Więcej

    Polskie Studio Teatralne w Wilnie — Edward Kiejzik

    Czytaj również...

    Edward Kiejzik na scenie jest od lat najmłodszych Fot. archiwum

    Edward Kiejzik z teatrem jest związany od najmłodszych lat. Zawsze był obok matki, Lilii Kiejzik, która teatrowi poświęciła całe swoje życie i wysiłek, przypatrywał się temu, co robi, dzisiaj teatr odbiera jako dar rodzinny. I teraz już wie, że w teatrze zostanie przez całe życie.

    — W teatrze jestem od dzieciństwa. Mama stawiała zarówno sztuki, jak też w nich grała, a ja wówczas zawsze byłem obok. Teatr miałem na co dzień. I tak zostało do dziś — mówi Edward Kiejzik, który ogromnie ceni działalność swojej matki. Wie, że to właśnie dzięki jej staraniom teatr odnosił i odnosi sukcesy nie tylko dzisiaj, lecz również w czasie władzy radzieckiej na Litwie. W okresie, kiedy były ograniczone możliwości rozwijania się, kiedy pewne służby państwowe starały się zaszkodzić szerzeniu się podobnej działalności.

    — Co znaczy dla mnie teatr? To faktycznie całe życie. Oczywiście, były też inne zajęcia, wypróbowałem wiele dziedzin… jednak, mimo wszystko, zostaje teatr — mówi Edward Kiejzik, dyrektor Miednickiego Ośrodka Kultury. Pracę odbiera jako obowiązek, sposób na życie, „ponieważ za pracę w teatrze nikt nam nie płaci”. Jak zauważył nasz rozmówca, większość swego czasu poświęca teatrowi: jeżeli nie do pracy zawodowej, no to droga wiedzie do teatru. Tak przeważnie wygląda jego dzień powszedni. W teatrze, jak się nam zwierzył, jest nie tylko aktorem, ma tutaj bardzo wiele innych obowiązków.

    — Zajmuję się też pracą, której tak naprawdę ani aktor, ani reżyser teatru nigdy nie powinien się podejmować. Pomagam więc w tworzeniu scenografii, dobieram muzykę. Że tak powiem, na ostatni guzik dopinam całą okładkę spektaklu, a do tego dochodzą jeszcze sprawy organizacyjne — mówi Edward Kiejzik, prezes i założyciel Polskiego Klubu Sztuki Teatralnej dla promocji Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie.

    Po raz pierwszy Edward Kiejzik zagrał krasnala, jeszcze jako 7-letni Edek. Następnie podjął się bardziej ambitnego zadania — ponieważ była już rola z tekstem — zagrał pieska. Dwa lata później otrzymał jedną z pierwszych „poważnych” ról w „Dziadach” Adama Mickiewicza. Wówczas był dzieckiem z księgą. I jak sam zauważa, pomimo że w teatrze jest od dzieciństwa, jednak na scenie nie od urodzenia.

    — Wymarzonej roli jeszcze nie zagrałem. Możliwe… to nawet nie jest marzenie, tylko zachcianka… Lubię scenariusze wojskowe, więc chciałbym zagrać oficera wojskowego. Wprawdzie przytrafiła mi się raz okazja zagrania roli oficera polskiego w filmie Cezarego Pazury „Nienasycenie”. Później też miałem propozycję roli milicjanta polskiej milicji, który wydał rozkaz rozstrzału Popiełuszki. Jednak tego już nie zagrałem. Już na wstępie zrezygnowałem — opowiada rozmówca.

    — Pazura w Wilnie kręcił film. Grałem wówczas oficera wojska polskiego. Bez nazwy. Oficer nr 2. To była rola trzecioplanowa. Ciekawe doświadczenie. Podobał mi się mundur, a także sam plan — wspomina Edward Kiejzik ciekawe doświadczenie z roku 2003. Wówczas w filmie „Nienasycenie” byli zaangażowani aktorzy Polskiego Teatru w Wilnie oraz Studia Polskiego w Wilnie.

    — Teatr i kino to są zupełnie inne emocje. Przyznam, że dla mnie osobiście bardziej odpowiada teatr, ponieważ w nim gra aktorska trwa na żywo. To, co zagrałeś, już więcej nie powtórzysz, a więc, wydajesz z siebie wszystko. A do tego towarzyszy adrenalina, silne emocje. W filmie natomiast, duble można zawsze powtórzyć. Żadnego podniecenia. W filmie, powiedzmy, tę samą emocję musisz zagrać w ciągu 10 sekund, musisz zagrać tylko jedną emocję, i koniec. I możesz to powtarzać dziesięć, dwadzieścia razy… aż do skutku — mówi Edward Kiejzik, dla którego wyjście na scenę, to zawsze pewne przeżycie, lekka trema.
    — Przed każdym spektaklem mam tremę, i to mnie dziwi, przecież to już mój kolejny występ przed publicznością, sztukę gram po raz któryś, tekst znam doskonale, ale jednak… zawsze towarzyszy lekkie zdenerwowanie… Po spektaklu natomiast ogarnia mnie błogi stan, pełna satysfakcja — z zaangażowaniem o żywej grze na scenie mówi Edward Kiejzik, absolwent Litewskiej Akademii Teatralnej w Wilnie, który dzisiaj teatr odbiera dość krytycznie, wszystko, co się w nim dzieje, obserwuje okiem zawodowca.

    W 2003 roku Edward Kiejzik zagrał rolę oficera wojska polskiego nr 2 w filmie Cezarego Pazury „Nienasycenie” Fot. archiwum

    — Pewnego razu, na warszawskiej scenie, zdarzyło mi się zapomnieć tekst! Prawdziwe przeżycie, które bardo zapamiętałem. Wiersz „Na wileńskiej ulicy” (jest też nazwą spektaklu), który mówię od sześciu laty, który naprawdę dobrze znam, mogę go nawet przez sen w nocy deklamować. A tu raptem kilka wersów i nagle nic, pustka! Przypomniały mi się tylko dwa ostatnie wersy. I koniec wiersza! Bardzo szybko do mnie dotarło, że trzeba już uciekać ze sceny — mówi Kiejzik. Z uśmiechem na twarzy przyznał też, że na scenie teksty są nie raz zmieniane, często nawet w locie wymyślane, gdy trzeba ratować spektakl.

    Polski teatr zawodowy w Wilnie to skryte marzenie Edwarda Kiejzika.

    — Odzyskać Teatr na Pohulance, stworzyć tam trupę teatralną, która będzie działała jako zawodowy teatr litewski, grający w języku polskim, wyłącznie sztuki polskie, analogicznie do obecnego rosyjskiego teatru dramatycznego, który działa w swojej siedzibie. Czy się to kiedykolwiek uda zrealizować, nie wiadomo… — zwierza się nasz rozmówca, któremu zależałoby na stworzeniu zawodowego teatru polskiego, który mógłby dorównać świetności przedwojennej polskiej trupie teatralnej w Wilnie pod nazwą „Reduta”.

    — Teatr na Pohulance zbudowano na początku XX wieku, jeszcze za władzy carskiej. Został wzniesiony z funduszy mieszkańców Polaków miasta Wilna. Sam car zezwolił zbudować polski teatr. Gdy nastała władza radziecka, mieściła się w tym budynku opera litewska. Następnie z założenia jedynie na określony okres budynek Teatru na Pohulance oddano do korzystania Rosyjskiemu Teatrowi Dramatycznemu. Miał tu działać do czasu aż na wileńskiej Starówce stanie nowy budynek. Jednak Rosyjski Teatr został w nim do dziś. Dlatego też jestem przekonany, że ten teatr jest polski — kontynuuje rozmówca.

    W opinii Edwarda Kiejzika, dzisiaj utworzenie podobnego teatru jest całkiem możliwe, ponieważ jest młodzież, która kształci się w Polsce na studiach aktorskich, również wśród mieszkających Polaków na Wileńszczyźnie są zawodowi reżyserzy i aktorzy.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Debiut Kabaretu Lewickiego „Chata” na wileńskiej scenie

    W niedzielne popołudnie mieszkańcy Wilna oraz jego okolic spieszyli z Kiermaszu (...)

    Ewelina Saszenko: „A ja po prostu kocham śpiewać!”

    W ubiegły czwartkowy wieczór barwnym głosem, szczerością do głębi serca (...)

    „Szafirowy jubileusz” Polskiego Teatru w Wilnie

    Wieczór drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia, jak co roku, umilił Polski Teatr (...)

    Niezapomniany koncert Krzysztofa Krawczyka w Wilnie

    Krzysztof Krawczyk, znakomity polski piosenkarz, po pięcioletniej przerwie ponownie zawitał do Wilna.