Rosja wyśle swoje wojsko do Syrii, aby wzięło udział w walkach po stronie reżimu prezydenta Baszara el-Asada przeciwko terrorystom Państwa Islamskiego. Pokaże tym samym swoją siłę i możliwości w rozwiązywaniu globalnych problemów.
Przez to zmusi Zachód do zniesienia sankcji gospodarczych i uregulowania międzynarodowego statutu okupowanego Krymu oraz ustępstw ws. Ukrainy. W konsekwencji Rosja powróci do klubu światowych potęg. Taki scenariusz przed kilkoma dniami przedstawił publicysta rosyjskiej gazety „Nowaja Gazieta”, Kirił Martynow.
Według zachodnich mediów, rosyjskie wojska i sprzęt już są w Syrii, a syryjska prasa, zarówno opozycji umiarkowanej, jak też i rządowa, donoszą, że w zamieszkałej przez alawitów prowincji Latakii, skąd wywodzi się prezydent Asad, Rosja buduje bazę wojskową dla około 1 000 żołnierzy przyszłego rosyjskiego kontyngentu.
Oficjalny Damaszek i Moskwa zaprzeczają tym doniesieniom. Mówią o współpracy wyłącznie eksperckiej oraz o dostarczaniu rosyjskiej broni do Syrii, co dla nikogo nie jest tajemnicą.
Tymczasem Waszyngton jest przekonany, że wysłanie sprzętu i doradców jest dopiero początkiem przerzucania większych sił do Syrii.
Według amerykańskiego wywiadu, Rosjanie już wysłali tam prefabrykaty, z których mają powstać domy dla przyszłego kontyngentu w Latakii.
Według władz USA, które stoją na czele zachodnioarabskiej koalicji walczącej z Państwem Islamskim i wspierających rebeliantów w ich walce z reżimem Asada, zaangażowanie Rosji po stronie sił reżimowych nie zakończy wojny, ale ją jeszcze bardziej roznieci. Doprowadzi to do jeszcze większych strat wśród ludności cywilnej i jeszcze większej fali uchodźców z regionu wojny.
Dlatego w minioną sobotę sekretarz stanu USA John Kerry pilnie zadzwonił do ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa i wyraził zaniepokojenie doniesieniami o zwiększaniu obecności rosyjskich sił w Syrii.
Rosjanie odpowiadają, że chodzi wyłącznie o „zgodne z międzynarodowym prawem dostawy broni” i wysyłanie do Syrii doradców, którzy pomogą w oswojeniu sprzętu wojskowego. Rosyjskie MSZ wydało oświadczenie w tej sprawie. Zaznacza się w nim też, że Rosja tradycyjnie jest bliskim partnerem Syrii i tradycyjnie dostarcza tamtejszym władzom uzbrojenie oraz sprzęt wojskowy.
Zaniepokojenie Zachodu wywołują jednak nietradycyjne rosyjskie dostawy w postaci „pomocy humanitarnej”, jaką Rosja udzielała też prorosyjskim separatystom na wschodzie Ukrainy. „Białe KAMAZ-y” wcześniej dostarczające na Ukrainę broń i sprzęt wojskowy dla separatystów, a nie wyklucza się, że również rosyjskich żołnierzy i najemników, dziś dostarczają „pomoc humanitarną” do Syrii.
Źródła syryjskiej opozycji umiarkowanej donoszą, że w ciągu miesiąca u wybrzeży Syrii cumowały cztery statki z rosyjskimi KAMAZ-ami i sprzętem wojskowym na pokładzie. Statki przypłynęły z rosyjskich portów na Morzu Czarnym i cumowały w rosyjskiej bazie na śródziemnomorskim wybrzeżu Syrii. Rosja ostatnio zwiększyła też dostawy „pomocy humanitarnej” do Syrii drogą powietrzną.
Jednak, gdy Bułgaria, która miała udostępnić rosyjskim samolotom swoją przestrzeń powietrzną, poprosiła o udzielenie informacji dotyczących ładunku przewożonego w samolotach, Rosjanie odmówili. Bułgarzy z kolei odmówili im korytarza powietrznego. Niewykluczone, że zrobili to na prośbę Waszyngtonu, który o zamknięcie przestrzeni powietrznej dla rosyjskich transportów poprosiły również Grecję. Poinformował o tym rzecznik greckiego resortu spraw zagranicznych. Według jego doniesienia, rząd w Atenach „obecnie rozważa” prośbę USA, aczkolwiek rosyjskie media już napisały, że Grecja odrzuciła prośbę USA.
Natomiast bez problemów Rosja może korzystać z przestrzeni powietrznej Iranu, drugiego obok Moskwy wiernego sojusznika reżimu Asada. Na podstawie źródeł dyplomatycznych w Teheranie poinformowała o tym wczoraj agencja Interfax. Według rosyjskich dyplomatów, Iran zezwolił na przelot wszystkich samolotów, które strona rosyjska zgłosiła.
Niemniej Rosja nadal zaprzecza zwiększaniu swojej obecności wojskowej w Syrii, a doniesienia o tym tamtejsze MSZ nazywa „wymysłem i falsyfikacją”.
Z kolei rosyjscy eksperci — oceniający dla „Nowoj Gaziety” możliwą obecność rosyjskich żołnierzy w Syrii — nie wątpią, że oni prawdopodobnie już tam są, a na pewno będą. Nie zgadzają się jednak ze sobą, w jakim celu Kreml angażuje się w wojnę w Syrii. Bo gdy jedni przypuszczają, że Rosja „weźmie na siebie” walkę z Państwem Islamskim, to inni oceniają, że kosztowna zagrywka tworzenia w Latakii bazy wojskowej ma na celu jedynie wzmocnić negocjacyjną pozycję Rosji w rozmowach z Zachodem o uregulowaniu dwustronnych stosunków. W ich opinii, rosyjscy żołnierze w Syrii mają chronić bastion Asada w jego rodzimej prowincji i podejmą walkę jedynie w przypadku ofensywy islamistów na swoje pozycje.
Wszyscy natomiast są zgodni, że szczegóły rosyjskich planów w Syrii świat na pewno pozna po 15 września.
Wtedy w Nowym Yorku rozpoczną się obrady Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, w których po latach nieobecności weźmie też udział rosyjski prezydent. Na marginesie obrad odbędą się też rozmowy państw zachodnich z rosyjskim liderem. Oczekuje się, że właśnie podczas tych spotkań Putin zdradzi prawdziwe zamiary wzmacniania rosyjskich sił w Syrii.