
Znani z patriotycznej postawy kibice „Lechii” (Gdańsk) zorganizowali „zadymę” na Rossie.
Przy płycie Mauzoleum Józefa Piłsudskiego, gdzie jest pochowana Jego Matka i Serce Marszałka rozwinęli kilkudziesięciometrowy sztandar klubowy z napisem „BÓG, HONOR, OJCZYZNA — LECHIA GDAŃSK” i odpalili race dymne. W ten sposób kibice oddali hołd twórcy II Rzeczypospolitej.
— Odpalanie rac w najważniejszych momentach jest tradycją naszego stowarzyszenia. Podobnie było, gdy tragicznie zmarł nasz Prezydent, tak też dziś w ten sposób oddaliśmy hołd pamięci Marszałka Józefa Piłsudskiego — powiedział w rozmowie z „Kurierem” Marcin Jadwiszczok, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Kibiców Lechii Gdańsk „Lwy Północy”.
Początkowo uroczystość na cmentarzu na Rossie kibice gdańskiego klubu planowali przeprowadzić w środę przed początkiem towarzyskiego meczu z wileńskim „Žalgirisem”, lecz po przeniesieniu przez organizatorów imprezy sportowej jej początku z godziny 20. na godzinę 18., uroczystość na Rossie postanowili przenieść na czwartek. Przedstawiciele „Lwów Północy” przyjechali na cmentarz w południe. Przy grobie „Matki i Serca Syna” złożyli wieniec, zapalili znicze oraz rozwinęli kilkudziesięciometrowy sztandar w barwach Legii i flagi Polski z hasłem „BÓG, HONOR, OJCZYZNA — LECHIA GDAŃSK” i w milczeniu odpalili race dymne.
Uroczystość przy płycie Mauzoleum było ostatnim punktem zorganizowanego pobytu „lechitów” w Wilnie. Przedtem fani „biało-zielonych” zwiedzili najważniejsze dla każdego Polaka zabytki wileńskie, a poprzedniego dnia oczywiście był mecz „Lechia” — „Žalgiris” poświęcony 600-leciu Bitwy Pod Grunwaldem oraz 50. rocznicy pierwszego spotkania klubów. Podobnie jak wtedy, środowy mecz również zakończył się remisem. Zdaniem kibiców „Lechii”, taki wynik był z powodu słabej gry piłkarzy.
— Ani pogoda, ani towarzyski charakter meczu nie ma tu do rzeczy, bo dobry mechanik w każdych okolicznościach dobrze naprawi samochód, tak też dobry piłkarz powinien grać najlepiej niezależnie od pogody, czy też charakteru meczu — mówili rozczarowani kibice „Lechii”. Zawiodła też ich frekwencja na trybunach wileńskiego stadionu.
— Zaskoczył nas brak kibiców na stadionie, aczkolwiek organizacja meczu była na dobrym poziomie — mówi nam Marcin Jadwiszczok. Nie wierzy też, że pustki na stadionie były z powodu obaw wilnian przed powtórką zamieszek i demolek, jakie przed kilku laty wywołali kibice „Legii” (Warszawa) podczas meczu z litewską „Vėtrą” na jej stadionie w Wilnie.
— Nie sądzę, że wilnianie nie poszli na mecz w obawie przed nami. Nie popieramy chuligańskiego zachowania kibiców piłkarskich i sami staramy się walczyć z zadymiarzami — wyjaśnia i zapewnia rzecznik „Lwów Północy”.
Mimo tego, również w środę nie obeszło się bez potyczek (wprawdzie niegroźnych) między fanami z Gdańska i wileńskimi ochroniarzami, gdy kibice samowolnie przeszli z sektora przeznaczonego dla nich na trybuny dla VIP-ów. Powstrzymywani przez ochroniarzy pytaniem po litewsku: „Kur einatė?” (pol. Dokąd idziecie?), niektórzy z polskich fanów pytanie skojarzyli z polskim „przerywnikiem” na słowo „k…” i poczuli się obrażani. Sytuacja jednak nie wyszła spod kontroli i zamieszanie szybko uspokoiło się — fani pozostali na trybunach dla VIP-ów, a policja zaniechała prób wyprowadzenia ich stamtąd. Potem były tylko emocje piłkarskie wyrażane też za pomocą odpalanych rac dymnych oraz słownych przepychanek z litewskimi kibicami „Žalgirisu”, którzy jednak na tle rozfalowanej i zadymionej trybuny „Lwów Północy” wyglądali bardziej niż skromnie.
— Ta różnica wynika chyba z tego, że na Litwie piłka nożna nie jest tak popularna, jak w Polsce. Ale w zasadzie kibice polscy i litewscy niewiele się różnią. Mówię, bo, wiem, gdyż po meczu poszliśmy razem na piwo i dobrze się rozumieliśmy się. Nie było też kłopotów językowych przy porozumiewaniu się, bo wielu z nich mówi dobrze po angielsku, ale też bardzo wielu zna dobrze język polski, więc zrozumienie było absolutne — mówi Marcin Jadwiszczok. W jego ocenie, do Wilna przyjechało około 150 fanów z Polski. Podawaną wcześniej liczbę w kilkaset, Jadwiszczok uważa za przesadzoną.
— Na pewno nie jest nas tyle, chociaż są z nami również fani z zaprzyjaźnionych z nami klubów „Wisła” (Kraków) i „Śląsk” (Wrocław), z którymi zaraz wyjeżdżamy do Szawl na mecz eliminacyjny Ligii Europejskiej litewskiego FK „Šiauliai” z „Wisłą” (Kraków). Jest to nasz pierwszy wyjazd zagraniczny, dobre doświadczenie dla nas przed Ligą Europejską — mówi przedstawiciel gdańskich fanów. Dodaje też, że koszta podróży na Litwę zdziesiątkowały chętnych do wyjazdu za granicę.