Wczoraj, 3 marca, Moskwa, Rosja i świat pożegnały się z Borysem Niemcowem, zamordowanym kilka dni temu na podejściach Kremla w centrum Moskwy.
Rosyjscy śledczy jak mogą starają się, żeby, jeśli nie wykluczyć w ogóle, to odsunąć jak najdalej polityczne motywy zabójstwa rosyjskiego opozycjonisty w prowadzonym śledztwie. Tymczasem bliscy przyjaciele Niemcowa, również opozycjoniści, jak też wielu zachodnich polityków nie wątpi, że Niemcow został zastrzelony właśnie w odwecie za swoją działalność polityczną. Domniemanymi sprawcami mordu mają być rosyjskie służby specjalne, a ich zleceniodawcą sam Władimir Putin. Takiej wersji zabójstwa oficjalny komitet śledczy oczywiście nawet nie bierze pod uwagę. Co więcej, nie wyklucza możliwości, że Niemcow stał się „świętą ofiarą”, której śmierć ma zdestabilizować sytuację w Rosji.
Sprawcami tego zabójstwa, według Rosjan, mają być ukraińskie służby, które działały na zlecenie służb Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Mimo to, ostatnio, czy to w Rosji, czy też chociażby w Wielkiej Brytanii, zostało zamordowanych, czy zmarło w dziwnych okolicznościach najwięcej krytyków właśnie rosyjskiego prezydenta i jego rządów. A lista ofiar jest długa.
Dziennikarka Anna Politkowska, były agent rosyjskich służb Aleksander Litwinienko, dziennikarz Paul Klebnikov (Paweł Chlebnikow), wicepremier Jan Sergunin, teraz również wicepremier Borys Niemcow — to tylko lista najbardziej znanych i wpływowych działaczy politycznych i dziennikarzy, którzy zginęli z rąk wynajętych killerów. W większości przypadków śledztwo nie wykryło ani zabójców, ani tym bardziej ich zleceniodawców.
Amerykanin rosyjskiego pochodzenia Paul Klebnikov został rozstrzelany 9 lipca 2004 roku w Moskwie na ulicy zaraz po wyjściu z redakcji rosyjskiego „Forbesa”, którego był redaktorem naczelnym. Śledztwo do dziś nie ustaliło ani zabójców Klebnikova, ani ich zleceniodawców. Dlatego też nie są dokładnie znane powody zabójstwa.
Według najbardziej rozpowszechnionej wersji, Paul Klebnikov zginął w odwecie za ujawnienie w swojej książce „Ojciec chrzestny Kremla: Borys Bierezowski i grabież Rosji” faktów grabieżczej prywatyzacji rosyjskiego majątku państwowego przez Borysa Bierezowskiego, Romana Abramowicza i kilku innych oligarchów związanych z Kremlem. Według innej wersji zabójstwa redaktor „Forbesa” został zamordowany za książkę, która dopiero miała się ukazać. W niej Klebnikov prawdopodobnie miał ujawnić defraudację na ogromną skalę środków państwowych przeznaczonych na wojnę w Czeczenii i odbudowę tej republiki. Za tą wersją zabójstwa dziennikarza przemawia fakt, że dwa tygodnie wcześniej, również w Moskwie, został zastrzelony były wicepremier ds. Czeczenii Jan Sergunin, który prawdopodobnie był głównym źródłem informacji dla nowej książki Klebnikova.
Z Czeczenią, ale w kontekście krytyki polityki kremlowskiej wobec tego kraju, wiąże się też zabójstwo dziennikarki Anny Politkowskiej, która zginęła od kul mordercy na klatce schodowej przed swoim mieszkaniem. Do zabójstwa doszło dwa lata po śmierci Klebnikova i Sergunina. Cztery strzały, w tym jeden klasyczny dla killerów — w głowę, zostały oddane w październiku 2006 roku. Dopiero po 8 latach, w maju ubiegłego roku, rosyjski sąd skazał byłego oficera milicji Dmitrija Pawluczenkowa podejrzewanego o zabójstwo Politkowskiej. Jednak, ani śledztwo, ani sąd nie ustalił zleceniodawców zabójstwa. Kremlowska propaganda próbowała udowodnić, że za zabójstwem mógł stać Borys Bierezowski, były wpływowy rosyjski oligarcha, a od 2001 roku ukrywający się w Wielkiej Brytanii osobisty wróg Władimira Putina.
Sam Bieriezowski zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach 23 marca 2013 r. w rezydencji nieopodal Londynu. Oficjalna wersja mówi, że popełnił samobójstwo, jednak jeszcze wiele lat wcześniej, również zamordowany, były podpułkownik KGB/FSB Aleksandr Litwinienko twierdził, że miał on otrzymać zlecenie na zabójstwo Berezowskiego, ale odmówił jego wykonania. Litwinienko, jako krytyk Putina, również ukrywał się przed Putinem w brytyjskiej stolicy. W Londynie podjął się własnego śledztwa w sprawie zabójstwa Politkowskiej. Niebawem jednak trafił do szpitala z objawami zatrucia. Niedługo potem — 23 listopada 2006 r. — zmarł. Według ustaleń biegłych, w organizmie Litwinienki znaleziono słabo radioaktywny, ale silnie toksyczny izotop polonu 210. Polon prawdopodobnie został mu wcześniej podany w herbacie w jednej z londyńskich restauracji.
W pożegnalnym liście Aleksandr Litwinienko odpowiedzialnością za swoje otrucie obarczył prezydenta Rosji, Władimira Putina.
Zabójstwa polityczne, w Rosji ostatnio bardzo częste, bynajmniej nie są specyfiką tamtejszej sceny politycznej. Śmierć bowiem towarzyszyła władzy wszędzie i od zawsze. Również w historii najnowszej, w państwach totalitarnych i demokratycznych, w centrach geopolitycznych oraz na ich prowincji. Również na Litwie, gdzie czasem dochodzi do śmierci zabarwionej motywami politycznymi. O tym napiszemy w II cz. artykułu, który ukaże się w jutrzejszym numerze „Kuriera Wileńskiego”.