Pod koniec ubiegłego roku rozgorzała się dyskusja o przygotowywanej w Sejmie Ustawie o Narodowej Pamięci Historycznej. Nowa reglamentacja oburza historyków, którzy dopatrują się w nowym prawie próbę przywrócenia cenzury. Autorzy projektu tłumaczą się, że chodzi głównie o uregulowanie prawne upamiętniania ważnych dat historycznych. Ustawa miała wejść w życie już od 1 stycznia br., jednak debaty na jej temat przeciągnęły się.
Zdaniem dyrektora Litewskiego Instytutu Historii, Rimantasa Miknysa, nie chodzi o wyznaczanie obchodów ważnych dat historycznych, czy dni świąt państwowych i tradycyjnych, czym autorzy tłumaczą potrzebę proponowanej reglamentacji prawa. Ustawa bowiem przewiduje reglamentację w zakresie „polityki historycznej”, do realizacji której byłaby powołana Rada Historycznej Pamięci Narodowej.
I choć autorzy zarzekają się, że Rada nie miałaby charakteru instytucji politycznej, a politycy nie mogliby uczestniczyć w jej pracy, jednak proponowany sposób formowania Rady poddaje w wątpliwość te zapewnienia. Projekt ustawy przewiduje, że obok kanclerza Sejmu, który pełniłby też stanowisko prezesa Rady, kanclerza rządu, urzędu prezydenta oraz przedstawicieli Akademii Nauk, w skład Rady byliby powoływani przedstawiciele takich organizacji jak „Sąjūdis”, czy też Związku Więźniów Politycznych i Zesłańców, które aczkolwiek oficjalnie mają charakter instytucji społecznych, jednak politycznie współpracują z prawicowymi ugrupowaniami, które często interpretują historię na swój sposób.
Zdaniem Miknysa, Rada miałaby więc pewne uprawnienia polityczne i mogłaby narzucać swoje stanowisko.
— Taka ustawa w społeczeństwie demokratycznym byłaby więc narzędziem kontroli i cenzury. Przynajmniej ustawa stwarza takie możliwości — mówi dyrektor Instytutu.
Jako przykład możliwego politycznego reglamentowania historii naukowcy często przytaczają wybuch powstania 23 czerwca 1941 roku.
Dla jednych, zwłaszcza ugrupowań prawicowych, powstanie to było zrywem społeczeństwa do niepodległości, tymczasem dla innych powstanie kojarzy się z początkiem Holokaustu na Litwie, kiedy w krótkim czasie wymordowano kilkanaście tysięcy litewskich Żydów. Według projektu ustawy dzień 23 czerwca miałby być dniem pamiętnym, a jego obchody rocznicowe obligowałyby wszystkich obywateli do świętowania tego dnia, na co wskazuje 4 akapit 5 artykułu ustawy.
Według historyków, podobne traktowanie historycznych, zwłaszcza kontrowersyjnych faktów, właśnie wykluczałoby naukową debatę w tym zakresie. Zaś jakiekolwiek, nawet naukowe kwestionowanie ustaleń Rady, byłoby traktowane jako naruszenie prawa.
Zdaniem profesora dr hab. Jarosława Wołkonowskiego, dziekana Wydziału Ekonomiczno-Informatycznego filii w Wilnie Uniwersytetu w Białymstoku każde państwo prowadzi swoją politykę historyczną, której celem jest przekazanie następnym pokoleniom ważnych wydarzeń, postaci, o których należy pamiętać.
— Mieści się to w tym nurcie, który obecnie dominuje w Europie — mówi dr hab. Wołkonowski. W 2010 roku prowadził badania na temat „Polityka historyczna Litwy w latach 1990-2010. Aspekt polski”. Pokazują one tendencje i nurty, jakie dominują w formowaniu litewskiej polityki historycznej.
Na podstawie analizy nazw ulic, placów i zaułków na Litwie naukowiec doszedł do wniosku, że najwięcej nazw ulic pochodzi z okresu 1250-1430 (494). „Książę Witold i jego rodzina absolutnie dominują w tej grupie nazw. Kolejny okres, który jest najdłuższym z badanych, lata 1430-1795, jest najmniej reprezentowany na Litwie w nazwach ulic (tylko 61). Kolejne trzy okresy reprezentowane są mniej więcej podobnie: 313 nazw z okresu 1795-1918, 255 nazw z okresu 1918-1939 i 298 nazw ulic z okresu 1940-2010” — czytamy w referacie „Polityka historyczna Litwy w latach 1990-2010. Aspekt polski”.
Z badań Wołkowskiego wynika też, że społeczeństwo litewskie chętnie przyjmuje nazwy grup etnicznych zamieszkujących poszczególne regiony kraju, gdzie najmocniej jest wyrażona grupa Żmudzinów (73 nazwy), zaś o wiele mniej — inne mniejszości narodowe i etniczne zamieszkałe dzisiaj lub wcześniej te tereny (Karaimi, Polacy — po 4 nazwy). Istnieje też pewien etos nazwy „Wileńska”. „Podsumowując powyższe dane widać, że w nazwach ulic najmocniej są reprezentowani książę Witold (i jego rodzina) oraz miasto Wilno. Najmniejszy udział w nazwach ulic ma najdłuższy okres (1430-1795) unii Litwy z Polską i gdy powstała pierwsza w Europie konstytucja” — konstatuje naukowiec. Według jego ustaleń, w 2010 roku na Litwie była tylko jedna ulica Konstytucji 3 Maja w Ejszyszkach, zamieszkałych głównie przez polską mniejszość.
Po obchodach w 2011 roku jubileuszu uchwalenia Konstytucji sytuacja zmieniła się, bo dziś na Litwie jest już kilkanaście ulic 3 Maja, jednak większość ich pojawiła się na Wileńszczyźnie, gdzie dominuje żywioł polski.
„(…) Dynastia Jagiellonów, Konstytucja 3 Maja i pozostałe wydarzenia oraz postacie z okresu Rzeczpospolitej Obojga Narodów jak w nazewnictwie ulic, tak i w podręcznikach, praktycznie ujęte są marginalnie, albo w ogóle brak jest danych. Podręczniki szkolne najczęściej ukazują stronę polską jako przebiegłą i podstępną, mającą na celu włączyć tereny WKL do Polski (…)” — czytamy we wniosku badań prof. Wołkonowskiego. Na ich podstawie naukowiec dochodzi do wniosku, że wynika z nich określona metodyka budowania zbiorowej pamięci historycznej, która ma zostać wykreowana opierając się na części historycznej — gloryfikacja Witolda i WKL — i współczesnej, związanej z wydarzeniami XX i XXI wieków.