
Po tym, gdy decyzja rządu o zwróceniu jedynie 50 proc. zmniejszonych emerytur nie doczekała się poparcia od prezydent Dali Grybauskaitė i przewodniczącej Sejmu Ireny Degutienė, uaktywniły się dyskusje na temat opodatkowania dóbr luksusowych. Jednak zainicjowany przez przewodniczącą Sejmu pomysł wprowadzenia tzw. podatku od luksusu również był spotkany sceptycznie.
Minister finansów Ingrida Šimonytė stwierdziła, że już od dawna trwają dyskusje na temat tzw. podatku od luksusu, jednak w tej kwestii jest szczególnie trudno dojść do porozumienia, gdyż nikt nie może dokładnie określić, czym właśnie jest „luksus”.
— Człowiek, który posiada bogactwo o wartości pół miliona i powinien oddawać taką samą pożyczkę do banku, faktycznie nie ma nic. Oczywiście, jego własność ma odpowiednią wartość. Lecz nie jestem pewna, czy można ją określić jako dobro luksusowe. Przecież człowiek na pewno kiedyś wziął pożyczkę, nie oceniwszy swoich możliwości i obecnie możliwie ma duże problemy ze zwracaniem pieniędzy. Dlatego należy bardzo dokładnie określić, o czym idzie mowa, gdy rozważamy możliwość podatku od luksusu — stwierdziła Ingrida Šimonytė.

Minister wyraziła też swoje wątpliwości co do tego, że opodatkowanie dóbr luksusowych mogłoby uratować litewski budżet. Zaznaczyła przy tym, że namacalną korzyść budżetowi mogłoby przynieść powszechne opodatkowanie własności, jednak nie wolno już byłoby nazywać tego „podatkiem od luksusu”.
— Na Litwie jest około 2 mln samochodów, które moglibyśmy opodatkować. Już taki krok mógłby przynieść większe dochody dla państwa. Jeżeli zaś opodatkujemy jedynie Lexusy, Jaguary i inne auta o wartości kilkuset tysięcy litów, to niezbyt pomoże dla budżetu, bo jeżdżących takimi samochodami nie mamy za wielu — powiedziała Šimonytė.
A więc jakie dobra luksusowe, warte opodatkowania, mamy na Litwie?
Gintaras Sudaras, kierownik sprzedaży spółki „Mototoja” oficjalnego dilera Toyoty i Lexusa na Litwie, w rozmowie z „Kurierem” przytoczył pasujący do tego tematu dowcip:
„Student, syn multimilionera, telefonuje do ojca:
— Tato, uczę się dobrze, mam świetnych przyjaciół. Ale czuję się źle z powodu jednej sprawy — wszyscy jeżdżą do uniwerku autobusem, a tylko ja jeden — nowym lexusem….
Na to ojciec mu odpowiada:
— Synu, rozumiem twój problem, powinieneś być skromniejszy. Kup sobie autobus i jeźdź tak, jak wszyscy pozostali”.
— Wątpię, że do tej anegdotycznej sytuacji może dojść u nas, ale mogę zapewnić, że po kryzysie zaczął wzrastać popyt na samochody klasy luksusowej, których cena sięga powyżej 200 tys. litów. Takie auta kupują osoby, których nazwiska są szeroko znane w społeczeństwie i jest ich coraz więcej — powiedział Sudaras.
Z kolei Aurimas Mieliauskas, kierownik sprzedaży spółki „Krasta Auto”, oficjalnego dilera BMW i Mini na Litwie, stwierdził, że jedno z najdroższych aut sprzedano w tym roku za ponad 600 tys. litów.
— Był to BMW serii 7 limuzyna. Rzadko sprzedajemy takie drogie modele, ale to nie znaczy, że nie ma komu je kupować. Po prostu obecnie wśród najbogatszych warstw społeczeństwa nie jest modne zbyt ostentacyjne afiszowanie swoich bogactw. Dlatego najpopularniejsze są modele BMW serii 5. To również luksusowe auta, ale kosztują mniej — od 144 tys. litów — powiedział Mieliauskas.
Dodał też, że takimi modelami aut interesują się nie tylko milionerzy:
— Czasem ludzie biorą pożyczki, aby pozwolić sobie nabyć drogie nowe auto. Jeżeli widzimy na skrzyżowaniu faceta za kierownicą nowego BMW, nie znaczy to jeszcze, że jest on milionerem.
A co z luksusową nieruchomością?
— Luksusowe mieszkanie przede wszystkim znajduje się w prestiżowym miejscu — stwierdziła Sigita Jošienė, kierownik sprzedaży spółki deweloperskiej „Inreal”. — Najdroższe mieszkania i domy są nad morzem i w Wilnie, w takich dzielnicach jak: Starówka, Zwierzyniec, Zarzecze i Wołokumpie. Chętni kupić nieruchomość w tych dzielnicach muszą być gotowi zapłacić od siedmiu do kilkunastu tys. litów za mkw. mieszkania lub domu.