Po latach walki franciszkanów z Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych o swoje mienie w lutym tego roku pojawiła się wreszcie nadzieja, że uda się im odzyskać swój klasztorny majątek w Wilnie.
8 lutego Litewski Sąd Najwyższy orzekł, że budynki klasztoru franciszkanów w Wilnie zostały sprywatyzowane nieprawnie i muszą wrócić na rzecz skarbu państwa. Decyzja sądu jest ostateczna i nieodwołalna. Otwierała ona drogę do restytucji praw własnościowych dla prawowitych właścicieli — Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych.
Minęło już dziewięć miesięcy, lecz litewski rząd nie tylko nie wywiązał się z obowiązku przekazania klasztoru Zakonowi, ale poczynił działania, które odwlekają restytucję co najmniej na kolejne miesiące.
Gwardian i rektor kościoła franciszkańskiego o. Marek Dettlaff nie znajduje wytłumaczenia, dlaczego rząd, zamiast zgodnie z prawem restytucyjnym przekazać klasztor Zakonowi, przekazał budynki państwowemu Funduszowi Majątku Państwowego, który w świetle prawa nie zajmuje się zwrotem znacjonalizowanych przez sowietów majątków ich prawowitym właścicielom.
Właśnie takiej treści postanowienie rząd przyjął 30 października 2012 roku.
Wcześniejsze postanowienie, podjęte w połowie ubiegłego roku po przychylnym franciszkanom orzeczeniu sądu pierwszej instancji, klasztorne budynki przekazywało pod tymczasowy zarząd Ministerstwa Gospodarki, które mogło właśnie przekazać majątek franciszkanom.
— Żeby rząd mógłby zwrócić nam klasztor, będzie musiał go znowu przekazać z gestii Funduszu do Ministerstwa Gospodarki — wyjaśnia nam o. Marek Dettlaff. Dodaje też, że cały ten proces z przekazywaniem klasztoru z rąk jednej instytucji państwowej, do rąk innej co najmniej opóźnia przywrócenia franciszkanom praw własnościowych do klasztoru.
Franciszkanin nie wyklucza, że za zwlekaniem stoi spółka „Pranciškonų rūmai”, która przez prawie 20 lat bezprawnie dysponowała majątkiem kościelnym.
Z okólników postanowienia rządowego z 30 października wynika, że rząd nie tylko gra na zwłokę, ale też szuka powodów, żeby majątek klasztorny w ogóle nie byłby zwrócony jego przedwojennym właścicielom. Są też nowi chętni na klasztor franciszkanów, bo Uniwersytet Wileński naciska na rząd, żeby klasztorne budynki ten oddał uczelni. Uniwersytet planuje utworzyć w nim Ośrodek Naukowy Lituanistyki.
Franciszkanie muszą też odpierać ataki niektórych litewskich mediów, które oczerniają zakon i straszą opinię publiczną, że po przekazaniu klasztoru franciszkanom powstanie tam „rozsadnik polskości”. Media grają na uczuciach narodowych, przypominając, że budynek franciszkański jest ściśle związany z prekursorem litewskości Jonasem Basanavičiusem i międzywojennym litewskim dyktatorem Antanasem Smetoną oraz innymi wielkimi osobistościami.
Na początku ubiegłego wieku w pomieszczeniach klasztornych założono pierwszą w Wilnie litewską szkołę, a w latach 1908-1917 swoja siedzibę miało tu Litewskie Stowarzyszenie Naukowe. Dlatego profesorowie uniwersytetu oraz media przekonują opinię, że klasztor jest ważnym obiektem dla kultywowania litewskości na Wileńszczyźnie.
Franciszkanie wciąż walcząc o swój majątek, muszą też bronić się przed oszczerczymi zarzutami mediów wobec Zakonu. W jego obronie stają też inni. Członkowie Litewskiej Katolickiej Akademii Nauk w swoim oświadczeniu przypominają opinii, że Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych działa w wielu innych krajach i związanie jego z jakąkolwiek jedną narodowością wynika z braku wiedzy oraz manipulacji.
„Należy ubolewać, że do tej kampanii, prowadzonej według wzorów szerzenia sowieckiego ateizmu i skłócania narodowości, dołączyli niektórzy litewscy działacze nauki i kultury. Któż, jeśli nie badacze spuścizny i ludzie twórczy powinni najlepiej uświadamiać historyczną sprawiedliwość, wagę autentycznej spuścizny i elementarną prawdę, że klasztor franciszkanów powinien należeć do franciszkanów” — czytamy w oświadczeniu Litewskiej Katolickiej Akademii Nauk. Tymczasem z dokumentów rządowych wynika, że władze szukają powodów, które pozwoliłyby zakwestionować prawo franciszkanów do ich majątku.
Różnym instytucjom polecono wyjaśnić, czy aby pomieszczenia klasztorne nie zostały powiększone o 1/3 powierzchni w porównaniu do powierzchni sprzed znacjonalizowania oraz, czy przebudowa tych pomieszczeń nie przekracza 50 proc. sprzed odebraniem klasztoru zakonowi. Te magiczne liczby pozwoliłyby rządowi, zgodnie zresztą z prawem, odmówić franciszkanom restytucji prawa majątkowego. Ministerstwo Sprawiedliwości zleca z kolei rewizję wniosku franciszkanów ws. zwrotu majątku i podpowiada, że czy aby Zakon zwrócił się o zwrot majątku w ustalonym terminie?
— Żadnych terminów nie przekroczyliśmy, a o zwrot majątku ubiegamy się zgodnie z obowiązującym na Litwie prawem – mówi nam o. Marek Dettlaff. Odrzuca też roszczenia rządu do klasztornej dzwonnicy, a raczej fundamentów po niej pozostałych. Urzędnicy uznali bowiem, że skoro dzwonnica została zburzona w 1863 roku, to nie była ona obiektem sowieckiej nacjonalizacji w 1940 roku, a więc nie podlega restytucji własnościowej. Rząd, a raczej ci, którzy stoją za zwlekaniem oddania klasztoru franciszkanom i nagonką na Zakon, prawdopodobnie do przysłowiowej ostatniej kropli krwi będą bronić fundamentów dzwonnicy przed zakonnikami, bo może to okazać się jedyny ich przyczółek do dalszej walki z franciszkanami o wielomilionowy majątek w centrum wileńskiej Starówki.
Z naszych ustaleń wynika, że rządowym instytucjom na razie trudno idzie ze znalezieniem innych usprawiedliwień ponownej nacjonalizacji majątku franciszkanów. Po szczegółowych obliczeniach Departament Spuścizny ustalił bowiem, że powierzchnia pomieszczeń klasztornych zwiększyła się z 6 984 mkw. z okresu inwentaryzacji w 1940 roku do zaledwie 7 025,75 mkw. obecnie, czyli o dodatkowych niespełna 42 mkw. Ani Departament, ani też którakolwiek inna z instytucji państwowych nie znajdują (ale nadal szukają) dowodów również na to, że budynki przebudowano w ponad 50 proc.
Franciszkanie są jednak dobrej myśli, że sprawiedliwości stanie się za dość i w końcu odzyskają swój majątek. Braci zakonnych w ich staraniach wspierają również parafianie oraz mieszkańcy Wilna, którzy zbierają podpisy pod petycją do rządu w sprawie zwrotu klasztoru Zakonowi. Podpisy są zbierane też w kościele franciszkańskim przy Trockiej. Do akcji poparcia dla starań franciszkanów dołączył też zespół redakcji „Kuriera Wileńskiego” oraz pracownicy firmy „Klion”.