43 400 litów (około 53 tys. złotych) grzywny, czyli prawie całą roczną pensję z dodatkami i premiami, ma zapłacić dyrektor administracji samorządu rejonu solecznickiego Bolesław Daszkiewicz za nieusunięcie polskich tablic z nazwami ulic. Paradoksem litewskiego wymiaru sprawiedliwości jest to, że sądy również karzą tych, którzy usuwają te tablice.
Wileński Sąd Okręgowy orzeczenie w sprawie Daszkiewicza przyjął w Wigilię Świąt Bożego Narodzenia. Na zapłacenie kary Daszkiewicz ma miesiąc od ogłoszenia orzeczenia, czyli do 6 lutego.
Decyzja litewskiego sądu wywołała oburzenie polskiej mniejszości na Litwie. Wiceprzewodnicząca Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, posłanka Wanda Krawczonok, orzeczenie sądu nazwała „skandalicznym i podjętym na polityczne zamówienie sił nacjonalistycznych”.
„Mamy do czynienia z represjami i łamaniem podstawowych praw człowieka, praw do używania swego języka ojczystego.
To prowokacyjne orzeczenie sądowe już wywołało burzę niezadowolenia i protestów, które — wszystko na to wskazuje — będą się tylko wzmagały. Odpowiedzialność za wzniecanie waśni narodowościowych spada na konserwatystę, pełnomocnika rządu w powiecie wileńskim, który wciągnął sądy do procesów politycznych, jak też sam Wileński Sąd Okręgowy, który, jak widzimy, orzeka na polityczne zamówienie” — portalowi L24.lt powiedziała Krawczonok. Wyraziła też ubolewanie z powodu sytuacji, gdy kary są nakładane za używanie języka ojczystego przez polską mniejszość narodową w miejscowościach, gdzie stanowi ona prawie 80 procent.
„To orzeczenie sądu jest nie tylko niezrozumiałe, lecz wręcz szkodliwe, totalnie bowiem kompromituje nasz kraj na arenie międzynarodowej. Nakładanie tak drakońskich kar za używanie swego języka ojczystego obok języka państwowego w napisach umieszczanych na domach prywatnych jest niedopuszczalne” — powiedziała posłanka AWPL. Zaznaczyła, że orzeczenie sądu jest stricte polityczne, co z kolei w negatywnym świetle stawia sądownictwo Litwy.
Wiceprzewodniczący Sejmu, poseł Gediminas Kirkilas, uważa z kolei, że taką decyzję sądu warunkuje brak obowiązującej Ustawy o Mniejszościach Narodowych.
„Mam nadzieję, że koalicja rządząca znajdzie w sobie siły, by przyjąć Ustawę o Mniejszościach Narodowych” — powiedział dla Radia Znad Wilii Gediminas Kirkilas. Zauważył przy tym, że rok wyborczy nie jest najlepszym czasem spełnienia postulatów polskiej mniejszości. Kirkilas zgodził się z opinią Krawczonok, że orzeczenie sądu kompromituje Litwę na arenie międzynarodowej.
Skandaliczne orzeczenie litewskiego sądu ws. polskich tablic głośnym echem odbiło się w polskich mediach. O sprawie poinformowały największe stacje TV, rozgłośnie radiowe, portale i gazety. Piszą one o „drakońskiej”, „gigantycznej” czy też „horrendalnej” karze za polskie nazwy ulic, co określają „dyskryminacją” i „walką” z polską mniejszością na Litwie.
Tymczasem Polacy na Litwie konsolidują się i zapowiedzieli, że zrobią zrzutę na karę dla litewskich władz. Od kilku miesięcy są zbierane środki na specjalne konta, z których są płacone grzywny za polskie tablice, ponieważ grzywna ws. tablic nałożona przez Wileński Sąd Okręgowy jest największa, ale bynajmniej nie jedyna. Bolesław Daszkiewicz już wcześniej był wielokrotnie karany przez sądy niższych instancji i jak przyznaje, zapłacił już ponad 2 tys. litów grzywny. Przez sądy karana grzywnami jest również dyrektorka administracji samorządu rejonu wileńskiego Lucyna Kotłowska, która w opinii sądów również ignoruje nakaz usunięcia polskich tablic. Do sądów nie docierają argumenty dyrektorów, że administracja nie może zmusić mieszkańców prywatnych posesji do zdjęcia tablic, które sami mieszkańcy tam zawiesili. Tymczasem polskie nazwy z budynków publicznych przez administrację samorządów zostały usunięte zgodnie ze wcześniejszymi nakazami sądów.
Spór o polskie tablice trwa już od 2007 roku na wniosek namiestnika rządu na powiat wileński. Polacy tłumaczą się, że tablice zostały zamieszczone zgodnie ze wcześniejszą Ustawą o Mniejszościach Narodowych. Stara ustawa wygasła w roku 2010, a nowej, mimo obietnic polityków, wciąż nie ma.
Przewrotność całej sytuacji odzwierciedla też ten fakt, że przed kilkoma laty litewski sąd upomniał Mantasa Malukasa, który w reality show „Kocham Litwę” przed kamerami telewizyjnymi, demonstracyjnie zerwał z prywatnego domu w Ejszyszkach (rejon solecznicki) tabliczkę z polską nazwą ulicy.
Sąd Dzielnicowy Rejonu Solecznickiego potraktował to jako zniszczenie cudzego mienia i wymierzył Malukasowi najłagodniejszą z możliwych kar. W świetle tej sytuacji, orzeczenie Wileńskiego Sądu Okręgowego kompromituje wymiar sprawiedliwości, bo nakłada horrendalną karę na dyrektorów administracji za to, że nie robią tego, co w przypadku bohatera reality show inny sąd potraktował jako niszczenie cudzego mienia.