
Mimo pełnego pogotowia awaryjnego przed nadchodzącym syberyjskim mrozem, o czym w środę zapewniali nas dostawcy energii cieplnej, w czwartek rano w Wilnie doszło do poważnej awarii sieci cieplnej. W jej wyniku bez ciepła zostało prawie 30 domów w centrum stolicy, w tym więzienie na Łukiszkach oraz budynek Sejmu.
Na szczęście awaria nie była na tyle groźna, na jaką wyglądała, toteż służbom awaryjnym szybko udało się zlokalizować uszkodzenie trasy sieci cieplnych, a po kilku godzinach drenowania miejsca wypadku i osuszeniu rur przystąpiono do likwidacji pęknięcia rury.
Rzecznik prasowy zarządzającej stołecznymi sieciami cieplnymi spółki „Vilniaus energija”, Nerijus Mikalajūnas poinformował nas, że jeszcze za dnia awaria zostanie całkowicie zlikwidowana.
Na miejscu uszkodzonych rur przy Placu Łukiskim pracowały w czwartek nie tylko brygady awaryjne, ale też ekipy dziennikarzy i polityków, bo tryskające z ziemi gejzery wody i unoszące się na dziesiątki metrów kłęby pary dla pierwszych były niecodzienną okazją pokazać reportaż z miejsca ekstremalnego wypadku, dla drugich zaś awaria była dobrą okazją pokazać się w tych reportażach.
Na miejsce awarii przyjechali mer Wilna Artūras Zuokas i jego zastępca Romas Adomavičius. Ten ostatni zapowiedział, że w samorządzie zostanie powołana specjalna komisja, która będzie chciała wyjaśnić przyczyny awarii i ustalić winnych zaniedbania.

Tymczasem, według Nerijusa Mikalajūnasa, do awarii doszło z powodu pęknięcia szwu spawalniczego rur rozdzielczych trasy sieci ciepłowniczych, które w tym miejscu zostały położone jeszcze za czasów sowieckich. Wobec tego niewiele stały się warte wcześniejsze zapewnienia dostawców energii cieplnej, że sieci cieplne są przygotowane na ekstremalne mrozy.
A takie dopiero przed nami. Nie wiadomo więc, czy podczas kolejnego spadku słupków termometrów poniżej 30 stopni nie będziemy świadkami kolejnych wybuchów, być może o wiele poważniejszych w skutkach.
Czwartkowa awaria, choć nie była najgroźniejsza od tych, co zdarzały się wcześniej, niemniej napędziła strachu zarówno służbom awaryjnym, jak też włodarzom miasta, bo początkowo sądzono, że pękła rura głównej magistrali sieci ciepłowniczej. Gdyby tak się też stało, to bez ogrzewania i to na wiele godzin mogłoby zostać nawet 130 pobliskich domów i budynków. Energetycy mówią jednoznacznie, że trudno byłoby wtedy oszacować skutki takiej awarii, szczególnie gdy na dworze tak jak dziś grubo poniżej – 20 C°, tymczasem synoptycy ostrzegają, że wielkie mrozy dopiero przed nami i uderzą z całą siłą w weekend.
Zanim nie ustalono zakresu awarii, obawiano się w czwartek najgorszego wariantu, toteż na miejsce ściągnięto ponad 100 grzejników elektrycznych, jakie planowano rozdać okolicznym mieszkańcom domów oraz pracownikom biur i urzędów. Na szczęście grzejniki nie przydały się.
Późnym popołudniem przedstawiciele „Vilniaus energija” poinformowali, że awaria sieci cieplnych została usunięta. Nie wiadomo na razie, jakie spółka poniesie straty, bo te są dopiero obliczane. Nerijus Mikalajūnas zapewnił jednak, że koszta likwidacji awarii oraz straty spowodowane przez pękniecie rury nie zostaną doliczone do rachunków za ogrzewanie.
— Straty pokryje spółka — poinformował przedstawiciel „Vilniaus energija”.
I to tym razem jedyna dobra nowina. A w sobotę czeka nas nawet 32 stopni poniżej zera.