Więcej

    Premier kraju i mer stolicy dogadali się o finansowaniu

    Czytaj również...

    Mimo ogromnego zadłużenia finansów publicznych Wilno wciąż jest jednym  największym donatorów tzw. deficytowych regionów Fot. Marian Paluszkiewicz
    Mimo ogromnego zadłużenia finansów publicznych Wilno wciąż jest jednym największym donatorów tzw. deficytowych regionów Fot. Marian Paluszkiewicz

    Zadłużone na ponad 1 mld litów Wilno od przyszłego roku otrzyma większe finansowanie. Jeszcze więcej pieniędzy zostanie skierowanych z budżetu centralnego do stołecznego rok później.

    Chodzi jednak nie o to, że państwo będzie dofinansowywało stolice, lecz po prostu Wilnu zostanie zabranych mniej pieniędzy z tytułu podatku od osób fizycznych. Dotychczas bowiem miasto stołeczne, jako jedyne w kraju, większość swoich przychodów z tytułu podatku musiało odprowadzać do budżetu centralnego oraz na poczet innych, tzw. depresyjnych samorządów.

    We wtorek, 9 lipca, premier kraju Algirdas Butkevičius i mer stolicy Artūras Zuokas porozumieli się, że od przyszłego roku Wilno będzie mogło zatrzymać o 8 proc. (czyli w sumie połowę) podatku dochodowego, a od 2015 roku ta część wzrośnie do 55 proc. podatku.
    — Dzisiaj uzgodniono, że od przyszłego roku odliczenia podatku od osób fizycznych zostanie zwiększone z 42 proc. do 50 proc. Oczekujemy wobec tego, że nasze zadłużenie zacznie zmniejszać się — mer Wilna nie krył zadowolenia z osiągniętego z rządem porozumienia, ponieważ dług stolicy obecnie wynosi ponad 1,1 mld litów, czyli prawie tyle, co roczny budżet miasta.

    O zwiększenie finansowania, czyli o zabieranie miastu mniej pieniędzy, stołeczne władze zabiegały od lat. Jednak poprzedni prawicowo-liberalny rząd premiera Andriusa Kubiliusa był nieprzychylny wobec próśb stołecznych władz, które tworzyły partie opozycyjne wobec koalicji rządzącej w kraju. Po jesiennych wyborach parlamentarnych władzę w kraju przejęły ugrupowania centrolewicowe, które również w Wilnie współtworzą koalicję rządzącą. Toteż stołeczne władze oczekiwały, że odliczenia do budżetu miejskiego z tytułu podatku znacznie wzrosną już w tym roku, jednak rząd postanowił te odliczenia zwiększyć zaledwie o 2 proc. Ten wzrost, jak też inne zabiegi stołecznych władz, jak chociażby zakrojona na szeroką skalę kampania zachęcająca ludzi spoza miasta, ale pracujących w mieście do meldowania miejsca zamieszkania w Wilnie (gdyż podatek od osób fizycznych płaci się według miejsca zamieszkania), nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Jak wynika z danych Urzędu Statystycznego, choć liczba mieszkańców Wilna w ciągu ostatnich lat zaczęła rosnąć, jednak wzrosła też liczba wilnian seniorów, którzy nie są płatnikami podatku dochodowego.

    Jak stanowi prawo podatkowe, 38,4 proc. podatku od osób fizycznych trafia do budżetu centralnego. Pozostała część stanowi podstawę dochodów budżetów samorządów lokalnych. Jednak w przypadku Wilna, do budżetu stołecznego trafiało tylko 40 proc.  „samorządowej” części podatku. Reszta była rozdzielana między tzw. deficytowe samorządy. W sumie chodzi o setki milionów litów do podziału lub pozostawienia w Wilnie. Tymczasem w stołecznym powiecie tworzy się ponad 38 proc. krajowego PKB, czyli o wartości 40 mld litów. Jest to aż 142 proc. średniej krajowej PKB przypadającej na jednego mieszkańca.
    Według obliczeń stołecznego samorządu, do miejskiego budżetu trafia nieco ponad 200 litów podatku od każdej osoby otrzymującej minimalne wynagrodzenie. Warto tu jednak pamiętać, że wynagrodzenia w Wilnie są znacznie wyższe niż w innych regionach, co też wpływa na ostateczny wynik finansowy miasta. Mniejsze też jest bezrobocie, co do miasta przyciąga pracowników z okolicznych rejonów, a nawet Kowna. Jednak problem tu stanowi właśnie kwestia miejsca zamieszkania, gdyż pracujący w Wilnie spoza miasta podatek dochodowy płacą „u siebie”. Samorząd stołeczny obliczył, że wobec tego budżet miasta realnie otrzymuje nie 40 proc. od podatku dochodowego osób pracujących, a zaledwie 32 proc. Różnicę 8 proc. stołeczne wadze zaliczały również na poczet dotacji z Wilna dla innych samorządów.

    Żeby temu zapobiec, w 2011 roku władze miasta wystąpiły z apelem do pracujących w stolicy, żeby tu również deklarowali swoje miejsce zamieszkanie. Na ten cel przeznaczono samorządowe mieszkanie pod słynnym już adresem Al. Giedymina 24-40. W mieszkaniu tym mógł zameldować się każdy chętny spoza miasta. Do dziś pod tym adresem „mieszka” w sumie ponad 3 tys. osób. Jest to jednak tylko część osób, którzy ostatnio faktycznie lub „teoretycznie” przeprowadziły się do Wilna. Jak wynika z danych Urzędu Statystycznego, tylko w ciągu ostatniego roku do Wilna na stale przeniosło się 11 tys. osób, czyli o 56 proc. więcej niż w roku 2011 oraz aż o 67 proc. więcej niż jeszcze rok wcześniej.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...