
Chociaż mieszkania w roku 2010 staniały średnio o 13 proc., najbardziej pożądanym kąskiem na rynku nieruchomości stały się mniejsze lokale i te starszego budownictwa. Analitycy przewidują, że w roku 2011 ceny będą stały w miejscu lub nieznacznie się podniosą, a popyt na nowe mieszkania zwiększy się jedynie w roku 2012.
— W grudniu cena 2-pokojowych nowych mieszkań do częściowego wykończenia w takich prestiżowych dzielnicach Wilna jak Antokol, Nowe Miasto lub Zwierzyniec wynosiła 4,4-6,6 tys. litów za 1 mkw. Natomiast w tych samym miejscu, ale jednak w starszym bloku za nieco niższą cenę, czyli 3,6-6,5 tys. litów za 1 mkw., można kupić 3-pokojowe wyremontowane mieszkanie. Oczywiście, my z żoną, mając ograniczone możliwości kredytowe, zdecydowaliśmy się na drugi wariant — wyjaśnia nam Stanisław, który z żoną za 350 tys. litów nabył wyremontowane, przestronne (o powierzchni 75 m kw) 3-pokojowe mieszkanie w starym bloku na Antokolu.
W końcu 2010 roku ceny mieszkań na rynku wileńskim w porównaniu z rokiem 2009 zmniejszyły się średnio o 10 proc., a w innych częściach Litwy — ok. 15 proc.
Jak powiedział Robertas Dargis, prezes Litewskiej Agencji Rozwoju Rynku Nieruchomości, banki w kryzysie bardziej krytycznie oceniały możliwości finansowe potencjalnych kupujących.
— Jednak obecnie zaczęto mówić o bardziej elastycznych warunkach udzielenia pożyczek. Myślę, że w roku 2011 warunki staną się łagodniejsze i ludzie będą mogli łatwiej zaciągnąć pożyczkę. A to, wiadomo, poruszy cały rynek nieruchomości — twierdzi Dargis.
Zdaniem Violety Klyvienė, głównego analityka na państwa bałtyckie banku „Danske”, ubiegły rok był „dnem” na rynku mieszkań i tylko pod koniec roku sytuacja zaczęła się zmieniać.
— Polityka kredytowa była dość konserwatywna, bezrobocie rosło, dochody mieszkańców malały. Natomiast koniec roku był już bardziej optymistyczny: malały tendencje spadania cen, rosła liczba transakcji, a i polityka banków staje się mniej konserwatywna — wyjaśnia Klyvienė.
Jej zdaniem, wzrost cen mieszkań w Wilnie jednak trzeba oceniać ostrożnie, ponieważ czynniki, które wpływają na polepszenie sytuacji na rynku (bezrobocie, brak wzrostu dochodów, emigracja), nadal nie napawają optymizmem.