Litewskie władzy nie mają spójnej koncepcji bezpieczeństwa państwa w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainie. Jeszcze kilka lat temu, podczas rosyjskiej napaści na Gruzję, śp. prezydent Lech Kaczyński apelując do partnerów Unii Europejskiej i NATO o powstrzymanie Rosji, podkreślał, że jeśli Zachód tego nie zrobi, to następną po Gruzji będzie Ukraina, a potem kraje bałtyckie i Polska.
Dziś z taką opinią zgadza się wielu analityków, poczynając od samej Moskwy, przez Berlin i Paryż, na Waszyngtonie kończąc. Zaniepokojenie taką perspektywą wyraża również Estonia, a jej przywódcy apelują do władz w Wilnie o usprawnienie swojej obronności.
Tymczasem politycy na Litwie wydaje się, nie mają wspólnej zgody co do wzmacniania swoich systemów bezpieczeństwa ani nawet w ocenie wydarzeń wokół ukraińskich.
Bo jeśli prezydent Dalia Grybauskaitė mówi o konieczności zwiększenia jeszcze w tym roku nakładów na obronność, to minister obrony Juozas Olekas odpowiada, że większych wydatków nie będzie, bo na razie są wystarczające, bezpieczeństwo zaś kraju jest zapewnione.
W sprawie ocen wydarzeń na Ukrainie z Wilna znowu słyszy się dwugłos.
Bo jeśli minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius, nie czekając na partnerów Unii i NATO proponuje wprowadzenie przez Litwę sankcji wobec Rosji, to premier Algirdas Butkevičius mówi, że nie można wprowadzać sankcji i że z Rosją trzeba prowadzić dialog. Uczestnicy toczącej się na Litwie wewnętrznej dyskusji nie przyjmują opinii z zewnątrz od swoich partnerów. Jak, na przykład, słów sekretarza generalnego NATO Andersa Fogh Rasmussena, który niedawno oświadczył, że działania Rosji na Ukrainie zagrażają pokojowi w Europie. Te słowa w kontekście rosyjskich działań oznaczają, że jeśli Rosja nie zaprzestanie agresji wobec Ukrainy, to uważany dotąd za stabilny region Europy Środkowo-Wschodniej może stać się areną działań wojennych.
Co to oznacza dla Litwy i reszty krajów bałtyckich?
Według wielu zachodnich analiz, w przypadku otwartego konfliktu między Rosją a NATO, w pierwszej kolejności Rosja podejmie próbę zajęcia krajów bałtyckich. Potwierdzają to słowa Dmitrija Rogozina, byłego ambasadora Rosji przy NATO, a obecnie wicepremiera w rządzie Dmitrija Miedwiediewa. Kiedyś oświadczył on, że w przypadku konfliktu zbrojnego na kontynencie Rosja natychmiast okupuje kraje bałtyckie.
Według obronnej doktryny NATO ani Litwa, ani Łotwa, ani Estonia nie są w stanie w pojedynkę przeciwstawić się rosyjskiej agresji. Dlatego, zgodnie z układem partnerskim, obronę będą musieli im zapewnić — Polska (głównie dla Litwy) i kraje skandynawskie (dla Łotwy i Estonii).
Czy ta obrona będzie skuteczna? Według szwedzkich ekspertów, którzy jeszcze w 2012 roku przeprowadzili analizę obronności krajów bałtyckich, obrona krajów bałtyckich przed ewentualną rosyjską agresją może okazać się skuteczna tylko w przypadku natychmiastowego zadziałania mechanizmów NATO-wskich.
A o tym będą decydowały pierwsze godziny przeciwdziałań. Z analizy szwedzkich ekspertów wynika jednak, że w przypadku agresji z zewnątrz tylko Estonia jest w stanie stawić jej skuteczny opór, który będzie decydującym w wymiarze czasu potrzebnego na uruchomienie niezbędnych mechanizmów obronnych NATO.
I choć Szwedzi swoją analizę sporządzali na podstawie danych sprzed kilku lat, to wydaje się, wciąż jest ona aktualna, bo sytuacja obronna krajów zasadniczo nie zmieniła się.
Estonia wciąż wydaje na uzbrojenie i modernizację swoich sił obronnych prawie tyle samo co Łotwa i Litwa razem wzięte. Przy tym Estonia jest najmniejszym z krajów bałtyckich, gdy największa Litwa, aspirująca zresztą do lidera regionu, wydaje najmniej na swoją obronność.
W wymiarze finansowym (sytuacja oczywiście zmienia się co roku, ale zawsze na korzyść Estonii) wydatki krajów bałtyckich na obronność w Estonii, Łotwie i Litwie wynoszą odpowiednio ponad 400 mln USD, około 200 mln USD i ponad 320 mln USD.
W wymiarze PKB różnica ta jest jeszcze bardziej wyraźna, gdyż wydatki Estonii na siły zbrojne wynoszą około 2 proc. PKB (tzw. standard NATO-wski), Łotwa wydaje około 1 proc. swego PKB, zaś Litwa od wielu lat przeznacza na wojsko zaledwie 0,8 proc. PKB (największe wydatki – prawie 1,5 proc. PKB Litwa miała przed wejściem do NATO). Przy tym nasz kraj ma największą armię (zawodową zresztą) i największą armię urzędników pracujących w resorcie obrony, toteż prawie połowa wydatków przeznacza się na wynagrodzenia.
W wymiarze technicznym, czyli uzbrojenia — nasze wojsko również wygląda nie najlepiej, zwłaszcza w porównaniu z wyposażeniem wojsk Estonii, która ma plany modernizacji uzbrojenia i skutecznie te plany realizuje.
Litwa również przymierza się do modernizacji swoich sił zbrojnych, ale na razie nie chce na to wyasygnować środków. A potrzeba na to miliardów litów w ciągu najbliższych lat.
LITEWSKIE SIŁY ZBROJNE
Na razie Litwa ma w sumie ok. 8,45 tys. żołnierzy, 6 tys. rezerwy, około 2 tys. pracowników cywilnych oraz około 350 tys. rezerwy mobilizacyjnej. Około 25 tys. z nich może osiągnąć gotowość bojową w czasie 72 godzin. Wsparciem dla sił zbrojnych jest 5 tys. funkcjonariuszy straży granicznej podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Litwa ma siły lądowe, powietrzne i morskie. Siły lądowe dysponują (dane z 2012 roku) około 310 transporterami opancerzonymi. Mają około 200 samochodów terenowych, 35 transporterów, około 60 haubic i ponad 110 moździerzy. Obronę przeciwpancerną stanowią około 400 dział bezodrzutowych, a na obronę przeciwlotniczą składa się ponad 50 pocisków przeciwlotniczych typu Stinger oraz 2 radary.
Na wyposażeniu naszych sił powietrznych znajduje się 5 samolotów transportowych/treningowych, 5 samolotów transportowych, 2 samoloty szkolno-bojowe L39C Albatros (zmagazynowane) i 1 samolot szkolno-bojowy L-39ZA Albatros (druga podobna jednostka rozbiła się w 2011 r. po zderzeniu z francuskim myśliwcem Mirage 2000 z misji Baltic Air Policing stacjonującej na Litwie). Na kilku litewskich lotniskach wojskowych stacjonują też samoloty szkoleniowe (7 jednostek) oraz 6 śmigłowców Mi-8.
Litewska marynarka wojenna dysponuje obecnie 12 jednostkami różnego przeznaczenia (niszczyciele min, okręty patrolowe i wielozadaniowe, pomocnicze i ratunkowe) z okrętem dowodzenia N42 „Jotvingis”.