
Większe niż zwykle rachunki za ogrzewanie przeraziły wielu mieszkańców Wilna. Przy niezimowej pogodzie mieli nadzieję zaoszczędzić, jednak muszą zapłacić o 30-40 proc. więcej niż w roku ubiegłym.
W tym roku sezon grzewczy został ogłoszony przez stołeczny samorząd o tydzień później niż w roku ubiegłym, czyli 12 października. Wtedy jeszcze w rozmowie z „Kurierem” dyrektor komercyjny spółki „Vilniaus energija” Rimantas Germanas, mówiąc o rosnących cenach za gaz, prognozował większe rachunki za ciepło.
― O ile zdrożeje ogrzewanie, dowiemy się wtedy, gdy otrzymamy rachunki ― lakonicznie skonstatował przedstawiciel spółki „Vilniaus energija”.
Dzisiaj już jest to wiadome. Przy ulicy Parko mieszkająca Agnieszka za ogrzewanie mieszkania o powierzchni 51 mkw musi zapłacić 511 litów, podczas gdy w ubiegłym roku ogrzewanie kosztowało jej 201 litów.
Jolanta, mieszkanka kamienicy przy ulicy Žygio, za ciepło w 50 mkw mieszkaniu powinna zapłacić 238 litów, chociaż w roku ubiegłym płaciła o połowę mniej.
Jak powiedziały rozmówczynie, rozumieją, że ceny za ogrzewanie zależą od gazu, który od roku 2005 zdrożał ponad 4 razy, jednak nie pojmują, dlaczego za zimne kaloryfery powinny płacić aż tak dużo.
— Mówi się, że w mieście zużyto więcej ciepła niż zwykle, dlatego rachunki są większe, ale przecież kaloryfery są zimne. Mieszkamy w nowym mieszkaniu i możemy sami regulować ciepło. Wielkich mrozów nie było, a więc przeważnie ogrzewanie mieliśmy zmniejszone. A płacić musimy więcej niż w roku ubiegłym, kiedy dostawcom ciepła płaciliśmy też za usługi administratora — skarży się Bożena, mieszkająca przy al. Savanorių.
Zdaniem przedstawicieli „Vilniaus energija”, w stolicy w listopadzie zużyto o 14,5 proc. więcej ciepła niż w minionym miesiącu. Zdaniem wiceministra energetyki Kęstutisa Žilėnasa, w niektórych blokach zużycie ciepła zwiększyło się nawet o 30-40 proc.
Co sprawiło, że zużycie ciepła w niektórych blokach mieszkaniowych w Wilnie zwiększyło się kilkadziesiąt razy, nie mogą wytłumaczyć ani przedstawiciele spółek dostarczających ciepło, ani politycy.
W wrześniu prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė zainicjowała poprawkę do Ustawy o Gospodarce Cieplnej, zgodnie z którą spółki, dozorujące i zarządzające gospodarką cieplną miasta nie mogą być jednocześnie administratorami bloków mieszkalnych.
— W każdym budynku są zamontowane liczniki, które mierzą, ile ciepła dociera do bloku. Nie możemy do nich napompować więcej niż trzeba. Oprócz tego, nas nawet w tych blokach nie ma. Trzeba szukać winnych właśnie w tych czterech ścianach.
— Dostarczający ciepło nie są winni — powiedział Rimantas Germanas, przedstawiciel dozorującej i zarządzającej gospodarką cieplną miasta spółki „Vilniaus energija”.
Z kolei obecni administratorzy bloków mieszkalnych twierdzą, że w taki sposób „Vilniaus energija” mści się za pozbawienie pełnomocnictw.
Prezydent Litwy Dalia Grybauskaitė w zaistniałej sytuacji, którą nazywa spekulacją, jest kategoryczna. Jej zdaniem, bezpośrednią odpowiedzialność za manipulację zużyciem ciepła powinien przyjąć samorząd stołeczny.
Jak powiedziała, skutki wrześniowych poprawek do Ustawy o Gospodarce Cieplnej, dzięki której rachunki miały nieco się zmniejszyć, są widoczne w wielu miastach Litwy. Obecnie jedynie w Wilnie powstały takiego rodzaju problemy. Państwowa Inspekcja Energetyczna wszczęła badanie w celu wyjaśnienia, co jest przyczyną większego niż zwykle zużycia ciepła w Wilnie.