„Wśród terminów biblijnych, które nie mają w języku polskim dokładnego odpowiednika, znajduje się wyraz kairos; można go po polsku oddać jako czas właściwy. Na przykład rolnikowi nie wolno przegapić czasu, w którym powinien obsiać swoje pole, ani czasu zbierania owoców — w przeciwnym razie nic mu nie wyrośnie, albo osiągnięty plon się zmarnuje” — pisze w przedmowie do książki Ewy Rozkrut „Jak dobrze przygotować dziecko do I Komunii Świętej” o. Jacek Salij OP. Swój kairos, swój właściwy czas, ma również przekazywanie dziecku wiary.
Wiek 9-10 lat jest tym okresem, kiedy dziecko zaczyna stawiać pierwsze ważne pytania natury egzystencjalnej: kto i jak stworzył cały ten świat; i skoro Bóg stworzył świat, to kto stworzył Boga; dlaczego człowiek musi umrzeć; jak to jest, kiedy umrę i mnie nie będzie; a czy szatan naprawdę istnieje i dlaczego na świecie są wojny i jest tylu chorych i biednych. Z pozoru naiwne pytania dotykają rzeczy niezwykle istotnych i ważnych, szukają sensownych odpowiedzi, wyjaśniających zasady funkcjonowania świata. Dziecięca „wiara malutka” szuka racjonalnych odpowiedzi, tłumaczących tajemnice Boga.
— Ważne jest, żeby I Komunię Świętą przyjąć wiarą, duchem, ale też rozumem — mówi s. Rita ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów w wileńskiej Kalwarii. — Wiara rodzi się ze słuchania. Dziecko ma usłyszeć. Wiara musi też być oparta na wiedzy, bo inaczej staje się zabobonem.
Jak opowiada s. Rita, w pierwszych latach chrześcijaństwa osoby dorosłe przyjmowały chrzest po 3 latach przygotowań do tego sakramentu. Nieprzygotowanym można było tylko wysłuchać Słowa Bożego, a potem wypraszano ich z kościoła, nie uczestniczyli oni w liturgii eucharystycznej. To było uzasadnione, bo „jak nie zrozumiem, to nie będę wiedział, o co chodzi”. Podobnie z przygotowaniem do I Komunii Świętej. Katechizm, podstawowe prawdy wiary dziecko ma przede wszystkim zrozumieć. Oczywiście, nie umniejszając znaczenia, wartości wiary.
Na początku roku szkolnego w różnych parafiach trzecioklasiści otrzymują całą listę zagadnień, które mają poznać i rozliczyć się przed katechetką. Siostry od Aniołów również prowadzą katechezę dla dzieci przygotowujących się do I Komunii Świętej.
— Dzisiejsze dzieci przystępują do I Komunii Św. bardziej przygotowane od strony, że tak powiem, merytorycznej — mówi s. Rita. — Zawdzięczając pracy katechetek i katechetów, którzy mają możliwość skończyć studia i posiadają odpowiednie przygotowanie, dzieci mają możliwość nie tylko przyjąć prawdy wiary „na wiarę”, ale też posiadają wiedzę. Zadają różne pytania: życiowe, często związane z pojęciem grzechu — co jest, a co nie jest grzechem. Czasami są zdziwione, że nie można wróżyć, dlaczego nie można czytać horoskopów; pytają, czy można je czytać, nawet jeżeli w nie nie wierzysz. Niektóre dzieci czasami zadziwiają głębią swych rozważań, są bardzo uduchowione. Ostatnio, kiedy ksiądz zadał pytanie jednej z dziewczynek, udzieliła ona tak głębokiej odpowiedzi, że aż ksiądz żartował, że wygłosiła kazanie zamiast niego.
Czas pierwszokomunijny jest okresem bardzo szczególnym dla dziecka. Może ono rozmawiać z mamą lub tatą o tym, co usłyszało na lekcji religii, pyta, drąży tematy związane z wiarą, pierwsze przypomina o pójściu do kościoła. Prosi o wyjaśnienie, co to znaczy „umarł i pogrzebion” czy „owoc żywota Twojego”.
— Dla niektórych przygotowania do I Komunii to bardzo ważne wydarzenie, widać, że i dla rodziców, i dla dzieci. Dzieci uważnie słuchają tego, co się do nich mówi. Czasami zdarza się inaczej — dzieci przychodzą tylko dlatego, że mama czy babcia kazała, czasami dla prezentu. W tym roku miałam świetne grupy. Czytaliśmy wspólnie fragmenty z Pisma Świętego, tłumaczyliśmy je na przykładzie różnych życiowych historii. Zwłaszcza ciekawią je takie życiowe historyjki. Dzieci interesuje też połączenie wiary i życia — opowiada s. Rita.
— Moja własna I Komunia Święta? Z perspektywy czasu widzi mi się jej zwyczajność, nie było takiego przepychu jak dzisiaj, może aż nazbyt świątecznej otoczki — przyznaje siostra zakonna. — Pamiętam dobrze przygotowywania do tego sakramentu — zwyczajnie na kocyku na trawie. Ponieważ były to jeszcze czasy sowieckie i katechetki w tym państwie zwyczajnie nie miały racji bytu, zaś chodzenie do kościoła było „wrogim elementem”, więc nasza katecheza miała charakter pikniku, na który zabierała nas „babcia”.
Dziś przystąpienie do Pierwszej Komunii Świętej wymaga wielu intensywnych przygotowań, nie tylko ze strony dziecka, ale i jego rodziców. Ten sakrament nie jest wyłącznie przeżyciem duchowym, wymaga planowania i logistyki godnej najlepiej funkcjonujących przedsiębiorstw. Nauka modlitw. Kwiaty do kościoła, prezent dla księdza. Spotkania organizacyjne, próby, terminy spowiedzi zapisane w notatkach. Problem zorganizowania przyjęcia dla gości.
— Dla nas, rodziców, najbardziej wbiły się w pamięć te niekończące się próby przed I Komunią — mówi jedna z parafianek, która prosiła nie ujawniać nazwiska. — Nie wiem, czy przed Panem Bogiem trzeba tak ćwiczyć jak w wojsku: wstać jednocześnie, rękę unieść jednocześnie, odwrócić się tak samo — to było najbardziej trudne, bo przez 2 tygodnie codziennie musieliśmy być wieczorem po pracy w kościele i intensywnie ćwiczyliśmy. Było to męczące wyzwanie, po 20-tej wracaliśmy ledwo żywi do domu. Uważam, że do Pana Boga idziemy nie pokazywać się, On przyjmuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Choć samo święto było piękne, naprawdę się udało. Może było warto się poświęcić?
— Ważniejsze jest skierowanie uwagi na istotę tego święta, czyli na przyjęcie Pana Boga — mówi s. Rita. — Oczywiście, że się chce, żeby była to ładna i uroczysta liturgia, bo przecież to wydarzenie nie jest codziennym zwyczajnym kolejnym fragmentem naszego życia. Choć z innej strony, to dla mnie przesadny przepych, gdy mała dziewczynka wygląda jak panna młoda — będzie jeszcze miała na to czas, to jeszcze nie ten moment. Osobiście bardzo mi się podoba, kiedy dzieci idą do I Komunii w jednakowych strojach — w albach. Jest to zarówno i bardzo uroczyste, i nie skupia się uwagi na porównywaniu, czyja sukienka jest ładniejsza. Na szczęście w naszej parafii problem ubioru nie przesłania istoty tego święta. Rodzice rozumieją, co jest ważne, istotne, że przeważnie liczy się ta strona religijna, duchowa. I to mnie cieszy.
Jak podkreśla moja rozmówczyni Inga Awierkina z parafii w Solecznikach, jej syn Daniel odebrał to święto bardzo poważnie. Mocno się zaangażował emocjonalnie, zaś najbardziej emocjonującym wydarzeniem w ciągu całego okresu przygotowań i samej uroczystości było dla niego przyjęcie Ciała Chrystusa.
— Dla Daniela najważniejsze było przyjęcie Ciała Chrystusa. Mówił tylko o tym. Odebrał to bardzo emocjonalnie, martwił się, jak to będzie, a nawet zajmowały go takie szczegóły, czy np. prawidłowo podejdzie do księdza — mówi mama. — Teraz trwa biały tydzień, bardzo się angażuje, ciągle przypomina o pójściu do kościoła.
Jak mówi inna moja rozmówczyni, Janina Snarska z jaszuńskiej parafii, okres pierwszokomunijny był czasem, gdy wspólne rozmowy i zajęcia bardzo zbliżały z dziećmi.
— Stale jesteśmy razem z dziećmi w kościele — zwierzała się Janina Snarska. — Ale w okresie przygotowań do I Komunii Św. wspólne szukanie odpowiedzi na pytania zadawane przez kleryka Daniela mocno nas zbliżały. Dzieci dostały specjalne zeszyty, w których były takie zadania, na które odpowiedzi całą rodziną szukaliśmy w Internecie. Rozwiązywaliśmy krzyżówki, szukaliśmy znaczenia frazeologizmów związanych z Pismem Świętym — to były wspólne rodzinne wieczory, na których my, dorośli, również pogłębialiśmy wiedzę.
Jak mówi, I Komunia była ważnym wydarzeniem dla dzieci. Dla syna Jakuba na przykład był to etap, po przekroczeniu którego mógł już zostać ministrantem.
— Teraz usługuje do Mszy św., bardzo się z tego cieszy. Nie zmuszam żadnego z dzieci do chodzenia do kościoła, ale same widzą, jak chodzimy, więc idą razem. Mimo że minął już rok od I Komunii, idą do kościoła z chęcią. Teraz biegają na nabożeństwa majowe. Dostają od księdza każdego dnia po jednej części z układanki puzzle. Zależy im, żeby ułożyć cały obrazek. Mimo że nie brakuje im zabawek, jest to dla nich taka atrakcja.
— Rozwój wiary nie kończy się na I Komunii — uważa s. Rita. — Choć w życiu niestety najczęściej właśnie tak jest. Ci, co chcą, okazję do pogłębiania swej wiary mają jeszcze w szkole, szykując się do Sakramentu Bierzmowania w wieku 15 lat. Dalej o rozwój duchowy trzeba zatroszczyć się samemu. Człowiek może być wykształcony w różnych dziedzinach, ale jeżeli wiara pozostanie na poziomie dziecka, to nie będzie on nadążać w życiu. Nie odpowie sobie na ważne życiowe pytania, dotyczące sensu cierpienia, przemijania. Sens istnienia nabiera wtedy innej, głębszej, perspektywy.
I dla dziecka, i dla jego rodziców czas przygotowań do I Komunii Świętej jest pod względem religijnym zupełnie wyjątkowy. Szkoda by było, gdyby rodzice ten błogosławiony czas przegapili, bo tak jak każdy kairos, on już nigdy nie wróci.