Premier Algirdas Butkevičius zwołał w piątek, 29 sierpnia, pilną naradę ws. zagrożenia dla Litwy w kontekście eskalacji wojennych działań na wschodzie Ukrainy.
„Niewypowiedziana wojna przeciwko suwerennemu państwu niszczy europejski system bezpieczeństwa. W obliczu wzrostu napięcia na Ukrainie musimy sprawdzić gotowość swoich służb, ich zdolność sprawnie wykonać powierzone im zadania” — powiedział premier po naradzie, która odbywała się za zamkniętymi drzwiami. Premier zaznaczył, że ważnym jest, żeby wspólnota międzynarodowa wspólnie znalazła sposób na zmuszenie Rosji do poszanowania międzynarodowego prawa i zaprzestania zbrojnych działań na Ukrainie.
W tej sprawie Litwa podjęła się inicjatywy na arenie międzynarodowej.
W czwartek, po doniesieniach o wkroczeniu rosyjskich oddziałów na Ukrainę, w Nowym Jorku zwołano w trybie pilnym posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Litwa obecnie jest jednym z 10 niestałych członków 15-osobowej Rady. Rosja ma odpowiedzieć, dlaczego jej wojska są na Ukrainie i prowadzą działania zbrojne przeciwko ukraińskim siłom rządowym. Wyjaśnień domaga się Wielka Brytania, która obecnie przewodniczy Radzie i obok Stanów Zjednoczonych, Francji, Chin oraz Rosji jest stałym członkiem Rady z prawem weta. Posiedzenie Rady nie przyniosło przełomu. Strony narady wyraziły jedynie „swoje zaniepokojenie”.
Sytuacja na Ukrainie wywołuje „wielkie zaniepokojenie” również w Unii Europejskiej. Kanclerz Niemiec, która ostatnio podjęła się roli mediatora w konflikcie rosyjsko-ukraińskim i była jednym z głównych architektów szczytu Ukraina-Unia Europejska-Unia Celna, przyznała, że wzrost napięcia na Ukrainie po szczycie w Mińsku dowodzi, że inicjatywa porozumienia nie powiodła się. Kanclerz Niemiec wyraziła jednak nadzieję, że konflikt na Ukrainie uda się rozstrzygnąć drogą dyplomatyczną.
Tymczasem podczas walk na wschodzie Ukrainy dochodzi do dramatycznych scen. Ukraiński resort obrony poinformował w piątek, że podczas próby wyjścia z oblężenia dwóch rannych ukraińskich oficerów wysadziło się w powietrze razem z 12 rosyjskimi żołnierzami, którzy chcieli wziąć ich do niewoli.
„Zabici Rosjanie to wojskowi 331. pułku desantowego w rosyjskiej Kostromie” — poinformowała strona ukraińska.
Zginęli ukraińscy oficerowie Ołeksandr Kandesiuk i Ołeksij Szepeluk, których już okrzyknięto „bohaterami Ukrainy”.
W nocy z czwartku na piątek Władimir Putin zwrócił się do separatystów z apelem o utworzenie korytarzy humanitarnych dla oddziałów ukraińskich sił zbrojnych znajdujących się w oblężeniu w okolicach Iłowajska pod Donieckiem. Lider separatystów w Donbasie Ołeksandr Zacharczenko „ze względu na szacunek dla Władimira Władimirowicza Putina, prezydenta kraju, który jej pomaga, przede wszystkim moralnie”, zgodził się na otwarcie korytarza humanitarnego, ale pod warunkiem, że Ukraińcy oddadzą ciężką broń i amunicję.
Apel Putina do separatystów w Kijowie odebrano jako kolejny dowód na to, że centrum dowodzenia separatystami znajduje się w Moskwie na Placu Czerwonym. Ukraińcy nie zgodzili się też na warunki stawiane przez Zacharczenko, toteż oblężone oddziały podjęły próbę przerwania linii frontu.
Wydarzenia ostatnich dni pokazały też, że Rosja nie tylko wspiera separatystów „moralnie”, ale też finansowo i militarnie, wysyłając tam też swoich żołnierzy. Potwierdza to fakt zatrzymania rosyjskich żołnierzy z oddziałów desantowych. Rosyjskie niezależne media ujawniły z kolei przypadki tajnych pochówków żołnierzy rosyjskich, którzy zginęli w walkach na Ukrainie. Obecność rosyjskich żołnierzy w szeregach separatystów przyznał też sam Zacharczenko. W jednym z wywiadów dla rosyjskich stacji powiedział on o kilku — do pięciu tysięcy — rosyjskich wojskowych w szeregach separatystów.
O obecności wojskowych z Rosji podają źródła wojskowe krajów zachodnich. W NATO oceniają ich liczbę co najmniej „na ponad tysiąc”.
Tymczasem Rosja kategorycznie zaprzecza temu.
„Praktycznie od początku kryzysu (na Ukrainie) zarzucają nam, że to my jesteśmy wszystkiemu winni. Ale ani razu nie przedstawiono nam faktów” — oświadczył szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Zdjęcia satelitarne, które NATO przedstawiło na potwierdzenie obecności rosyjskich wojsk na Ukrainie, Ławrow określił obrazkami z gier komputerowych.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie ma natomiast wątpliwości co do obecności Rosji na Ukrainie. W wydanym oświadczeniu polskiego MSZ zaznacza się, że w ostatnim okresie widoczne są ofensywne działania rosyjskich sił zbrojnych w południowych regionach obwodu donieckiego, w szczególności w okolicach miasta Nowoazowsk.
„Traktujemy te posunięcia Rosji wobec Ukrainy jako działania wypełniające określone w dokumentach ONZ — rezolucji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych 3314 — znamiona agresji” — mówi się w polskim oświadczeniu.
Zaznacza się w nim, że Polska stoi na stanowisku konieczności poszanowania integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy, jako odzwierciedlających fundamentalne zasady prawa międzynarodowego.
„Federacja Rosyjska w sposób jawny łamie te zasady, naruszając swe zobowiązania wynikające z powszechnie obowiązującego prawa międzynarodowego” — podkreślono w komunikacie.