Więcej

    Polityczni „partyzanci” szykują się na wybory

    Czytaj również...

    W październiku wyborcy zadecydują, czy „partyzanci” polityczni zasiądą w Sejmie Fot. Marian Paluszkiewicz

    Wpisem do państwowego rejestru osób prawnych „Registrų centras” w środę zakończył się oficjalny proces rejestracji Partii Ludzi Litwy (Lietuvos žmonių partija).

    Stoi za nią kolejny litewski oligarcha rosyjskiego pochodzenia Władimir Romanow, współwłaściciel banku „Ūkio bankas”, jak też właściciel kowieńskiego klubu koszykarskiego „Žalgiris”, szkockiego klubu piłkarskiego „Hearts” i współwłaściciel mińskiego klubu piłki nożnej „Partizan”.

    Partyzantkę Romanow uprawia również w polityce, bo założycielski zjazd swojej partii zorganizował za zamkniętymi drzwiami, a na prezesa ugrupowania zaproponował polityczną nowicjuszkę, Joanę Šimanauskienė, kierowniczkę kowieńskiej wspólnoty wspierającej rodziny wychowujące dzieci niepełnosprawne „Viltis”, którego siedziba, nomen omen, mieści się w Kownie przy ulicy Partyzanckiej. Jak na „partyzancki” charakter przystało, polityczna partia litewskiego multimilionera wciąż nie ma swoje witryny w internecie ani też innych publicznie dostępnych kontaktów do jej kierownictwa, a te publicznie zdobyte nie odpowiadają. Wiadomo więc tylko, że Ludzie Litwy Romanowa oficjalnie mają siedzibę w budynku przy ulicy J. Gruodisa 9, gdzie swoją siedzibę, między innymi, ma również spółka „Ūkio banko investicijų valdymas”, która (jak sama nazwa wskazuje) zarządza inwestycjami banku, którego największym udziałowcem jest właśnie ekscentryczny (Romanow niedawno oświadczył, że chce sprzedać wszystkie swoje kluby piłkarskie i za otrzymane pieniądze zamierza kupić teatr) multimilioner. Mimo politycznej działalności przypominającej na razie ruch partyzancki Partia Ludzi Litwy, jak przynajmniej wynika z jej wcześniejszych oświadczeń, zamierza uczestniczyć w jesiennych wyborach parlamentarnych, w których liczy zdobyć status partii parlamentarnej.

    Niemniej, według socjologów, to nie partia Romanowa, lecz zarejestrowana przed miesiącem partia „Szlak Odwagi” (Drąsos kelias) może namieszać w wynikach jesiennych wyborów. Partia ta na razie nie jest notowana w sondażach opinii publicznej, ale jak niedawno oceniał socjolog Vladas Gaidys — dyrektor ośrodka badań opinii społecznej „Vilmorus” — „Szlak Odwagi” może odebrać część głosów partiom używającym w kampanii radykalną retorykę, przede wszystkim partii „Prawo i Sprawiedliwość” Rolandasa Paksasa, byłego prezydenta usuniętego z urzędu w procesie impeachmentu.

    — Nie mamy takich wyników, bo ten ruch nie jest jeszcze notowany w sondażach, ale intuicja mi podpowiada, że za „Porządkiem i Sprawiedliwością” opowiada się bardziej radykalny elektorat. Na co zresztą wskazuje nazwa partii, która chce wprowadzić „porządek” i „sprawiedliwość”. Przypuszczam, że partia Neringi Venckienė również będzie używała retoryki wprowadzenia „porządku” i „sprawiedliwości” — mówi Vladas Gaidys. I ocenia, że właśnie ta retoryka pozwoli partii „Szlak Odwagi” odebrać głosy partii Paksasa, która jednak niekoniecznie zostanie skrzywdzona w wyborach, bo jak zauważa socjolog, elektorat „Porządku i Sprawiedliwości” w dużej mierze pokrywa się z elektoratem Partii Pracy i Partii Socjaldemokratycznej. Dlatego, zdaniem Gaidysa, ostateczny wynik będzie zależał, która z tych partii potrafi przekonać do siebie wspólny elektorat.

    A tymczasem „Szlak Odwagi” zawieszonego w obowiązkach duszpasterskich księdza Jonasa Varkaly (a nie siostry Drąsiusa Kedysa — Neringi Venckienė, jak mylnie uważa Vladas Gaidys) zamiast przygotowywać się (jak zapowiada socjolog) do bycia władzą wciąż uprawia partyzantkę — dosłownie tłumnie koczując w namiotach przed domem rodziny Kedysów, gdzie broni 8-letnią córkę Kedysa przed jej zabraniem spod opieki Venckienė i przekazaniu jej biologicznej matce Laimutė Stankūnaitė, której nieżyjący już Kedys zarzucał stręczycielstwo ich dziecka.

    Ks. Varkala twierdzi jednak, że koczowanie pod płotem w Garlavie pod Kownem nie odwiedzie i nie przeszkodzi zamiarom partii, aby wziąć udział w jesiennych wyborach parlamentarnych. Aczkolwiek ksiądz-prezes przyznaje, że koncentrowanie się na obronie dziewczynki przeszkadza sprawom organizacyjnym wciąż jeszcze formującym się strukturom partyjnym.

    — Dwukrotnie już odkładaliśmy spotkanie koordynacyjne w sprawie wyborów, bo musimy tu być i bronić dziewczynki, bo sytuacja tego wymaga. Ale mamy ludzi, mamy kandydatów do Sejmu, mamy statut partii, mamy program wyborczy, a naszym duchowym prezesem jest „Prawda” — mówi w rozmowie z „Kurierem” fizyczny prezes „Szlaku Odwagi”, aczkolwiek osoba duchowna, ks. Jonas Varkala. Ksiądz ma też nadzieję, że po świętach uda się wreszcie zorganizować spotkanie koordynacyjne, na którym zapadną wiążące decyzje ws. wyborów.

    — Po tych formalnościach będziemy mogli ruszyć w kraj, spotykać się z ludźmi i prosić ich o mandat zaufania — mówi nam ks. Varkala. Jak opowiada, nawet koczując pod domem Kedysów, wśród obozowiczów trwają działania partyjne.

    — Przyjeżdżają do nas ludzie z całej Litwy, toteż wielu z nich tam, na miejscu, zapisuje się do partii, wpłaca symboliczne członkowskie, a wracając do siebie, zaczynają już działać — wyjaśnia prezes „Szlaku Odwagi”. Do takich aktywistów należy Jonas Sinkevičius, koordynator partii w Kłajpedzie.

    — Przygotowujemy się właśnie do założenia oddziału partii w Kłajpedzie, który mam nadzieję powstanie w najbliższych tygodniach. Nie chcemy pośpiechu, chcemy, żeby ludzie świadomie włączali się do działalności partii w sposób demokratyczny, powołali oddział i wybrali też władze oddziału — mówi nam Jonas Sinkevičius. Mówi nam, że codziennie ktoś zgłasza się do niego w sprawie członkostwa w partii, więc — jak twierdzi koordynator — przyszły oddział kłajpedzki już liczy paręset osób, w całej zaś partii jest kilka tysięcy. Jednak nie ma wśród nich Neringi Venckienė, której socjolog Gaidys przypisał prezesostwo w tej partii. A Jonas Varkala twierdzi, że nie wie też, czy Venckienė w ogóle weźmie udział w wyborach.

    — Nie rozmawialiśmy z nią o tym. Zresztą rzadko mam okazje z nią porozmawiać, bo ona zajmuje się swoimi sprawami. Jest sędzią i temu się poświęca — powiedział nam Varkala. Nie wykluczył jednak, że jeśli Venckienė zostanie zmuszona do odejścia z sądownictwo, to nie będzie miała innego wyjścia, jak podjąć polityczne działania.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...