Litewskie instytucje podjęły działania w celu powstrzymania budowy nieopodal Wilna największego w kraju centrum danych, gdyż może być ono powiązane ze służbami wywiadowczymi Rosji.
W ocenie Departamentu Bezpieczeństwa Państwa projekt Amber Core spółki Arcus Novus stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa poprzez związek z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Rosji. Projekt spółki został oceniony negatywnie przez Komisję Rządową. Jej decyzja z kolei została zaskarżona do sądu przez spółkę Arcus Novus oraz spółkę zależną Amber Core DC.
Jak donosi państwowe Centrum Rejestrów, 51 proc. akcji założonej w 2003 roku spółki Arcus Novus, której główną działalnością jest przekazywanie informacji dla satelitarnych systemów łączności, posiada zarejestrowana w Danii spółka Satgate Holding, a pozostałe 49 proc. — zarejestrowany w Obwodzie Kaliningradzkim Valerijus Avetisjantas.
— W ostatnim czasie liczba ataków ze strony Rosji w cyberprzestrzeni rośnie w zatrważającym tempie. Cyberatak jest to przejęcie strony WWW. Zazwyczaj wiąże się to z naruszeniem integralności plików, wprowadzeniem własnej treści oraz rozsiewaniem nienawistnej propagandy. Defacement to atak, w wyniku którego podmieniane są informacje wyświetlane na zaatakowanej stronie internetowej. W ramach wojny cybernetycznej, napastnik może dążyć do realizacji rozmaitych celów strategicznych, od rozpowszechniania propagandy lub wywoływania paniki wśród ludności cywilnej, po trwałe uszkodzenie kluczowych elementów infrastruktury technologicznej (elektrownie, systemy komunikacyjne, itp). Ataki mogą też być narzędziem wywiadu technologicznego i pozyskiwania informacji — powiedział Kurierowi Wileńskiemu Tomas Čeponis, specjalista planowania i analizy w Departamencie Litewskiego Wojska Strategicznego Działu Komunikacji.
Departament prowadzi systemowy przegląd bezpieczeństwa narodowego, w ramach którego ochrona w cyberprzestrzeni jest jednym z ważniejszych zagadnień. Analizuje się wszelkie zagrożenia, ryzyka, a także szanse, jakie stwarza cyberprzestrzeń.
— W sytuacjach kryzysowych, będziemy musieli skorzystać ze środków masowego przekazu, to znaczy z radia, telewizji, gazet, internetu, na przykład po to, aby dotarła informacja o ewakuacji. Jeżeli taki komunikat zostanie przejęty i przekazany nieprawidłowo, może doprowadzić do śmierci niewinnych ludzi — mówił Tomas Čeponis.
Po raz pierwszy Litwa z cyberatakiem zmierzyła się w 2008 roku. Nieznani sprawcy przeprowadzili zmasowany atak na litewskie serwisy internetowe. Na stronach umieszczone zostały rosyjskie symbole i prorosyjskie hasła. Do ataku doszło krótko po tym, jak na Litwie weszło w życie prawo zabraniające publicznego prezentowania symboli Związku Radzieckiego, w tym m.in. odtwarzania hymnu ZSRR, którego melodię wykorzystała Federacja Rosyjska w nowym hymnie, przyjętym po rozpadzie ZSRR.
— W 2015 roku dokonano cyberataku na stronę internetową wojska litewskiego. To nie była jakaś tajna strona, zamieszczano na niej informacje dla masowego odbiorcy. Po włamaniu się zmieniono część artykułu o wielkich międzynarodowych ćwiczeniach wojskowych NATO na Litwie. Po „korekcie” wyglądało to tak, że odbywające się ćwiczenia na Litwie są po to, żeby dokonać napadu na Kaliningrad — tłumaczy specjalista.
Z tą informacją włamano się na stronę internetową TV3, żeby dotrzeć do jak największej liczby osób. Następnie przekształcony artykuł udostępniono w internecie także dla rosyjskiej społeczności. To skandaliczne działanie mogło naruszyć stosunki między państwami.
— W 2015 roku podczas ćwiczeń wojskowych na Łotwie, samoloty rosyjskie zaczęły zbliżać się do granicy łotewskiej. Interweniowała policja lotnicza w Szawlach, odprowadzili rosyjskie maszyny poza łotewską strefę graniczną. Jeden z największych litewskich portali informacyjnych Delfi napisał o tym artykuł. Na tę publikację dokonano wyrafinowanego cyberataku. Po naciśnięciu linku do artykułu, wyskakiwała zupełnie inna treść — o zającu, który używa narkotyków i biega po mieście. Proszono o telefon, jeżeli ktoś go zobaczy. Podano do kontaktu numer redakcyjny Delfi — podawał przykłady Čeponis.
Innego cyberataku dokonano dwa lata temu podczas emisji wiadomości na kanale TV3. Przeprowadzano wówczas sondę ,,Czy zauważyliście, że na Litwie wzmacnia się propaganda Rosji?’’. Wyniki były zadziwiające. 82 procent respondentów odpowiedziało, że to nie jest propaganda, a Rosja mówi prawdę. 12 procent ludzi twierdziło, że rzeczywiście jest coraz więcej propagandy rosyjskiej w telewizji oraz internecie, a 6 procent nie zauważyło, żeby zwiększyła się rosyjska agitacja. Ewenementem był fakt, że w tej sondzie wzięło udział bardzo dużo osób, jak nigdy dotąd. Stwierdzono również, że głosowano wielokrotnie z tego samego IP (np. 7 438 razy w ciągu dwóch minut).
— Sytuacja zawsze wygląda podobnie. Na początku, po opublikowaniu jakiegoś artykułu, pojawiają się normalne komentarze. Po jakimś czasie ich liczba nagle wzrasta, zmienia się też ich treść. Do pracy wchodzi ,,propagandowa fabryka kremlowskich trolli”. Są to wynajęci ludzie, którzy pracują przez całą dobę za odpowiednie wynagrodzenie. Piszą komentarze, wysławiając kremlowską politykę. Ostatnio takie trolle pracują też za granicą. Piszą komentarze w różnych językach, np. angielskim czy hiszpańskim. To są tak zwani ,,zombie’’ – stwierdził nasz rozmówca.
Ataki na komputery niektórych instytucji państwowych polegały również na infekowaniu ich wirusami. Dane były upubliczniane nieupoważnionym odbiorcom, w tym osobom z innych państw. Te bardzo niebezpieczne procedery udawało się szybko wykryć.
Istnieje jeszcze jeden rodzaj cyberataków, to tzw. fake news, czyli szerzenie nieprawdziwych informacji, które rozprzestrzeniają się głównie w internecie i za pomocą mediów społecznościowych. W ostatnim czasie pojawiły się liczne doniesienia o wpływie fałszywych wiadomości, rozpowszechnianych przez rosyjskich hakerów. Podali oni np., że dowódca wojska litewskiego określił NATO jako zagrożenie dla równowagi strategicznej między Wschodem a Zachodem.
— Z cyberatakami może walczyć każdy. Osoby, które to robią, nazywane są elfami. Można do nich dołączyć w dowolnym czasie. Na przykład, po przeczytaniu artykułu, gdy widzimy, że to jest defacement lub fake news, można wpisać stosowny komentarz lub komentować te wpisy, które są propagandą — zachęcał Tomas Čeponis.
Zakres działań cyberprzestępców jest związany z funkcjonowaniem każdego z nas w internecie, od skrzynek mailowych, ważnej dokumentacji po konta bankowe. Wirtualna przestrzeń stwarza potencjalne zagrożenie dla naszych interesów.
— Na pewno każdy ma w swoim komputerze swoje prywatne dane, po ujawnieniu których może stracić nawet oszczędności. Dotyczy to też listów, prywatnych zdjęć. Wątpię, że ktoś chciałby swoje prywatne życie pokazywać całemu światu. Szczególnie narażone są osoby zajmujące ważne stanowiska, mogą być szantażowane przez hakerów. Radziłbym jak najlepiej zabezpieczać swoje komputery — powiedział na koniec rozmowy Čeponis.
Bardzo łatwo, nawet nie podejrzewając tego, można się też przyczynić do uprawiania propagandy. Po przeczytaniu artykułu, przeglądając komentarze, bez sprawdzenia merytoryczności publikacji, robimy swój wpis, niezgodny z prawdą. Do naszego komentarza dołącza się ktoś jeszcze. W ten sposób rozpowszechniamy propagandę
Masowe używanie sieci komputerowych w systemach zarządzania, przesyłania i gromadzenia danych w niemal wszystkich dziedzinach funkcjonowania państwa i człowieka, jest powszechnie akceptowane i podlega ciągłemu rozwojowi. Nikt obecnie nie wyobraża sobie życia bez programów komputerowych, internetu czy chociażby elektronicznych form obrotu pieniędzmi. Niestety, nie wszyscy zdają sobie sprawę ze skali zagrożeń płynących z trollowania i hakowania oraz skutków, jakie mogą one powodować.
Nie jest to tylko problem poszczególnych państw, firm czy organizacji (w tym międzynarodowych). Dotyczy to każdego z nas. Rzeczą niezwykle istotną jest, by potencjalne zagrożenie płynące z użytkowanie sieci komputerowych zostało należycie zrozumiane i aby powstały rozmaite formy przeciwdziałania zjawisku cyberataków na różnych poziomach funkcjonowania.