Absolutnie inną postać, osobowość, która początkowo w Chopinie wzbudziła oburzenie i niesmak i w której później odnalazł bliską osobę, kochankę i przyjaciółkę, zinterpretuje Agnieszka Śnieżko, II Sekretarz Wydziału Konsularnego RP w Wilnie.

    Francuska pisarka epoki romantyzmu George Sand, właściwie Amandine-Aurore-Lucile Dupin de Francueil, natenczas była bardzo nieordynarną osobą. Była znana z ekscentrycznego zachowania, paliła cygara i fajkę, ubierała się po męsku i przeklinała. A co gorsze, obalając model konserwatywnego społeczeństwa i wzorzec idealnej kobiety, żony i matki, wtargnęła w męski świat, świat literatury. Dla publikacji swoich powieści, w których propagowała emancypację kobiecą i jednocześnie krytykowała ówczesne społeczeństwo, prawdziwą swoją osobowość ukryła pod męskim pseudonimem artystycznym — George Sand.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Francuska pisarka w życiu polskiego kompozytora odegrała ważną rolę. Od spotkania w roku 1838, do którego doszło za sprawą kompozytora Franciszka Liszta, przez dłuższy czas stała się dla niego oparciem i inspiracją, otoczyła go matczyną opieką, jednakże zerwała z nim w roku 1847, co prawdopodobnie przyspieszyło śmierć muzyka.

    Jednym z pierwszych wspólnych wyjazdów George Sand i Fryderyka Chopina była podróż dla poprawy zdrowia Chopina na Majorkę, do miejscowości Valldemossa. Dwa lata po powrocie z Majorki George Sand opublikowała wspomnienia z pobytu na wyspie zatytułowane „Zima na Majorce”. Od 1839 do 1846 każde lato Chopin spędzał w posiadłości George Sand w Nohant, tam napisał swoje najwybitniejsze dzieła.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Debiut Kabaretu Lewickiego „Chata” na wileńskiej scenie

    W niedzielne popołudnie mieszkańcy Wilna oraz jego okolic spieszyli z Kiermaszu (...)

    Ewelina Saszenko: „A ja po prostu kocham śpiewać!”

    W ubiegły czwartkowy wieczór barwnym głosem, szczerością do głębi serca (...)

    „Szafirowy jubileusz” Polskiego Teatru w Wilnie

    Wieczór drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia, jak co roku, umilił Polski Teatr (...)

    Niezapomniany koncert Krzysztofa Krawczyka w Wilnie

    Krzysztof Krawczyk, znakomity polski piosenkarz, po pięcioletniej przerwie ponownie zawitał do Wilna.