Nawet partia konserwatystów ma dosyć swego partyjnego kolegi Viliusa Navickasa na stanowisku mera Wilna.
Wileńscy konserwatyści polecili komitetowi partyjnemu usunąć z partii mera Wilna Viliusa Navickasa, z kolei samemu merowi zaproponowano dobrowolnie ustąpić ze stanowiska. Zdaniem radnych AWPL jest to zwykła rozgrywka przedwyborcza konserwatystów.
Inicjatorem usunięcia Navickasa ze stanowiska był poseł na Sejm RL Kęstutis Masiulis. Na daną propozycję głosowało 19 członków rady partii, 2 było przeciw i jeden się powstrzymał. Głosowanie było tajne.
Navickas jest już kolejnym merem, któremu Masiulis zaproponował opuścić stanowisko mera: był on także inicjatorem usunięcia z urzędu mera Artūrasa Zuokasa. Masiulis twierdzi, iż odczuwa moralne prawo do propozycji usunięcia Navickasa z listy kandydatów do rady samorządu, ponieważ wcześniej sam poseł na Sejm zaproponował wciągnąć Navickasa na tę listę.
Skandaliczna historia miała początek w ubiegłym tygodniu z powodu nagranej rozmowy między Navickasem i kontrolerem samorządu Wilna Šarūnasem Skučasem, gdzie mer „pouczał” kontrolera, jak ma kierować badania, by były wygodne dla koalicji rządzącej i czynił to w sposób zbyt agresywny dla osoby publicznej.
Sam mer natomiast nie przyjmuje oskarżeń i usprawiedliwia się tym, że zbyt bardzo ufał Skučasowi, dlatego pozwolił sobie tak nieostrożnie z nim rozmawiać. Jak ma być oceniane zachowanie Navickasa, postanowi komitet partyjny.
Tymczasem kontroler samorządu przyznał się „Kurierowi”, że już nie po raz pierwszy odczuwa nacisk mera. „Osoba zajmująca tak wysokie stanowisko powinna także odpowiednio zachowywać się. Sposób, w jaki zachowuje się obecny mer, po prostu przeczy normom etycznym. Ostatnio wszystkie spotkania z Navickasem kończyły się groźbami. Najgorsze jest to, że pogróżki adresowane były nie tylko do mnie, lecz także dotyczyły mojej rodziny” — stwierdził Skučas.
Natomiast radny miasta Wilna z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na LItwie Jarosław Kamiński w rozmowie z „Kurierem” powiedział – „moim zdaniem, cała ta huczna sprawa jest zwykłą rozgrywką wyborców, wyreżyserowaną przez konserwatystów. Zbliżają się wybory, więc trzeba pokazać, jak pilnują porządku: ktoś ma być pokrzywdzony, a ktoś winny. Navickas jest członkiem partii konserwatystów, więc cała partia powinna wziąć odpowiedzialność za skandaliczne działania swego członka”.