
Sejm wyraźnie stoi przed przysłowiowym dylematem, czy kruk krukowi oka nie wykole? Posłowie zastanawiają się bowiem, czy mają pozbawić mandatów dwóch posłów, którzy złamali przysięgę konstytucyjną, czy też dla solidarności partykularnej pozostawić ich w parlamencie wbrew jednoznacznej decyzji Sądu Konstytucyjnego.
Zdaniem obserwatorów, posłowie mogą „ułaskawić” kolegów Linasa Karaliusa i Aleksandra Sacharuka, bo odebranie im mandatu tworzyłoby groźny dla posłów precedens. Karaliusowi i Sacharukowi zarzuca się, że pierwszy podczas trwania sesji bez wiedzy zgody Zarządu Sejmu udał się na zimowe wakacje do Azji Południowej, zaś drugi kilkakrotnie głosował w zastępstwie kolegi. Sąd Konstytucyjny uznał, że jest to grube naruszenie i złamanie przysięgi konstytucyjnej, za co też posłowie powinni być pozbawieni mandatów. Problem polega jednak na tym, że ostateczną decyzję w tej sprawie podejmuje parlament podczas procesu impeachmentu.
Tymczasem, jak wynika z wcześniejszych doniesień prasowych oraz z oświadczeń posłów Sacharuka i Karaliusa, parlamentarzyści wcześniej nagminnie podróżowali bez zgody i wiedzy władz sejmowych oraz głosowali podwójnie w zastępstwie nieobecnych kolegów. Dotychczas sprawy te kończyły się najwyżej upomnieniem posłów przez Komisję Etyki. Tym razem poszło jednak o układ polityczny, gdyż posłowie Karalius i Sacharuk należą do opozycyjnej frakcji Partii Chrześcijańskiej, która rości pretensje być przysłowiowym języczkiem u wagi w sytuacji braku w parlamencie wyraźnej większości. A ponieważ Karalius i Sacharuk byli wybrani z listy partii Wskrzeszenia Narodowego, z której potem odeszli, to w przypadku ich ewentualnego wyrzucenia z Sejmu, ich miejsce zajmą dwaj następni kandydaci z listy partii Wskrzeszenia Narodowego. Wśród nich, między innymi wileński przedsiębiorca polskiego pochodzenia Mieczysław Subel.
Jak nam udało się dowiedzieć, pretendenci do zajęcia sejmowych wakatów na razie nie szykują się do zmian w swoim życiu zawodowym. Zdaniem Mieczysława Subela, na takie plany jest przedwcześnie, bo nie ma pewności, czy impeachment zakończy się odebraniem mandatów.
— Nie mogę komentować tej sytuacji, bo decyzja Sądu Konstytucyjnego jest jednoznaczna. Pozostaje tylko kwestia moralności posłów. Ze swojej strony mogę tylko ubolewać, że dziś dochodzi do takich sytuacji w parlamencie, czego nie było podczas poprzednich kadencji. Szczerze żal mi, że tak się dzieje. Toteż nie mogę wykluczyć, że podczas ostatecznego głosowania zabraknie paru lub kilku głosów — mówi w rozmowie z „Kurierem” Mieczysław Subel. Jego zdaniem, przedwczesne też są rozmowy i prognozy o przyszłym losie koalicji po impeachmencie.
— Nawet gdyby decyzja Sejmu w tej sprawie była dziś oczywista, to nie mógłbym jednak jednoznacznie opowiedzieć się po którejś stronie. Bo jestem jednym z trzech milionów obywateli, przedsiębiorcą, którego decyzje obecnej koalicji rządzącej mocno dotknęły. Ale, jak i dla wielu, brakuje mi wiedzy na temat argumentów, dlaczego były podjęte te decyzje. Musiałbym więc najpierw poznać te argumenty, żebym mógł obiektywnie ocenić podjęte na ich podstawie decyzje — tłumaczy nam Mieczysław Subel.
Tymczasem media spekulują, że właśnie obawy przed ewentualnym wzmocnieniem koalicji rządzącej przez nowych posłów może powstrzymać opozycję przed wyrażeniem wotum nieufności wobec Karaliusa i Sacharuka i głosowaniem za odebraniem im mandatów poselskich. A bez głosów opozycji koalicja rządząca nie ma wystarczająco sił, żeby przegłosować impeachment, tym bardziej, że w takiej sytuacji Statut sejmowy przewiduje tajne głosowanie. Dlatego rządzący podjęli próby odtajnienia, w nadziei, że pod presją wyborców posłowie nie odważą się otwarcie stanąć w obronie skompromitowanych posłów. Tym bardziej, że w przeprowadzonych przez różne ośrodki sondażach, zdecydowana większość respondentów opowiada się za pozbawieniem Karaliusa i Sacharuka mandatów poselskich.
Przewodnicząca Sejmu Irena Degutienė przyznała w środę, że jeśli nawet Sejmowi uda się w trybie pilnym przegłosować poprawki Statutu w sprawie odtajnienia głosowania, to zabraknie czasu na ich opublikowanie w Dzienniku Ustaw, dopiero po czym poprawki nabiorą mocy prawnej. Przewodnicząca tłumaczy, że parlament najwcześniej podczas posiedzenia 9 listopada będzie mógł przegłosować poprawki, lecz na ich opublikowanie do 11 listopada po prostu zabraknie czasu. Na 11 listopada zaplanowano bowiem głosowanie w sprawie Karaliusa i Sacharuka.
Tymczasem w środę, na posiedzeniu nadzwyczajnym parlamentu, przewodnicząca Irena Degutienė przedstawiła Sejmowi orzeczenie Sądu Konstytucyjnego w sprawie posłów Karaliusa i Sacharuka.