Wczoraj, 26 marca, na wileńskim Rynku Kalwaryjskim nastąpiło uroczyste rozpoczęcie prac remontowych, które będą trwały etapami. Co prawda, rekonstrukcja i tak się przeciągnęła, gdyż pierwszym terminem jej rozpoczęcia była wiosna roku ubiegłego.
Prace remontowe będą tu tym trudniejsze, iż rynek mimo tak szeroko zakrojonej odnowy będzie czynny.
W jego rekonstrukcję spółka „Kalvarijų turgaus valdymo grupė” zainwestuje 25 mln litów.
To, że znajdujące się prawie w centrum stolicy targowisko wymagało odnowy przekonywać nie trzeba.
Dokładnej daty jego powstania nie ma. Początkowo rynek działał bez oficjalnego pozwolenia i tylko w roku 1903 zaczęto porządkować plac handlowy. Wtedy to też został opracowany plan perspektywiczny pozwalający urządzić tu stałe miejsce handlowe – od tego właśnie roku i uważana jest data powstania jednego z dwóch podstawowych rynków stolicy.
Piszemy dwóch, mając na uwadze również Rynek Hale.
Ale Rynek Kalwaryjski w latach międzywojennych był bodajże jednym z głównych, gdzie to handel kwitł od wczesnych godzin rannych – od 4 rana do 21 wieczorem.
Sprzedawano tu absolutnie wszystko — poczynając od koni, aż po najprzeróżniejsze sprzęty użytku domowego, których szczególnie dużo było na Kaziuka. Niecki, kosze, grabie, kosy – czego tu tylko nie przywozili mieszkańcy wsi rozlokowanych nieopodal Wilna.
Przypominając Święto Kaziukowe – zmieniało ono w naszym mieście lokalizację – były Place Łukiski, Katedralny, teraz jest Starówka. W latach sowieckich, odbywało się ono, co prawda, bez zbytniej reklamy właśnie na Rynku Kalwaryjskim.
Ostatnie lata i rozmowy wokół odnowy tego targowiska wniosły niepokój wśród handlowców mających tu swoje miejsca pracy.
Kilkakrotnie organizowali oni akcje protestacyjne — o czym pisał „Kurier wileński”. Obawiali się, iż samorząd miasta Wilna jakoby miał oddać to targowisko w ręce prywatne. Drobni przedsiębiorcy bali się, że zdrożeją zezwolenia na handel, co sprawi, że będą musieli zawiesić działalność gospodarczą.
Na szczęście tak się nie stało i na pewno jest w tym też zasługa ludzi, którzy bronili swych praw, by rynek nie został sprywatyzowany (bo jakże to łakoma parcela w samym centrum miasta).
Samorząd nadal jest gospodarzem i jak prawdziwy gospodarz zadbał o przyszłość targowiska, które jak nadmieniliśmy, zmieni się kardynalnie.
Już zostały zniesione stare kioski, które szpeciły rynek, ale zostaną zachowane stare pawilony — mięsny, mleczny, rybny — uznane, jako zabytki spuścizny kultury.
Rekonstrukcja rozpocznie się od budowy pawilonu handlowego wzdłuż ulicy Turgaus.
— Prace będą przebiegały etapowo, po to, by nie zamykać rynku.
Zostaną odnowione pawilony handlowe, uporządkowana infrastruktura, co polepszy warunki dla handlowców i kupujących. Zostanie rozszerzony parking, który po odnowie będzie mógł pomieścić 160 samochodów – powiedział wczoraj Nerijus Dagilis, przewodniczący zarządu spółki „Kalvarijų turgaus valdymo grupė”.
Jak nadmieniliśmy powyżej spółka „Kalvarijų turgaus valdymo grupė” zainwestuje w odnowę 25,57 mln litów i będzie dzierżawiła ten obiekt też 25 lat, płacąc za to 1,2 mln litów rocznie.
Mimo że pierwszy etap prac wczoraj (26 marca) wraz z gospodarzem stolicy Artūrasem Zuokasem uroczyście rozpoczęto – to potrwają one cztery lata. Każdy etap przewidziany jest na rok.
Rynek Kalwaryjski jest drugim odnawianym w stolicy: w roku 2006 został zrekonstruowany Rynek Hale.
Wilnianie oczekując na odnowę, by rynek nie zatracił swego niepowtarzalnego klimatu, który tu był od lat, gdzie żyła dusza Wilna.