Kiedy tak skrupulatnie szykował się do lekcji historii, sporządzając konspekty, wilnianin pedagog Roman Lachowicz zapewne sam nawet nie przypuszczał, że po latach to właśnie one posłużą kanwą do wydania edycji „Krótki zarys historii narodu polskiego”, która ukazała się w Wilnie na początku bieżącego roku.
Roman z wykształcenia jest pedagogiem, a jak za chwilę się dowiem, nie tylko on jeden w rodzinie. Jego starszy brat Czesław swoje życie też połączył z tym zawodem — jest nauczycielem biologii i geografii.
Roman urodził się we wsi Barany, co to leży niedaleko Sużan i w tej to malowniczej okolicy upłynęło jego dzieciństwo. Najpierw szkoła w Jawceworach, potem w Sużanach i kolejno matura już w Jotajniskiej (Jęczmieniskiej).
Jak wspomina mój rozmówca, szkoła posiadała oddanych pedagogów, którzy starali się dzieciom nie tylko przekazać podstawy wiedzy zawartej w książkach, ale rozszerzyć horyzonty o własne doznania. Takim nauczycielem dla młodego Romka był nauczyciel historii Marian Stefanowicz, wpływ którego na decyzję wyboru był ogromny. Po ukończeniu szkoły średniej Lachowicz od razu wiedział: będzie pedagogiem. Swe kroki skierował do Instytutu Pedagogicznego w Wilnie (obecnie Uniwersytet Pedagogiczny). A że tak się doskonale złożyło, iż na polonistyce była dodatkowa specjalność — historia, więc radość jego była ogromna. Bo te dwa przedmioty dla niego były zawsze bardzo ważne. Teoretycznie pięcioletnia nauka wydłużyła się. Bynajmniej nie z powodu Romana. Bo był zawsze żądnym wiedzy, doskonale mu się w nauce powodziło. Zdążył ukończyć tylko pierwszy kurs — jesienią powołano go do wojska. „Trzy lata podarowałem „rodinie” — żartobliwie dziś wspomina.
Po powrocie nie od razu zaczął studiować — a po roku, gdyż właśnie po roku przy polonistyce była historia. Nie siedział bezczynnie. Ten rok przepracował jako nauczyciel klas początkowych w Kieńskiej Szkole Początkowej.
A kiedy w roku 1971 miał w kieszeni upragniony dyplom pedagoga, przyszedł do wydziału oświaty i stąd otrzymał skierowanie do Okmiańskiej Szkoły Ośmioletniej. Była to szkoła z rosyjskim językiem wykładania, ale wyboru nie było, każdy ówczesny absolwent doskonale wiedział, że dyplom trzeba, jak się mówiło, odpracować.
Jak dziś przypomina Lachowicz, doskonale mu poszło nie tylko z językiem, ale też drugą niespodzianką — miał nauczać nie tylko historii, ale też geografii.
„Zabrałem się więc do samodzielnych studiów i geografia mię pochłonęła” — przypomina dziś Lachowicz.
Kolejnym etapem w jego życiorysie była praca w Niemenczyńskiej Szkole Średniej. Siedem lat przepracował, zbierając jednocześnie materiał o tym miasteczku, kościele, który tu się znajduje.
Po szkole w Niemenczynie był Komitet Wykonawczy rejonu wileńskiego, gdzie pracował kuratorem szkolnictwa zawodowego. Zbliżał się okres przedświtu, okres rodzenia się niepodległości. Razem ze śp. Ludwikiem Młyńskim zakładali Polskie Społeczno-Kulturalne Stowarzyszenie, które później się wlało do Związku Polaków Litwy.
Ale wróćmy do tych konspektów, z których to powstała ta książka własnym sumptem, własnym zapałem wydana. Oto, co o tym mówi sam jej autor: „Napisałem tę książkę z myślą o młodzieży, jako pomoc dla uczniów klas starszych uczących się w szkołach polskich na Litwie. Opisałem tu fakty, które łączyły Litwinów i Polaków na przestrzeni wieków, jak też okresy nieporozumień i niezgody powstałych w czasach współczesnych. Okresy stosunków powojennych między obu narodami starałem się opisać dokładnie opierając się na dokumenty źródłowe lub wspomnienia ówczesnych świadków. Szczegółowo opisałem lata 1918-1922, skoro chodzi o Wilno i Wileńszczyznę, czyli o Litwę Środkową, która w roku 1922 została włączona do Polski jako Województwo Wileńskie II Rzeczypospolitej Polskiej, co spowodowało długotrwałe konflikty między dwoma narodami.
W książce czytelnik znajdzie fakty o współczesnych stosunkach polsko-litewskich. Polacy Wileńszczyzny poparli Litwę w chwili, kiedy walczyła o niepodległość”.
Tak w miniaturowym skrócie mowi o książce autor, który marzy o wydaniu wspomnień. Cała sprawa opiera się o sponsorowanie. Bo wydać książkę nie jest łatwo, Lachowicz sam o tym się przekonał. Pomogła mu w tym jego córka mieszkająca w Polsce, znajomi. A skoro o życiu prywatnym — to pan Roman od lat jest szczęśliwym małżonkiem. Wraz z żona Krystyną cieszą się dwoma udanymi córkami — Aliną i Anną. Anna mieszka w Polsce w Bielsku Podlaskim, Alina pracuje w Wilnie. Obie ukończyły Szkołę im. Jana Pawła II, w której miedzy innymi też pan Roman pracował i pomagał ją tworzyć. Obie corki zdobyły wyższe wykształcenia, założyły rodziny.
Pan Roman planuje przenieść się na stałe właśnie do Bielska Podlaskiego, gdzie prawie rokrocznie wakacje spędza. Trochę się dziwię tej decyzji i zadaję pytanie: A nie szkoda będzie panu opuszczać Wilna?
— Oczywiście, że tak, ale mam na to swoje dowody i powody. A jeden z podstawowych — zobaczyłem, że w Polsce za nasze skromne emerytury, którą osobiście otrzymuję za 44,5 lat pracy, będę tam żył godniej — ceny są o wiele niższe niż na Litwie. No, ale to plany i marzenia — mówi na zakończenie naszej rozmowy Roman Lachowicz, autor pierwszej wydanej książki, słuchacz Polskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Wilnie.
***
Książkę Romana Lachowicza można nabyć w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, w księgarniach „Elephas” oraz u autora.