
Stołeczny samorząd przymierza się do sprzedaży wieżowca, w którym rezyduje mer i administracja samorządu oraz późniejszej jego dzierżawy u nowych właścicieli. Władze samorządu 80-100 mln litów uzyskanych ze sprzedaży wieżowca zamierzają przeznaczyć m. in. na renowację szkół i przedszkoli, redukcję rosnącego zadłużenia miasta wobec instytucji finansowych.
— Bardzo sceptycznie oceniam inicjatywę obecnych władz miasta co do sprzedaży i późniejszej dzierżawy wieżowca u przyszłych właścicieli. Po pierwsze — ceny nieruchomości z powodu kryzysu są niskie, po drugie — uzyskanej za sprzedaż wieżowca kwoty pieniężnej nie wystarczy na spłatę zadłużenia samorządu — powiedział „Kurierowi” Artur Ludkowski, radny miasta Wilna, były wicemer stolicy.
Radny przypomina, że wieżowiec, w którym obecnie mieści się siedziba stołecznego samorządu, w 2004 roku został wzniesiony z pieniędzy pochodzących ze sprzedaży starych budynków, należących do stołecznej administracji. W budowę wieżowca ówczesne władze litewskiej stolicy zainwestowały około 74 mln litów. Kolejną kwestią, która wzbudza pewne wątpliwości u radnego miasta, jest problem dzierżawy. Zdaniem Ludkowskiego, mimo zapewnień władz o tym, że miejska administracja nadal będzie rezydować w tym samym wieżowcu, wcale nie jest to takie pewne.
— Przyszli właściciele mogą ogłosić konkurs na wynajem wieżowca, w którym zwyciężą ci, którzy zgodzą się dzierżawić budynek za największą sumę. Tak więc, jeżeli samorząd przegra konkurs, będzie zmuszony przeprowadzić się do innych pomieszczeń — mówił Ludkowski.
Tymczasem władze stołeczne są zdania, że sprzedaż wieżowca i jego późniejsza dzierżawa u nowych właścicieli są właśnie tym środkiem, który podreperuje coraz bardziej kurczący się z powodu zadłużeń miejski budżet. Obecnie zadłużenie samorządu sięga 760 mln litów.
— Warunki przetargu będą bardzo ostre. Przede wszystkim oczekujemy, że zainteresowanie naszą propozycją wykażą duże międzynarodowe fundusze inwestycyjne, które od dawna są obecne na międzynarodowych rynkach i mają dobrą reputację — powiedział wczoraj podczas konferencji prasowej Vilius Navickas, mer Wilna. Mer zapewnia, że politycy wszystkich partii politycznych, tworzących koalicję rządzącą miastem, generalnie się zgadzają co do ogłoszenia przetargu na sprzedaż wieżowca. Navickas twierdzi, że umowa o dzierżawę z nowymi właścicielami wieżowca będzie spisana w taki sposób, że władze miasta będą miały pierwszeństwo kupna, w razie gdyby przyszli właściciele zdecydowali się na sprzedaż budynku. Kolejnym takim bezpiecznikiem ma być prawo, na mocy którego samorząd sam będzie decydował o cenie dzierżawy pomieszczeń wieżowca.
— Nie dostrzegam tu żadnych minusów, widzę same plusy. Przecież ostatecznie, gdy nadejdą lepsze czasy, samorząd zawsze będzie mógł odkupić wieżowiec — tłumaczył Navickas. Tymczasem zdaniem Ludkowskiego, właśnie po taki środek ratunku budżetu miasta, jak sprzedaż swej siedziby, władze samorządu muszą sięgnąć w ostateczności.
— Wydaje mi się, że władze miasta mogą sięgnąć do wewnętrznych rezerw i, na przykład, rozpocząć oszczędzanie od redukcji wynagrodzeń za pracę dla kadry kierowniczej samorządu. Ostatnio pracę straciło wielu pracowników samorządu, ale mer nadal ma aż czterech pomocników — wicemerów, którzy pobierają całkiem solidne wynagrodzenie — powiedział Ludkowski.