Mający problemy z nadużywaniem alkoholu i przemocą w rodzinie poseł Egidijus Vareikis z opozycyjnej partii konserwatywnej Związku Ojczyzny-Chrześcijańscy Demokraci Litwy (ZO-ChDL) postanowił zostać w Sejmie.
Poseł powiedział dziennikarzom, że nie złoży mandatu, bo udało mu się wyleczyć „z depresji” i jest „zdrowy”.
Kierownictwo konserwatystów wcześniej apelujące do posła o złożenie mandatu i niekompromitowania partii — poparło decyzję Vareikisa.
Problemy z nadużywaniem alkoholu przez posła były tematem wczorajszego (16 stycznia) spotkania frakcji konserwatystów z posłem. Vareikis, który już trzykrotnie był wybierany do Sejmu z listy ZO-ChDL, zawiesił członkostwo w partii w maju ubiegłego roku, kiedy to w swoim domu pobił żonę. W tej sprawie interweniowała policja, a sam poseł został odwieziony do wileńskiego Centrum Zdrowia Psychicznego. Był pijany.
Żona zdradziła wtedy, że po trzyletniej przerwie poseł sięgnął po alkohol.
— Gdy człowiek leczy się od alkoholizmu i wypije, staje się to, co się właśnie stało w maju 2013 roku — powiedziała dziennikarzom małżonka Vareikisa. Do awantury domowej doszło 4 maja wieczorem. Później małżonka przebaczyła posłowi, jednak jak się później okazało, powrót Vareikisa do alkoholu nie był przejawem chwilowej słabości.
We wrześniu ubiegłego roku na Wileńskim Lotnisku dziennikarze przyłapali prawdopodobnie pijanego posła. Vareikis leciał w delegację służbową do Rzymu. Po tej awanturze poseł nie wrócił w terminie z delegacji, więc rodzina zwróciła się do policji o znalezienie zaginionego polityka. Poseł został znaleziony, ale od września nie pojawiał się w Sejmie. Powrócił niedawno. Oznajmił, że był na kuracji i leczył się od depresji. W biurze rachunkowości Sejmu złożył jednak kwity na rozliczenie się z wydatków za działalność poselską. Dziennikarzom tłumaczył się lakonicznie, że chorujący poseł nie przestaje być posłem, a wszystkie wydatki były związane z działalnością poselską.
Po powrocie do Sejmu posła kierownictwo partii konserwatywnej zaapelowało do niego, żeby złożył mandat i przestał kompromitować partię. Na zastanowienie się Vareikis miał tydzień. Wczoraj minął właśnie termin ultimatum, jednak poseł nie posłuchał szefostwa partyjnego i oświadczył, że nie złoży mandatu.
Po spotkaniu frakcji konserwatystów z Vareikisem wiceprzewodnicząca Sejmu i wiceprezes ZO-ChDL, posłanka Irena Degutienė, powiedziała dziennikarzom, że partia „uszanuje” decyzję posła i „pomoże mu w walce z jego problemami”. Degutienė tłumaczyła też, że obecność posła wśród kolegów pomoże mu łatwiej walczyć z nałogiem. A żeby pomoc była bardziej skuteczna, konserwatyści postanowili, że Vareikis więcej nie pojedzie w żadną delegację za granicę.
Wydaje się jednak, że pomoc konserwatystów uwarunkowała nie tylko choroba posła, ale też jego sytuacja finansowa. W kuluarach sejmowych mówiło się, że konserwatyści nalegali na złożeniu przez Vareikisa mandatu w zamian za załatwienie dobrej pracy. Nie wiadomo więc, czy poseł nie zgodził się na proponowane mu oferty, czy też konserwatyści nie znaleźli odpowiedniego miejsca pracy, które sprostałoby potrzebom finansowym polityka. Jak wynika bowiem z deklaracji majątkowej Vareikisów, poseł ma zaciągnięty kredyt mieszkaniowy i ma do spłacenia bankom jeszcze ćwierć miliona litów. Poseł mieszka w kupionym na kredyt domu w jednym z podwileńskich osiedli willowych.
Kłopoty alkoholowe posła mają już długą historię. Jego słabość do napojów wyskokowych po raz pierwszy na jaw wyszła w roku 2008, kiedy Vareikis został zatrzymany za prowadzenie pod wpływem alkoholu. Wtedy „nadmuchał” 1,37 promila. Sam poseł tłumaczył się, że wraca ze spotkania z wyborcami, na którym poczęstował się lampką wina. Te tłumaczenia jednak nie pomogły, bo poseł został ukarany grzywną w wysokości 1 000 litów oraz na miesiąc był pozbawiony prawa jazdy. Po tym incydencie poseł powiedział, że to będzie dobra dla niego nauczka i złożył publiczne przeprosiny oraz obietnicę abstynencji. Ubiegłoroczne wydarzenia dowodzą, że obietnicy trzymał się co najmniej przez kilka lat.
Kierownictwo konserwatystów wierzy, że Vareikisowi uda się pokonać swoje uzależnienie i poseł więcej nigdy nie sięgnie po kieliszek.