W miniony weekend Łotysze wybrali nowy, 10. już parlament. Mimo oczekiwanych zmian składu parlamentu głównie z powodu kryzysu, Łotysze przestali jednak eksperymentować przy urnach i w większości głosowali za partie obecnej koalicji rządzącej.
Zdaniem łotewskich obserwatorów, na pierwszy rzut oka podobny wynik jest zaskakujący, jednak w rzeczywistości odzwierciedla nastroje społeczne wyborców, którzy w trudnej sytuacji kryzysowej nie chcą politykierstwa, lecz oczekują od polityków rozsądnych i roztropnych decyzji gospodarczych w kontekście zwalczania kryzysu.
— Wynik wyborów nie zaskakuje, bo jest logicznie uzasadniony. Społeczeństwo chce odpowiedzialnych decyzji i odpowiedzialnych polityków. Takie oczekiwania wiążą się z koalicją rządzącą oraz premierem Valdisem Dombrovskisem. Mimo że wygląda ona na polityczne „niewiniątko”, to jednak potrafił przeprowadzić poważne cięcia budżetowe bez większego sprzeciwu — wyjaśnia w rozmowie z „Kurierem” Marianna Vagale, redaktorka naczelna „Nowoj Gazety”, wchodzącej do grupy medialnej DIENA.
Nasza rozmówczyni zauważa też, że o tym, iż społeczeństwo ma dosyć politykierstwa, pośrednio świadczą wyniki Porozumienia Centrum (PC) oraz zjednoczenia „Za Prawa Człowieka”. Obydwa ugrupowania skupiają głównie rosyjskojęzyczne mniejszości narodowe. Jednak Porozumienia Centrum, które akcentowało głównie sprawy gospodarcze, nie tylko weszło ponownie do parlamentu, ale też poprawiło swój poprzedni wynik i zamiast 18 mandatów, w nowym parlamencie Porozumienie Centrum będzie miało 29 miejsc. Zdaniem Marianny Vagale, Porozumienie Centrum zwiększyło swój stan posiadania głównie kosztem zjednoczenia „Za Prawa Człowieka”, które w poprzednim składzie łotewskiego sejmu miało 6 posłów. Tymczasem w nowym rozdaniu „Za Prawa Człowieka” nie otrzymało ani jednego miejsca, a nawet ledwo uzbierało 1 proc. głosów.
— „Za Prawa Człowieka” zawsze akcentowało głównie dwie kwestie — Dzień Zwycięstwa oraz problemy podziału na obywateli i nie obywateli. Podczas tegorocznej kampanii te akcenty pozostały niezmienne, tymczasem jest kryzys, więc społeczeństwo obchodzi sprawy gospodarcze i dobrobytu, co akcentowały zwycięskie partie i ugrupowania — tłumaczy nam redaktorka „Nowoj Gazety”.
Najwięcej mandatów (33 w 100-osobowym parlamencie) Łotysze oddali zjednoczeniu ugrupowań politycznych „Jedność” obecnego premiera Łotwy Valdisa Domrovskisa. Co więcej, sam premier otrzymał od wyborców najwięcej „plusów” w rankingu wyborczym na liście partyjnej.
Na drugim miejscu znalazło się właśnie Porozumienie Centrum. Na trzecim miejscu uplasowała się koalicja partii chłopskiej i „zielonych”. Otrzymają oni 22 miejsca w nowym parlamencie. „Zieloni” i „chłopi” są dotychczasowym partnerem koalicyjnym ugrupowania Dombrovskisa. Łotewski premier zapowiedział zaraz po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów, że zjednoczenie partii chłopskiej i „zielonych” pozostaną podstawowym partnerem koalicyjnym „Jedności”. Premier wykluczył natomiast udział w koalicji Porozumienia Centrum.
Nie wiadomo jednak, czy to jest ostateczne stanowisko premiera, bo jak zauważa nam Vagale, dziś trudno jest prognozować przyszłą koalicję.
— Prawdopodobnie koalicję rządzącą utworzą partie centroprawicowe z dodatkiem nacjonalistycznych ugrupować, a Porozumienie Centrum pozostanie za burtą — mówi Vagale.
Tymczasem, jeszcze wczoraj premier Valdis Dombrovskis zmienił swoje stanowisko wobec rosyjskojęzycznego ugrupowania i podczas spotkania z jego prezesem, merem Rygi Nilem Uszakowym, zaproponował mu zawarcie porozumienia w sprawie przyszłych prac koalicyjnych.
Łotewskie media podają w tym kontekście, że za formalne wsparcie formującej się koalicji Porozumienie Centrum może liczyć na tekę „średniej ważności” ministra.
Proponowanie przez Dombrovskisa stanowisk dla dotychczasowej opozycji, zdaniem łotewskich obserwatorów, może jak najbardziej być uzasadnione, chociaż wydawałoby się niepotrzebnym przy co najmniej gwarantowanej większości 55 miejsc dla koalicji „Jedności” i związku partii chłopskiej i „zielonych”. W dodatku, tę koalicję gotowe są wspierać dwa kolejne ugrupowania prawicowe, które jeszcze dostały się do nowego parlamentu — „Visu Latvija” i koalicja „Za Lepszą Łotwę”, które otrzymały w wyborach po 8 mandatów.
— Chociaż koalicja ugrupowań centroprawicowych byłaby zdecydowanie większościowa, jej stabilności zagrażałyby wewnętrzne spory między poszczególnymi ugrupowaniami dotyczące oczywiście podziału stanowisk — wyjaśnia nam Marianna Vagale, sugerując właśnie, skąd bierze się potrzeba powiązania (przynajmniej luźnego) Porozumienia Centrum z formującą się koalicją centroprawicową.
Z wyników łotewskich wyborów najbardziej na Litwie cieszy się litewska koalicja rządząca. Jej przedstawiciele nie ukrywają oczekiwań, że mimo obecnie złych sondaży koalicyjne ugrupowania mogą jednak liczyć na swój sukces w przyszłych wyborach parlamentarnych. Tymczasem litewscy obserwatorzy zauważają, że chociaż sytuacja polityczna i gospodarcza w bratnich bałtyckich krajach jest podobna, to jednak w odróżnieniu od łotewskiego premiera, litewski szef rządu absolutnie zaniechał komunikację społeczną i zachowuje się arogancko wobec społeczeństwa, które niewątpliwie oceni to zachowanie się przy urnach wyborczych