Skandal z podsłuchem rozmów litewskich dyplomatów wydaje się, jak bumerang wraca z Rosji na Litwę. Wcześniej panowało przekonanie, że to rosyjskie służby specjalne stoją za umieszczeniem na YouTubie nagrań z podsłuchu rozmów telefonicznych ambasadora Litwy w Azerbejdżanie Artūrasa Žurauskasa z pewnym przedsiębiorcą oraz ambasadora na Węgrzech Renatasa Juški z wysokim urzędnikiem litewskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Ostatnio jednak portal alfa.lt ustalił, że oryginały nagrań z podsłuchów miały litewskie służby.
Dziennikarze portalu mieli ustalić, czy oryginalne nagrania miał do dyspozycji Departament Bezpieczeństwa Państwa (DBP). O tym była poinformowana Jovita Pranevičiūtė-Neliupšienė, doradca prezydent Dali Grybauskaitė. Według ustaleń portalu, 27 sierpnia ubiegłego roku w barze znajdującego się w pobliżu Urzędu Prezydenta w hotelu „Kempinski” Pranevičiūtė Neliupšienė przekazała informację o nagraniach w Departamencie wysokiej rangi urzędnikowi resortu dyplomacji.
Redakcja portalu nie ujawnia nazwiska urzędnika, ale twierdzi, że je zna. Sprawą zaciekawił się sejmowy Komitet Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, który ma uprawnienia komisji śledczej ws. domniemanego nadużywania kompetencji przez DBP.
Wczoraj jednak, 8 stycznia, Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaprzeczyło doniesieniom dziennikarzy. Szef resortu Linas Linkevičius nazwał plotkami doniesienia portalu.
— To są plotki, nie będziemy komentowali tego. Niech komentują ci, którzy rozpowszechniają albo prowadzą śledztwo – powiedział Linas Linkevičius. Dodał, że resort nie zamierza prowadzić wewnętrznego dochodzenia ws. tych „plotek”.
Doniesienie mediów o domniemanej inwigilacji litewskich dyplomatów przez rodzime służby specjalne nie zaciekawiły też prokuratora generalnego, a DBP nazywa te informacje plotkami i nie chce ich nawet komentować.
Tymczasem na jaw wyszło, dlaczego pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ani Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego nie złożyli doniesienia do prokuratury ws. ujawnienia nagrań z podsłuchu byłych już ambasadorów Žurauskasa i Juški. Okazało się, że śledztwa w tej sprawie nie chciały same służby specjalne. Przyznał to sam prokurator generalny Darius Valys przed sejmową komisją śledczą, badającą domniemane nadużycie pełnomocnictw przez służby specjalne. Zapytany przez członka komisji, posła Vitalijusa Gailiusa, dlaczego prokuratura nie wszczęła dochodzenia ws. inwigilacji dyplomatów, Valys odpowiedział, że nie chciał tego sam Departament.
„Darius Valys zadzwonił do Gediminasa Griny (szef DBP – przyp. red.) i zapytał, czy jest coś w tej sprawie. Gediminas Grina powiedział, że wszystko w porządku, dlatego on nie zarządził śledztwa” — alfa.lt cytuje wypowiedź Gailiusa.
Prokuratura była jednak zmuszona wszcząć postępowanie ws. podsłuchów, bo w tej sprawie zawiadomienie złożył Renatas Juška. Prosił też wyjaśnić, dlaczego ani urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ani agenci Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego nie złożyli do prokuratury zawiadomienia o bezprawnym podsłuchiwaniu i ujawnieniu rozmów telefonicznych litewskich dyplomatów. Juška chce też wyjaśnień prokuratorskich, czy jest inwigilowany przez litewskie służby specjalne. Prokuratura poleciła Biuru Policji Kryminalnej przeprowadzenia śledztwa ws. zawiadomienia byłego ambasadora.
Tymczasem wcześniej agenci DBP i pracownicy MSZ wszczęli dochodzenie przeciwko portalowi alfa.lt. Obiektem dochodzenia nie jest bynajmniej sprawa inwigilacji litewskich dyplomatów i domniemany udział w tym litewskich służb specjalnych. Agenci DBP i urzędnicy resortu dyplomacji prowadzą dochodzenie ws. ujawnienia przez portal tajnych informacji z raportu MSZ ws. wewnętrznego dochodzenia nagrań rozmów telefonicznych dyplomatów. W październiku ubiegłego roku portal podał, że jego dziennikarze zapoznali się z tajnym raportem Inspekcji Generalnej MSZ, z którego wynika, że upublicznienie z podsłuchu dyplomatów jest „aktywnym środkiem rosyjskiego wywiadu” wobec przewodnictwa Litwy w Unii Europejskiej, a zwłaszcza przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie.
Przypominamy, że litewska prezydencja rozpoczęła się 1 lipca i trwała 6 miesięcy, a szczyt odbył się w końcu listopada 2013 r.
Jak już pisaliśmy, na początku lipca ubiegłego roku nieznany użytkownik na YouTubie zamieścił nagrania z podsłuchu rozmowy ambasadora Litwy w Azerbejdżanie Artūrasa Žurauskasa i ambasadora na Węgrzech Renatasa Juški. Rozmowy nagrane 4 i 18 kwietnia dotyczyły inwestycji w Turkmenistanie i planowanej wizyty premiera Algirdasa Butkevičiusa w tym kraju, jak też jego udziału w szczycie w Sankt Petersburgu i ewentualnego spotkania z premierem Rosji Dmitrijem Miedwiediewym. W rozmowach dyplomatów poruszono też sprawę Górnego Karabachu i relacji azerbejdżańsko-armeńskich. Język rozmów daleko odbiega od kanonów języka dyplomacji. Po ujawnieniu nagrań Artūras Žurauskas złożył rezygnację i został odwołany ze stanowiska, a Renatasa Juškę odwołano na wniosek Ministerstwa Spraw Zagranicznych.