
We wtorek litewski Sejm ostatecznie rozprawił się z marzeniem szefów grupy kapitałowej „MAXIMA LT”, którzy poprzez spółkę-córkę „NDX Energija” kontrolowali narodowego inwestora w dziedzinie energetyki „LEO LT” oraz proces budowy nowej elektrowni jądrowej. Na mocy zaaprobowanych wczoraj poprawek do ustaw — kontrola nad „LEO” faktycznie została przekazana w ręce rządu.
Mimo tego, że do prywatnych inwestorów należało tylko 38,3 proc. udziałów w „LEO LT”, a do rządu pozostałe udziały, biznesmeni faktycznie kontrolowali działalność tej spółki.
— Dzięki przyjętym poprawkom do ustaw, które określają zasady funkcjonowania spółki „LEO LT”, rząd może wywierać większy nacisk na kierownictwo spółki, niż dotychczas — powiedział „Kurierowi” Arvydas Anušauskas, przewodniczący sejmowego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego. Co prawda, obecne ustawy jeszcze nie przewidują ostatecznego rozwiązania tej spółki, której szefowie jeszcze do niedawna chełpliwie dyktowali władzom kraju swoje warunki dotyczące budowy jądrowej elektrowni w Ignalinie.
— Spółka „LEO LT” została również wciągnięta na listę spółek szczególnie ważnych dla bezpieczeństwa kraju. Obecność spółki na tej liście zezwala rządowi na jednostronne podjęcie decyzji dotyczących dalszych losów spółki — jej restrukturyzacji czy też ogłoszenia jej upadłości — dodał Anušauskas. Poseł również napomknął, że oprócz poprawek do ustaw dodano również akapit, na mocy którego narodowy inwestor w dowolnej branży gospodarki powinien odpowiadać określonym wymogom narodowego bezpieczeństwa. W przypadku, gdy służby specjalne stwierdzą, że działalność inwestora może kolidować z bezpieczeństwem kraju, zostanie powołana rządowa komisja śledcza do zbadania tej sprawy. Sejm również dał rządowi możliwość do ponownej oceny majątku państwowych spółek energetycznych, które podczas założenia spółki „LEO LT” stały się jej częścią. Jeżeli podczas oceny okaże się, że wartość aktywów państwowych spółek została zaniżona, to prywatni współwłaściciele „LEO” będą zobligowani do uiszczenia niewypłaconych wówczas budżetowi pieniędzy należnych z tytułu akcesji tych spółek.
Za zmiany w ustawach swe głosy oddało około 77 posłów na Sejm, 6 głosowało przeciw, a 21 spośród parlamentarzystów wolało się wstrzymać.
Od chwili założenia spółce „LEO LT” towarzyszyła otoczka skandalu. Podczas dyskusji w Sejmie minionej kadencji, ówczesna opozycja, do której należeli między innymi obecnie rządzący Litwą konserwatyści, apelowała do prezydenta Adamkusa o zawetowanie nowelizacji ustawy elektrowni atomowej, na mocy której później powołano „LEO LT”. Przeciwko powstaniu tej spółki protestowała nie tylko opozycja sejmowa, ale również i przedstawiciele społecznych organizacji. Założenie tej spółki wzbudziło również wiele wątpliwości poza granicami kraju. Tak brytyjski dziennik „The Economist” podał wówczas, że, jego zdaniem, powołanie litewskiej spółki „Leo LT” — inwestora narodowego do budowy nowej elektrowni w Ignalinie jest korzystne tylko z punktu widzenia prywatnej spółki „NDX energija” i nie broni interesów państwa litewskiego.