
Handlowcy z rynku Kalwaryjskiego szykują się do walki z samorządem Wilna, który zamierza to targowisko oddać w ręce prywatne. Drobni przedsiębiorcy boją się, że zdrożeją zezwolenia na handel, co sprawi, że będą musieli zawiesić działalność gospodarczą. Rozgniewani zapowiadają protest pod samorządem, w razie potrzeby gotowi są nawet ogłosić głodówkę.
Na rynku panują różne nastroje. Jedni nasi rozmówcy nie wierzą, że samorząd usłucha ich postulatów inni gotowi iść na całego.
— Oczywiście, że słyszeliśmy o planach prywatyzacji. Takie babskie gadania chodzą tu już od kilku lat. Ale co my możemy zdziałać, przecież władze i tak zrobią, co zechcą — powiedziała „Kurierowi” Waleria, jedna ze sprzedawczyń na rynku Kalwaryjskim.
Obok handlująca Danuta włącza się do rozmowy: „A co, to jeszcze niecała Litwa sprywatyzowana? Myślałam, że już dawno wszytko jest sprzedane” — ironicznie zauważa, czekając na klientów.
Zupełnie inaczej jest nastawiony inny nasz rozmówca Mindaugas.
— Nie pozwolimy im tego! Brakuje tu porządku, ale nie takim sposobem trzeba do niego dążyć! Pójdziemy pod samorząd, a jak nie pomoże, to i pod Sejm! — omalże nie krzyczy Mindaugas.
Jak powiedzieli nam handlowcy, kryzys sprawił, że ich klienci od kilku miesięcy masowo jeżdżą po zakupy do Polski. Oprócz tego, obawiają się, że po oddaniu targowiska w ręce prywatne, zdrożeją zezwolenia na handel, co sprawi, że drobni przedsiębiorcy będą musieli zawiesić działalność.
— Nie są już śmieszne żarty o tym, że za wspieranie polskiej gospodarki handlowcy z Suwałk pomnik dla mieszkańców Litwy wzniosą. Ale teraz dla nas najważniejsze jest, co czeka rynek Kalwaryjski pod skrzydłem prywaciarzy. Myślę, że jeszcze większa bieda — doradzając klientce w wyborze nowej bluzki, mówi podekscytowana Maria.
— Czujemy się pewniej, dopóki gospodarzem rynku jest samorząd. Co będziemy robić, gdy nowy gospodarz postanowi zamknąć targowisko, przecież zostaniemy bez środków do życia. Sami w miarę możliwości swoimi rękoma stworzyliśmy te miejsca pracy. Nie chcemy, aby targowisko zostało zamknięte. Jesteśmy gotowi walczyć o swoje miejsca pracy i w żaden sposób nie ustąpimy — kategorycznie stwierdziła Danutė Aksomaitienė, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Drobnego i Średniego Przedsiębiorstwa Rynku Kalwaryjskiego.
Jak mówi dyrektor administracji samorządu Wilna Vytautas Milėnas, obecnie rozpatrywanych jest kilka wariantów: samorząd nadal pozostanie właścicielem rynku, ale przy tym musi być zreformowane zarządzanie, rynek wynająć, a nawet sprzedać to popularne wśród wilnian targowisko. Ostateczną decyzję podejmie Rada Miasta.
Przedstawiciele handlarzy zgłosili się do samorządu o pozwolenie na przeprowadzenie akcji protestacyjnej. Jak informował „Kurier” Gintaras Tamašiūnas, kierownik wydziału ds. porządku publicznego samorządu, odpowiedź otrzymają w ciągu najbliższych dni. Handlarzy 2 tysięczną pikietę pod samorządem planują na 28 lipca.