Rejon solecznicki ostatnio stał się celem częstych wizyt najwyższych urzędników państwa. Po premierze Algirdasie Butkevičiusie i prezydent Dali Grybauskaitė tym razem do Solecznik przyjechał minister ochrony kraju Juozas Olekas w towarzystwie wojskowych z Akademii Wojskowej im. gen. Jonasa Žemaitisa.
Minister spotkał się z władzami rejonu i pracownikami administracji lokalnej i odwiedził miejscowy szpital. A w międzyczasie spotkał się z uczniami dwóch miejscowych gimnazjów — Tysiąclecia Litwy (z litewskim językiem nauczania) i im. Jana Śniadeckiego (z polskim językiem nauczania). Dla uczniów starszych klas tych szkół minister oraz przedstawiciele akademii przeprowadzili lekcję patriotyzmu oraz opowiedzieli o litewskim wojsku. Zachęcali też uczniów do wyboru zawodu żołnierza, choć jak zauważył podczas rozmowy z uczniami polskiego gimnazjum absolwent tej szkoły, kapitan Mirosław Świgliński, który pracuje w Akademii Wojskowej im. gen. Jonasa Žemaitisa jako starszy szkoleniowiec młodszej kadry dowódczej, w wielu przypadkach służba w wojsku jest nie tylko zawodem, ale przede wszystkim stylem życia.
— Gdy pada pytanie, czy wojskowy to zawód, czy styl życia, to bez wątpienia odpowiadam, że dla mnie to jest styl życia — powiedział kapitan Świgliński. Pochodzący z Solecznik kapitan opowiedział też uczniom swojej małej „alma mater” o własnym wyborze zawodu i karierze od szeregowego w jednym z oddziałów wojskowych, poprzez służbę misyjną w Afganistanie, do stopnia kapitana i stanowiska szkoleniowca w Akademii Wojskowej. Kapitan Świgliński zdradził, że od ławy szkolnej marzył o zawodzie żołnierskim i służbie dla ojczyzny, dlatego po ukończeniu solecznickiego gimnazjum bez wahania poświęcił się służbie w wojsku.
Minister Olekas zaznaczył z kolei, że kapitan Świgliński jest przykładem Polaka z Litwy, który poświęca się służbie dla swojej ojczyzny i zachęcał uczniów solecznickiego gimnazjum, żeby również wybierali zawód wojskowego. Przy tym szef resortu był też bardziej pragmatyczny, bo zauważył, że służba w wojsku wiąże się nie tylko z patriotyzmem, romantyzmem i może być nie tylko stylem życia, ale też sposobem na życie. Minister zaznaczył bowiem, że strona finansowa oraz perspektywa zdobycia wykształcenia może być też ważną zachętą do poświecenia się służbie wojskowej.
Minister opowiedział też uczniom o historii litewskiego oręża, która wywodzi się z wielkich glorii pod Grunwaldem, Orszą oraz hartowało się na innych polach walki decydujących o losach nie tylko samej Litwy, czy też Rzeczypospolitej Obojga Narodów, ale też o losach tej części Europy i całego kontynentu. Minister Olekas opowiedział o odrodzeniu wojska litewskiego, które nastąpiło wraz z odrodzeniem litewskiej państwowości w 1918 roku. Zaznaczył, że walczące wtedy o granice państwowe wojsko było nieźle jak na tamte czasy uzbrojone. Miało silne lotnictwo, które — jak zaznaczył — wywodziło się z przyrodzonego zamiłowania Litwinów do latania, marynarkę wojenną i 12 czołgów, które w tamtym okresie były mocnym wsparciem dla piechoty w jej działaniach wojennych.
Dziś Litwa dysponuje tylko dwoma tankami, które — jak zauważył minister — można najwyżej obejrzeć na ekspozycji Muzeum Wojska w Wilnie, bo nie są one używane przez wojsko.
Spotkanie-lekcja z ministrem i wojskowymi zakończyło się sprawdzianem z historii litewskiej wojskowości. Uczniowie zachęceni prezentami za słuszną odpowiedź aktywnie w nim uczestniczyli, jednak słuszne odpowiedzi padały nieczęsto. Minister przyznał jednak, że nie jest zwolennikiem wprowadzenia do szkół obowiązkowego nauczania z przygotowania wojskowego. Jego zdaniem, miłości do ojczyzny i szacunku do wojska nie można narzucać poprzez wprowadzanie dodatkowych przedmiotów, lecz poprzez wspólny — rodziny, władz lokalnych, szkoły, mediów wreszcie — wysiłek na rzecz wychowania patriotycznego.
Po spotkaniu goście z Wilna od uczniów i pedagogów polskiego gimnazjum otrzymali upominki z symboliką Solecznik.
Minister zaprzeczył, że jego wizyta w solecznickim rejonie wpisuje się w tendencję ostatnio częstych wizyt tu najwyższych urzędników państwowych.
— Latem z rodziną byliśmy na wycieczce rowerowej po rejonie solecznickim. Zobaczyliśmy region bogaty kulturowo i w zabytki historyczne. Spotkaliśmy wielu wspaniałych i mądrych ludzi. Wtedy też powstał pomysł odwiedzenia rejonu z oficjalną wizytą. A ostatnio otrzymałem zaproszenie od miejscowego radnego Dariusa Skusevičiusa i chętnie z niego skorzystałem — powiedział minister Juozas Olekas. Po spotkaniu z uczniami Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego minister udzielił też wywiadu „Kurierowi Wileńskiemu”.
Zamiast przepraszać, musimy
patrzeć przed siebie…
W tym tygodniu minister ochrony kraju Juozas Olekas spotkał się z uczniami starszych szkół Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego, z którymi rozmawiał o patriotyzmie i służbie wojskowej. Spotkanie zakończyło się sprawdzianem, podczas którego uczniowie wypadli skromnie.
„Kurier Wileński” zapytał więc ministra, czy może warto byłoby pogłębiać wojskową wiedzę uczniów, wprowadzając do szkół lekcję z przygotowania wojskowego?
Uważam, że te sprawy należy przekazywać uczniom poprzez ich samodzielne zaangażowanie się oraz ich miłości do ojczyzny i wzmocnienie prestiżu zawodu żołnierskiego. Toteż, obecność dziś tu, absolwenta tej szkoły, kapitana Świglińskiego, pokazuje, że miłości do ojczyzny, szacunku do wojska możemy się nauczyć. Też można wychować szacunek do służby wojskowej. Ale nie może to iść w parze przez zmuszanie uczniów do miłości do własnego kraju.
Jednak z praktycznego punktu widzenia, to gdzie tej miłości i szacunku można nauczyć się, jak nie w szkole na lekcjach, zaś takie spotkanie, jak to z Panem raz w roku, tego raczej nie zapewni?
To musi być kompleksowe wychowanie, a wszystko powinno się zaczynać w rodzinie. Po drugie, ważnym jest zaangażowanie placówek szkolnych i nauczycieli prowadzących lekcje. A po trzecie, ważną rolę w tym wychowaniu muszą też odgrywać organizacje pozarządowe, jak na przykład Litewski Związek Strzelców i inne. Nie możemy zmuszać do tego, wprowadzając obowiązkowy przedmiot. Nie tędy droga, bo pod przymusem nic nie osiągniemy.
Obronność każdego kraju to nie tylko dobre przygotowanie do tego jej obywateli, ale też pieniądze. Właśnie toczą się dyskusje nad przyszłorocznym budżetem, a Pana resort chce w nim o 1/3 zwiększyć wydatki na obronność. Czy jest szansa na takie środki?
Nasz kraj, jak też pozostali członkowie NATO doszli do porozumienia, że dla zapewnienia wspólnej obronności każdy z krajów przeznaczy 2 proc. swego PKB na cele obronne. Tego porozumienia przestrzega Polska, która przeznacza 2 proc., tego przytrzymuje się również Estonia, która wydaje na obronność nieco ponad 2 proc. Również inne kraje. Nie możemy więc być na utrzymaniu innych i cieszę się bardzo, że przedstawiciele wszystkich sił politycznych doszli do porozumienia, że w ciągu najbliższych 2 lat zwiększymy nasze wydatki obronne do 2 proc. PKB. Tak będzie słusznie i będziemy mogli sprawiedliwie oczekiwać na pomoc naszych sojuszników w razie zagrożenia. Uwzględniając jednak tegoroczny wzrost wydatków oraz planowany 30-procentowy w przyszłorocznym budżecie osiągniemy zaledwie 1,1 proc. PKB. Tak więc jesteśmy dopiero w połowie drogi do tego, co zamierzamy osiągnąć. A większe wydatki — to przecież lepiej uzbrojone wojsko, lepiej wyszkoleni żołnierze, a wracając do naszego celu wizyty, to też środki wychowanie naszej młodzieży.
Środki są ważne, ale też ważne są inicjatywy. Litwa w NATO właśnie przytaczana jest jako przykład kraju, który powołał u siebie oddziały szybkiego reagowania, do czego potrzeba było przede wszystkim reorganizacja obecnych sił zbrojnych.
Ideę powołania tych oddziałów przywieźliśmy ze szczytu NATO w Walii, gdzie podjęto decyzję o powołaniu tzw. szpicy wojskowej – oddziałów szybkiego reagowania, które mogłyby niezwłocznie interweniować w razie zagrożenia wobec któregoś z członków sojuszu. Po powrocie do domu postanowiliśmy nie czekać, aż ktoś pokaże nam przykład, czy będzie tłumaczył, jak te oddziały muszą wyglądać, toteż postanowiliśmy samodzielnie to zorganizować. W tym celu reorganizowaliśmy dwa bataliony, teraz przygotowujemy kadrę, dozbrajamy oddziały, które będą mogły błyskawicznie reagować na zagrożenie i w ciągu 24 godzin dotrzeć wszędzie tam, gdzie powstanie zagrożenie i przeciwstawić się temu zagrożeniu.
Czy dotyczy to też zagrożeń niekonwencjonalnych jak na przykład znanej z wydarzeń na Ukrainie tzw. wojny hybrydowej?
Oczywiście dotyczy to również zagrożenia hybrydowego, kiedy przeciwnik prowadzi wrogie działania, chowając się za nieoznakowanym mundurem. Nasze oddziały muszą go rozpoznać i powstrzymać wrogie działania.
Czy w tym kontekście nie ma planów ściślej współpracować z Ukrainą, pomagając jej w walce z tym hybrydowym przeciwnikiem i zarazem pozyskać cenne doświadczenie takiej walki?
Mamy ścisłą współpracę z Ukrainą. Nasze uczelnie wojskowe szeroko otworzyły drzwi ukraińskim żołnierzom i oficerom. Razem z Polską powołaliśmy polsko-litewsko-ukraińską brygadę sił pokojowych ze wspólnym sztabem, gdzie nasi żołnierze będą mogli wymieniać się doświadczeniami i kształcić. Podczas wspólnych ćwiczeń zarówno w Polsce, na Litwie i na Ukrainie będziemy zbierali doświadczenia poszczególnych krajów, w tym też ostatnie doświadczenie Ukrainy.
Wracając do spotkania z uczniami polskiego gimnazjum, podczas prezentacji historii wojska litewskiego Pan pominął ważne w litewskiej historii wydarzenie – polsko-litewski konflikt o Wilno i odzyskanie Wilna, czego 75. rocznicę resort obrony obchodził przed tygodniem?
To wydarzenie jest niewątpliwie ważne, ale też podstępne. Wtedy mówiło się „Wilno nasze, a my Rosjan”. Odzyskanie stolicy wiązało się bowiem z początkiem utraty naszej państwowości, bo otwierało drogę sowieckim oddziałom na Litwę, co ostatecznie doprowadziło do unicestwienia państwa. Dlatego o tym wydarzeniu warto pamiętać, ale nie ma już takiego zapału, jaki był być może w 1939 roku.
Pytamy o to w kontekście ostatnio toczącej się na Litwie dyskusji, że Polska powinna przeprosić Litwę za tzw. okupację Wilna. Czy Pan pominął to wydarzenie w obawie skojarzenia go z obecną dyskusją?
Na pewno nie dlatego. Nie mówiłem o tym również dla uczniów litewskiego gimnazjum. Uważam, że powinniśmy mniej zastanawiać się nad tym, kto i za co kogo ma przepraszać, a bardziej skupić się na wspólnych działaniach naszych krajów na rzecz obrony wartości demokratycznych naszych społeczeństw.
Musimy patrzeć przed siebie.