
Choć statystyka wypadków drogowych i ich ofiar systematycznie maleje od lat, wobec czego Litwa już opuściła haniebną czołówkę listy krajów europejskich o najwyższej śmiertelności na drogach, to jednak wciąż mamy wiele do zrobienia, by nasze drogi stały się bezpieczniejsze.
A są wciąż niebezpieczne za sprawą tzw. „czarnych dziur”, których wiele jest na Wileńszczyźnie. Również w rejonie wileńskim — w Niemenczynie, gminie szaternickiej i pod Awiżeniami, gdzie na skrzyżowaniach co roku dochodziło do wypadków drogowych, w których niestety zginęło wielu ludzi. Jednak dzięki staraniom lokalnych władz, mieszkańców gmin i pomocy finansowej Unii Europejskiej już w tym roku w newralgicznych punktach na drogach zostaną wybudowane ronda, które zdecydowanie poprawią bezpieczeństwo tych „czarnych dziur”.
— Z mieszkańcami od lat błagaliśmy władze centralne, by pomogły w zabezpieczeniu tego miejsca i przez lata nie mieliśmy żadnej pomocy. Aż wreszcie doczekaliśmy się. Mamy nadzieję, że jeszcze w tym roku na skrzyżowaniu drogi przelotowej na Podbrodzie z naszą ulicą A. Mickiewicza będzie już bezpiecznie. Zostanie tu wybudowane rondo z przejściami dla pieszych i wysepkami bezpieczeństwa dla nich — mer miasta Niemenczyn, Mieczysław Borusewicz pochyla się nad planem budowy ronda pokazując nam, gdzie i co będzie zrobione. Wygląda imponująco. Jedziemy na miejsce. Tu jest mniej imponująco, bo na razie jest wielki plac budowy i mało ruchu.

— Trafiliśmy na przerwę obiadową, więc jest spokojnie — mówi mer i zapewnia, że prace trwają na całego i drogowcy uwijają się, żeby roboty skończyć w zaplanowanym terminie.
— Jeżeli nie będzie niespodzianek, to 1 września, z początkiem roku szkolnego, dzieciaki z okolic przylegających do ul. Mickiewicza będą mogły bezpiecznie „przeprawić się” przez drogę — zauważa Mieczysław Borusewicz. Jego uwaga jest bardzo wymowna, bo osiedle przy ulicy wieszcza, aczkolwiek jest od dawna w granicach miasteczka, to jednak dopiero w ostatnich latach poczyniło wielki skok urbanizacyjny.
Powstało tu wiele nowych domów, zarówno starych mieszkańców miasteczka, jak i nowych. Stąd więc wielu uczniów idąc codziennie do szkoły musi przejść przez szeroką drogę, co już jest ewentualnym zagrożeniem dla nich, szczególnie w młodszym wieku. Intensywny ruch na przelotowej drodze jeszcze bardziej zwiększa niebezpieczeństwo, a częsta nieodpowiedzialność kierowców je potęguje.
— Jest to bardzo niebezpieczne miejsce, bo skrzyżowanie jest przy samym moście przez Wilię. Na całej swej długości (a ma ponad 200 metrów — przyp. autor) chodniki zabezpieczają wysokie betonowe bariery, więc niejeden kierowca traci czujność i nie zawsze zwraca uwagę na znaki drogowe — tłumaczy nam starosta miasteczka. Ale, jak dodaje, jeszcze gorsza sytuacja jest z przeciwnej strony ruchu, bo droga z Podbrodzia do Niemenczyna leci przez teren zalesiony, który kończy się przed samym mostem i rzadki kierowca jadący tędy po raz pierwszy spodziewa się, że zaraz przed mostem może być skrzyżowanie z miejską ulicą.
— Na dodatek jest tu długi zakręt, a droga stacza się z góry, toteż mimo znaków ograniczenia prędkości kierowca nie zawsze zmniejsza szybkość, więc o nieszczęście tu nietrudno — wyjaśnia starosta.

Jeszcze bardziej dobitnie tłumaczą to statystyki wypadków w tym miejscu, szczególnie tych tragicznych w skutku. A co najważniejsze, najczęściej w tym miejscu giną dzieci, które muszą pokonywać drogę nie tylko idąc do szkoły, ale też latem udając się na pobliskie kąpieliska.
— Tam prowadzi leśna droga, która nieco dalej przed mostem krzyżuje się z drogą przelotową. Tam też wielokroć dochodziło do wypadków, niestety śmiertelnych, kiedy powracające znad jeziora dzieci wpadały wprost pod auta nadjeżdżające od strony Podbrodzia. Teraz i to miejsce zostanie zabezpieczone, bo ta leśna droga zostanie zamknięta, a będzie wybudowany nowy jej odcinek od ulicy A. Mickiewicza — tłumaczy Mieczysław Borusewicz. Do jeziora poprowadzi więc nie tylko bezpieczniejsza droga, ale też biegnące wzdłuż niej dróżki rowerowe oraz chodniki. A na razie, zanim budowa zostanie zakończona, miejsce to i skrzyżowanie, według tradycji ludowej „zabezpiecza” Opatrzność Boża.
— Postawiliśmy tu z mieszkańcami krzyż nieco z dala na usypanym kopcu, żeby Pan Bóg miał tu przejeżdżających i przechodzących ludzi w opiece — mówi mer Niemenczyna. I dodaje, że na łaskę Bożą nie trzeba było długo czekać, bo krzyż w dosłownym i przenośnym sensie uratował już jedno życie.
Chodzi o młodego kierowcę, którego rozpędzone BMW dosłownie przeleciało nad metalową barierą zabezpieczającą pobocze drogi i wylądowało kilkadziesiąt metrów dalej na pulchnej glebie dopiero co usypanego kopca z krzyżem.

— Kierowca wyszedł bez szwanku, a i samochód, jak na taki wypadek, niezbyt ucierpiał. Ale gdyby nie ten kopiec, to auto na pewno roztrzaskałoby się o pnie drzew stojących kilka metrów dalej. Trudno nawet wyobrazić, co w takim wypadku byłoby z kierowcą — zauważa Borusewicz. Mer pokazuje nam zdjęcia tamtego zdarzenia… Nie do wiary! Widocznie również kierowca nie mógł uwierzyć w swój szczęśliwy los, bo jak widać na zdjęciu, na pamiątkę sobie nagrywa komórką miejsce zdarzenia.
Opatrzność Boska czuwała również nad Edwardem Klonowskim, który na skrzyżowaniu Szumskiej drogi i biegnącej z Nowej Wilejki do Skojdziszek i dalej do Rudomina miał w swoim życiu aż trzy wypadki.
— Ostatni raz w 2006 roku. Samochód wtedy roztrzaskał się nie do naprawy, ale ja, na szczęście, niemocno ucierpiałem. Miałem złamane trzy żebra — opowiada nam Edward Klonowski. Po tamtym wypadku pan Edward wystarał się o postawienie krzyża przy tym skrzyżowaniu, na którym co roku dochodzi do wielu, również tragicznych w skutkach, wypadków.
— Za przyzwoleniem władz gmin szaternickiej i niemieskiej postawiłem ten krzyż w podziękowaniu Opatrzności Bożej oraz, żeby Bóg miał w opiece podróżujących tą drogą — mówi Edward Klonowski. A jako stary wiarus, datę na postawienie krzyża wybrał też nieprzypadkową — 17 września.
— W pamięć poległych żołnierzy w walce z okupantem — wyjaśnia.
— Jedni wierzą w zły omen, inni nie, ale coś na rzeczy jest, bo po postawieniu krzyża liczba wypadków tym miejscu zmniejszyła się w ciągu roku o ponad 30 procent i na szczęście nie doszło tu do wypadków śmiertelnych — mówi nam starosta gminy szaternickiej Wiesław Starykowicz.
Spotykamy się z nim właśnie na skrzyżowaniu, które dziś przypomina raczej wielki plac budowy.
— Musimy wyrównać poziom skrzyżowania, zanim wybudujemy tu rondo — tłumaczy nam kierownik prac, Titas Lukšas. Spółka „Sostinės gatvės”, w której pracuje Lukšas, prowadzi prace na tym skrzyżowaniu już od ponad miesiąca i chociaż wiele jest już zrobione, to jednak zakończenia prac nie widać.
— Zdążymy na czas — zapewnia nas kierownik prac. — Ostateczny termin mamy w połowie sierpnia, ale spodziewamy się, że skończymy może nawet w lipcu — dodaje Lukšas i pochyla się nad planem budowy rozłożonym na masce jego służbowego golfa.
— Na skrzyżowaniu powstanie rondo, które znacznie zwiększy bezpieczeństwo w tym miejscu, bo faktycznie tu jest jedna z tzw. czarnych dziur na litewskich drogach — mówi nam Titas, bo jak tłumaczy, zna się na temacie.
— Właśnie bronię magisterkę na temat „czarnych dziur”, które wciąż niestety są na naszych drogach — mówi.
Choć młody magister niezbyt wierzy w przesądy, to jednak przyznaje, że coś w tym jest, bo „czarne dziury” najczęściej są w miejscach, gdzie wcześniej były cmentarze, przez które sowieci budowali drogi.
— Faktycznie, ludzie mówią, że był tu kiedyś cmentarz, gdzie chowano samobójców, czy osoby bez ostatniego namaszczenia. Później cmentarz zlikwidowano, a część jego znalazła się pod tym skrzyżowaniem, więc ludzie kojarzą tę legendę z tragizmem tej „czarnej dziury” — opowiada nam starosta szaternicki i już się żegna, bo oprócz tej budowy, ma na swoim karku inne „dziury”.
— W asfalcie. Bo akurat prowadzimy w gminie prace remontowe dróg i ulic, więc wszystko trzeba dopilnować, żeby drogowcy załatali każdą dziurę na wszystkich drogach i ulicach miejscowości w gminie — wyjaśnia nam Wiesław Starykowicz. Starosta ubolewa, że finanse gminy nie pozwalają na wyasfaltowanie nowych dróg i ulic, ani nawet na ich kapitalny remont. Ale cieszy się, że w tym roku w gminie zostaną załatane wszystkie dziury.
— Na pewno tak będzie — zapewnia nas starosta i biegnie dalej pilnować „łatania dziur”. I z obawą, ale też podekscytowany oczekuje na przyszłoroczne plany budowy, bo jak wyjaśnił wcześniej, akurat zatwierdzono finansowanie projektu dla gminnej miejscowości Grygajcie, w której za rok, zgodnie z projektem, zostanie wyremontowana droga przecinająca miejscowość. Plany zakładają poszerzenie jezdni, budowę chodników i oświetlenia oraz niezbędnych komunikacji.
— Będzie lepiej niż na Alei Giedymina w Wilnie — półżartem, ale też z nadzieją, że tak będzie, mówi nam starosta.
Ale to za rok. A tymczasem głównym placem budowy jest remont skrzyżowania, a raczej budowa tu ronda, obok którego w perspektywie ma być też wybudowana stacja paliw.
Mniej atrakcyjne plany budowy są realizowane przy wjeździe do podwileńskich Awiżeń, gdzie w tym roku również powstaje rondo na skomplikowanym, toteż niebezpiecznym, skrzyżowaniu przy wylocie na szosę Wiłkomierską.