Więcej

    Żebractwo… stylem życia

    Czytaj również...

    Żebractwo to zawód Różyczki i... jest w nim doskonała! Fot. Marian Paluszkiewicz
    Żebractwo to zawód Różyczki i… jest w nim doskonała! Fot. Marian Paluszkiewicz

    Wilno. Aleja Giedymina. Na ławeczce siedzi siwowłosy mężczyzna w podeszłym wieku. Uśmiecha się, ale z pewnym smutkiem… Obok szyld z trójkolorową flagą na którym widnieje napis: „Zatrzymaj się! Wesprzyj fotografa!”.

    73-letni Kostas Šukevičius jest pierwszą osobą, która otrzymała oficjalne zezwolenie samorządu miasta Wilna na… żebractwo. Co prawda, terminem „żebractwo” działania Šukevičiusa określają mieszkańcy miasta i media. Z kolei stołeczne władze twierdzą, że jest to „zwyczajna akcja uzyskiwania wsparcia dla projektu”.
    ― Zbieram pieniądze na realizację swego projektu fotograficznego. Tworzę panoramy litewskich miejscowości i publikuję je w Internecie. Dotychczas robiłem zdjęcia i podróżowałem po Litwie za własny koszt. Jednak teraz źródłem moich dochodów jest tylko skromna emerytura i już nie mogę sobie pozwolić na ulubione zajęcie… ― tłumaczy nam Kostas Šukevičius.

    Mężczyzna zwrócił się do samorządu prosząc o wsparcie projektu. Finansowej pomocy nie otrzymał.
    ― Rozumiem, że miasto nie ma pieniędzy, aby wspierać wszystkie proponowane projekty. Jestem wdzięczny, że przynajmniej otrzymałem oficjalne pozwolenie na taki sposób uzyskiwania środków. Mam prawo przebywać tutaj w dni robocze, od godziny 10 do 14 ― mówi Šukevičius, autor portalu internetowego panoramas.lt, gdzie publikuje swoje prace. ― Zebrałem niezbyt wiele, zaledwie kilkaset litów. Ale tego wystarczy, aby zapłacić za paliwo podczas następnej podróży.

    Uliczni muzykanci dopełniają koloryt miasta Fot. Marian Paluszkiewicz
    Uliczni muzykanci dopełniają koloryt miasta Fot. Marian Paluszkiewicz

    Na portalu Šukevičius zamieścił już ponad 2,5 tys. fotografii panoramicznych, wykonanych na Litwie i Białorusi. W sąsiednim kraju uwieczniał na zdjęciach obiekty historyczne z czasów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Galerię fotografii Šukevičiusa oglądają nie tylko mieszkańcy naszego kraju ― do portalu zagląda też wiele użytkowników za granicą.
    ― Jednym z głównych celów mojego wirtualnego albumu jest sławienie imienia Litwy poza jej granicami. Pragnę też dla przyszłych pokoleń zachować uwiecznione na zdjęciach zabytki, przyrodę naszego kraju, nasze wsie i miasteczka, ludzie. Wszystko kiedyś zmieni się i przeminie, jednak to, co zostało uwiecznione na fotografiach, pozostanie na wieki ― mówi nam autor panoram.

    Inni ludzie sztuki nie popierają pomysłu Šukevičiusa, twierdząc, że żebrowanie jest poniżające, a jeżeli ktoś nie może pozwolić sobie na ulubione zajęcie, należy z tego zrezygnować.
    Pewną dozę krytyki Šukevičius otrzymał też od stołecznych władz. Dotyczyła ona przede wszystkim tego, w jaki sposób mężczyzna prosi mieszkańców o pomoc. Fotografowi nakazano, aby prosił pieniędzy „nie do czapki, a do rąk”. Także napis na stoisku „Wesprzyj fotografa!” polecono zamienić na „Wesprzyj projekt!”.
    Natomiast sam Šukevičius twierdzi, że nie krępuje go taki nietypowy sposób zbierania środków i nie zamierza nic zmieniać.
    ― Gdybym prosił pieniędzy wyłącznie dla siebie, byłoby niewygodnie. Ale ja nie mam czego się wstydzić, bo nie przepijam tego, co udaje się uzbierać. Nie dla siebie zbieram środki, a dla Litwy. Ludzie, którzy mi dają po kilka litów, dokładają się do pięknego dzieła i jestem im za to bardzo wdzięczny ― mówi fotograf.

    Przechodni raczą nie zauważać żebraków Fot. Marian Paluszkiewicz
    Przechodni raczą nie zauważać żebraków Fot. Marian Paluszkiewicz

    Idziemy dalej. Ulica Zamkowa, jak zwykle pełna turystów, handlowców upominkami i sympatycznych dziwaków. Wśród ulicznego hałasu donosi się dźwięk gitary. Młody ciemnowłosy mężczyzna siedząc przy ścianie gra melodię w hiszpańskim rytmie. Do leżącego obok futerału na gitarę przechodnie wrzucają monety. Jednak 28-letni Krisas (w rzeczywistości Kristijonas, jednak woli, aby go nazywano skróconym wariantem imienia) nie sądzi, że zajmuje się żebractwem.

    ― Nie proszę o pieniądze. Ludzie widzą otwarty futerał i sami wrzucają tam monety. Po prostu lubię grać na gitarze, a pieniądze to przecież dodatkowy bonus! ― wzruszając ramionami tłumaczy muzykant. ― Jeżeli jednak ktoś chce określić mnie jako żebraka, to proszę bardzo. Ja raczę nie zawracać sobie głowy określeniami i jakimiś granicami.
    O „jakichś granicach” Krisas mówi dosłownie. Twierdzi, że odwiedził już prawie wszystkie państwa Europy. Powstaje pytanie, skąd są pieniądze na podróże, skoro mężczyzna zarabia muzykując na ulicy?

    ― Zwykle podróżuję autostopem albo pociągiem. W miastach, do których przyjeżdżam, zwykle znajduję tymczasową pracę. Byłem już barmanem, kelnerem, muzykowałem na ulicach różnych miast, sprzedawałem owoce na rynku, zbierałem pomarańcze i truskawki, pracowałem w piekarni, sadziłem kwiaty w Holandii ― mówi Krisas, planujący w październiku wybrać się do Barcelony, która jest jednym z jego ulubionych miast.
    Będąc w Wilnie mężczyzna uczy gry na gitarze. Dla otrzymania skromnych, ale stałych, dochodów, wynajmuje swoje mieszkanie. Sam tymczasem mieszka u rodziców.
    ― W piwnicy urządziłem sobie pokój, gdzie spędzam noce w ciągu kilku miesięcy w roku. Ale tylko w ciepłą porę roku. Nie znoszę zimy i zwiewam stąd, gdy mam taką możliwość ― opowiada Krisas. ― Nie martwię się, że na razie nie mam stałej pracy i czasem muszę płacić za obiad pieniędzmi, które dają mi przechodni. Jednak czuję się wolny i poznaję świat pod bardzo ciekawym kątem. Taki jest mój styl życia ― filozoficznie podsumowuje.

    Kostas Šukevičius zbiera pieniądze na realizację projektu fotograficznego Fot. Marian Paluszkiewicz
    Kostas Šukevičius zbiera pieniądze na realizację projektu fotograficznego Fot. Marian Paluszkiewicz

    Kontynuujemy spacer po wileńskiej Starówce.
    Dzisiaj, niestety, nie udaje się jej spotkać, ale każdy wilnianin na pewno ją widział przynajmniej raz w życiu. Nazywają ją „panelė Rožytė”, czyli panienka Różyczka. Bardzo kolorowo i niemal teatralnie ubrana starsza pani, zawsze w kapeluszu, z jaskrawym makijażem na twarzy. Ponad 30 lat spaceruje starymi uliczkami, prosząc u przechodnich trochę drobnych na kawę czy bułeczkę. Chętnie pozuje turystom do zdjęć, a oni w swoją kolej odwdzięczają się jej kilkoma litami lub poczęstunkiem. W ciągu kilku dziesięcioleci Różyczka stała się swoistym symbolem Wilna. Mieszkańcy, obok niechlubnego określenia „żebraczka”, dodają jednak z uśmiechem: „Ale najbardziej stylowa!”.

    ― Żebractwo to zawód Różyczki i jest w nim doskonała! Zarabia chyba nawet więcej ode mnie. Sama czasem zastanawiam się, czy by nie warto zająć się takim biznesem? ― żartuje Alina, kelnerka jednej z kawiarenek przy ulicy Zamkowej. ― Od czasu do czasu kupuje tutaj kawę z mlekiem. Często częstują ją sami klienci. Nie tolerujemy żebraków i nie pozwalamy, żeby przeszkadzali naszym klientom. Jednak panienka Różyczka to co innego, przymykamy na nią oczy.
    Jeżeli na Różyczkę przechodni reagują dosyć przychylnie, to od następnego bohatera naszego artykułu raczą odwracać spojrzenie.

    Ostra Brama. Pod arką stoi młody chłopak. Brudne ubranie, szarawy kolor skóry, strupy na rękach i twarzy, puste spojrzenie i przykry zapach. Wyciąga do przechodnich dłoń, „Dajcie na jedzenie” ― mówi żałośnie. Obok zatrzymuje się kobieta, otwiera portmonetkę, jednak po chwili, zamiast dać chłopakowi pieniędzy, pyta: „A może lepiej kupię tobie coś do zjedzenia?”. „Nie, nie trzeba, po co pani ma fatygować się? Sam coś kupię” ― odpowiada żebrak ciągnąc dłoń w stronę kobiety z portmonetką. Ona daje mu kilka litów i odchodzi.
    Zapytany, dlaczego będąc w młodym wieku nie poszukuje pracy, chłopak odpowiada, że nie jest nigdzie potrzebny.
    ― Nie ma pracy, nigdzie mnie nie biorą… Jestem inwalidą, nie mogę ciężko pracować fizycznie. Do umysłowej pracy też się nie nadaję, bo nie mam wykształcenia ― mówi. Co prawda, nie przyznaje się, jaką właśnie ma niepełnosprawność.

    W odpowiedzi na pytanie, czy zażywa alkohol lub narkotyki, opuszcza spojrzenie w dół i kiwa. Więcej nie ma chęci rozmawiać. Dziękuje tylko, gdy otrzymuje swoje kilka litów.
    Większość mieszkańców nie wierzy w usprawiedliwienia takie jak brak pracy czy straszne choroby. 26-letnia Renata z Wilna regularnie chodzi do kościoła i po nabożeństwie zawsze zwraca uwagę na stojących przy drzwiach żebraków.
    ― Kiedyś dawałam dla nich po kilka litów. Dawałam, dopóki nie dowiedziałam się, że ci ludzie sami nie chcą sobie pomóc ― opowiada kobieta. ― Wiele organizacji, takich jak np. „Caritas”, organizuje dla nich rehabilitację, proponuje pomoc w poszukiwaniu pracy. Jednak gdy ci ludzie zostają odmyci i nakarmieni, wracają na ulicę. Niestety, większość tych ludzi nie chce wędki, a tylko samej ryby…

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Krótka historia praktycznego orzechołoma

    Gdy słyszy się kombinację słów „dziadek do orzechów”, natychmiast nasuwają się skojarzenia ze wzruszającą baśnią E.T.A. Hoffmanna, z niezrównaną muzyką baletową Piotra Czajkowskiego i z Bożym Narodzeniem. Drewniany dziadek jest jednak znacznie starszy niż bajka o nim. Drewniany zgniatacz orzechów,...

    Wilno dostarczy rozrywki także tej zimy

    Bożonarodzeniowe imprezy, lodowisko, festiwale teatralne i filmowe, międzynarodowe targi książki – to tylko kilka powodów, by nawet zimą nie nudzić się w Wilnie. Wilno ubiera się właśnie w swoją najpiękniejszą szatę, by na ponad miesiąc zanurzyć swoich mieszkańców i gości...

    Umowa podpisana, ale strajk nauczycieli nadal realny

    2 grudnia, po strajku ostrzegawczym pedagogów, podpisana została zrewidowana umowa zespołowa pracowników oświaty i nauki. Dokument podpisał premier Saulius Skvernelis, minister oświaty, nauki i sportu Algirdas Monkevičius oraz liderzy czterech związków zawodowych ze sfery oświaty. Część oświatowców krytykuje jednak...

    Prosty krok, by śmieci zyskały nowe życie

    Konieczność segregacji odpadów nigdy wcześniej nie była tak ważna jak dziś. Śmieci każdy, lecz nie każdy odpowiedzialnie zarządza produkowanymi przez siebie odpadami. Warto więc sobie uświadomić, jak to robić właściwie. Nigdy wcześniej produkowanie i nabywanie rzeczy nie było tak łatwe...