
Histeria, jaką litewska prasa od tygodnia podsycała przed przybyciem do Wilna kibiców Lecha Poznań, ośmieszyła same media i służby mundurowe, które się jej poddały. Nie można więc wykluczyć, że prasa i funkcjonariusze w końcu zrobią wszystko, żeby sprowokować polskich kibiców i by usprawiedliwić swoje zachowanie.
— Dotarła do nas informacja, że na Litwie panuje histeria w związku z naszym przyjazdem, że będzie wzmożona kontrola na granicy, ale jak dotychczas nie odczuliśmy tego — w rozmowie z „Kurierem” powiedział Tomasz z klubu kibiców Lech Poznań. Nie wykluczył jednak, że dojdzie do prowokacji ze strony litewskich służb porządkowych.
— Dla nich, jak też dla mediów i litewskich polityków, byłoby to na rękę, gdyż usprawiedliwiliby tę histerię — powiedział Tomasz. Dodał też, że kibice przyjechali obejrzeć mecz i wesprzeć swoją drużynę, ale zapewnił, że wobec prowokatorów „nie pozostaną dłużni”.
Dziennikarze i funkcjonariusze policji i straży granicznej od środy wieczór czyhali na kibiców z Polski już na samej granicy. Do zamknięcia czwartkowego numeru gazety nie odnotowano jednak żadnego poważnego incydentu z udziałem polskich kibiców. Za najpoważniejszy z nich uznano napis „Wilno polskie”, który pojawił się na ścianie tunelu pod koleją przy ul. Geležinkelio. I choć policja nie zatrzymała autorów napisu, to jednak media jednoznacznie skojarzyły go z pojawieniem się w Wilnie fanów Lecha.
Fanów Lecha śmieszą medialne insynuacje, aczkolwiek nie ukrywają, że Wilno dla nich jest polskim miastem.
— Wilno w świadomości kibiców Lecha zawsze będzie polskim — powiedział nam Tomasz. Zauważył też, że wbrew oczekiwaniom litewskich mediów, polscy kibice w Wilnie nie robią burd, natomiast wiele zwiedzają.
Dodał też, że jadąc do Wilna oczekiwał bardziej ostrej kontroli granicznej.

Tymczasem ani wyniki kontroli granicznej, ani kontroli policyjnej na trasie od granicy do Wilna, ani też patrole w samym Wilnie nie przyniosły oczekiwanej przez media sensacji. Dlatego prasa musiała zadowolić się opisywaniem przypadku „drobnego naruszenia porządku publicznego” przez Polaka na dworcu kolejowym, czy też przypadku załatwienia potrzeby fizjologicznej przez jednego z kibiców w miejscu publicznym (na przydworcowej ulicy Sodų).
Jak się dowiedzieliśmy, polscy kibice nie mieli też problemów z nabyciem biletów na czwartkowy mecz Lecha z Žalgirisem, aczkolwiek litewski klub wprowadził zmiany w sprzedaży. Bilety — tylko dwa — można było kupić wyłącznie za okazaniem litewskiego dowodu osobistego. Tymczasem według poznaniaków, prawie wszyscy kibice mają wejściówki na stadion. Według ich szacunków do Wilna przyjechało około 500-600 osób. Fani Lecha będą też mieli wsparcie ze strony kibiców miejscowego klubu Polonia Wilno, którzy tradycyjnie konfrontują z kibicami Žalgirisu.

— Będziemy kibicowali dobrej piłce, ale na pewno nie Žalgirisowi — powiedział nam jeden z kibiców Polonii Wilno.
Na dobry mecz liczą też fani Lecha.
— Lech jest dobrą drużyną i na pewno wygramy. Mniejsza o to, z jakim wynikiem — powiedział kibic Tomasz.
W czwartek po południu, kiedy doniesienia policyjne wciąż milczały o oczekiwanych rozróbach kibiców Lecha, ich temat zaczął schodzić na dalsze pozycje litewskich portali. Największy z nich — Delfi.lt — nawet nie ukrywał swego sfrustrowania, że od tygodnia nakręcana na portalu histeria nie sprawdziła się.
„Kibice »Lecha« w Wilnie nie śpieszą wywoływać zamieszek, lecz pocieszają się zwiedzaniem” — po południu napisał portal zamieszczając galerię zdjęć z wileńskich wycieczek polskich kibiców.
Całą histerię zjadliwie podsumował jeden z komentatorów portalu: „Dziś z rana zauważyłem, że z lodówki zniknęła mi kiełbasa! Dziękuję dziennikarzom. Teraz wiem, że winni temu są polscy kibice” — napisał internauta.