Wojny niszczyły zabytki Orszy, a władze zmieniały oblicze miasta według własnych zasad ideologicznych. Dzisiaj w Orszy brakuje zamku, licznych wież kościołów i kopuł cerkiewnych.
Jeden drugi krzyż prawosławny niewiele przypomina dawną Orszę, a krucyfiks jedynego katolickiego kościoła gubi się wśród otaczających gmachów.
Jednakże w sercu miasta zachował się i doskonale się prezentuje barokowy budynek dawnego kolegium jezuitów. Mieszczą się w nim obecnie muzeum lalek oraz restauracja. Łukowe sklepienia pozostawiły odrobinę dawnej atmosfery, którą uzupełniać mają dania o nazwach wręcz historycznych: „bojarski kotlet” lub „wieprzowina po carsku”. Karmią smacznie, obsługują szybko. Chleb podają nie pytając, ale o sztućce należy się upomnieć, co jeszcze jest charakterystyczne dla białoruskich miasteczek.
Należy przyznać — centrum Orszy ogólnie zadbane. Przyczyniła się ku temu coroczna tradycja prezydenta Łukaszenki świętowania dożynek każdego roku w innym mieście Białorusi. W 2008 r. skorzystała na tym Orsza. Wówczas odnowiono resztki starego miasta, składające się właściwie z kolegium jezuitów, starego młyna i mostu. Nieco dalej położone budynki dawnych klasztorów Franciszkanów, Bazylianów i Trynitarzy mało przypominają swe pierwotne przeznaczenie. Teraz tam mieszczą się szpital, mieszkania i archiwum. Najwięcej pomników jest poświęconych radzieckim żołnierzom z „wielkiej wojny ojczyźnianej” oraz wojnie w Afganistanie.
Zabawne wrażenie pozostawił park miejski nad Dnieprem. Wśród drzew i huśtawek ustawiono rzeźby Kota w Butach, Guliwera, Czeburaszkę i krokodyla Gienę oraz innych znanych postaci z radzieckich kreskówek. Przy wejściu, może dla powagi, prezentuje się pomnik Lenina. Lenin i Czeburaszka nieopodal siebie nasuwają ironiczne skojarzenia i mimowolnie wywołują uśmiech. A może wódz rewolucji ze swymi teoriami pasuje właśnie do świata bajek?
Na Białorusi widoczna jest tendencja do zachowania zabytków lub ich dostosowania jako hotele bądź restauracje, albo też jedno i drugie. Przykładem tego odnowione zamki w Nieświeżu, Mirze i w tym wypadku kolegium pojezuickie, w którym ponad sto lat, od połowy XIX w. do schyłku ZSRR, mieściło się miejskie więzienie. W poszukiwaniach historycznych powrócono do dawnego herbu Orszy, nadanego przez Zygmunta III jednocześnie z prawem miejskim w 1620 r. Carski herb z XVIII w. zastąpiony został przez biały maltański krzyż na niebieskim tle — symbol męstwa nadgranicznego miasta oraz złoty półksiężyc nawiązujący do Matki Boskiej.
Przed odjazdem z Orszy przypadkowo poznaliśmy grupkę miejscowej młodzieży. Szykowali się na nielegalny koncert muzyki rockowej w bodajże jakimś opuszczonym zakładzie. Narzekali na władzę, że zabronili publicznie słuchać utwory Trobieckogo, a zwłaszcza piosenkę Coja „Chocim pieriemien” („Chcemy zmian”). Przy okazji nawiązałem do tematu zwycięstwa pod Orszą. Kilku młodych coś tam słyszało, bardziej zorientowany Aleś dodał: „To było przy drodze w kierunku na Dubrowno”.
Wkrótce dołączył Igor. Już z daleka wyróżniał się od swych przyjaciół — niewysoki, z lekka przygarbiony dwudziestolatek o badawczym spojrzeniu. Czuć w nim było coś z początkującego konspiratora. Pogadanka z nim przerosła w rozważania o wspólnej historii. Okazało się, że darzy sympatią Piłsudskiego za ideę federacyjną, powstrzymanie bolszewików i wsparcie oddziałów Bułak-Bałachowicza, zafascynowany jest tłumaczoną ostatnio na język białoruski twórczością Piaseckiego, zwłaszcza antykomunistycznymi „Zapiskami oficera Armii Czerwonej”. Czując w nim przekonania antysowieckie zapytałem, czy czasem nie należy do białoruskiej opozycji? „Nie, do Frontu nie należę, ale utrzymuję z nimi kontakt” — brzmiała odpowiedź. Najciekawsze okazały się informacje o obchodach victorii orszańskiej w najbardziej istotnym do tego miejscu.
— Spotykamy się 8 września na Krapiwienskich Polach, gadamy, śpiewamy bardowskie pieśni, wspaniała atmosfera. Jednakże to wszystko nielegalne. Milicja „goniajet”, rozpowszechniają też informację o starych niemieckich minach na tym polu. Mamy jednak swoje sposoby — uśmiechnął się — każdego roku zmieniamy miejsce spotkania, ale zawsze w okolicach Gadźkowszczyny. W tym roku będzie tutaj — dodał wskazując bliżej nieokreśloną wieś na wybranej z plecaka mapie. Chociaż … — zamyślił się — KGB chyba już wie o naszych planach — zafrasowany zakończył ten temat.
Miał rację. O obchodach sprzed paru laty dowiedziałem się: „Na Krapiwienskim polu poszło źle. Milicja znów nie pozwoliła zebrać się. Dlatego organizatorzy schowali się dalej od nich. Ale i ludzie, którzy przyjechali na święto, nie znaleźli organizatorów. W końcu było około 20 osób. Mimo to „mienty” (milicja) nad ranem przyszli i wszystkich dane spisali”.
Znaczenie bitwy pod Orszą dla Polski i Litwy jest podobne — przede wszystkim rozpatrywane w kontekście historii. Kiedyś zwycięstwo uchroniło Litwę i Polskę przed sojuszem Moskwy z cesarzem niemieckim i Krzyżakami, który mógł zakończyć się rozbiorem połączonych unią personalną Polski i Litwy. Również jest to chwalebna przeszłość oręża. W latach zaborów i klęsk przybierało także znaczenie moralne, jako przykład zwycięstwa „ku pokrzepieniu serc”. Ostatnio pojawił się podtekst polityczny, nawiązując do napięcia w stosunkach z Rosją. Rocznicę bitwy barwnie obchodzono — w Polsce miały miejsce rekonstrukcje bitwy, a w Wilnie triumfalny pochód powracającej armii. Ukazało się szereg artykułów i prac naukowych.
Białorusinom, po upadku ZSRS, to święto zapowiadało się jako jedno z ważniejszych w tworzeniu tożsamości narodowej. Za Szuszkiewicza dzień bitwy ustanowiono „Dniem Białoruskiej Chwały Wojskowej”, na jednym z przedstawiających bitwę obrazów utrwalony jest najstarszy zachowany wzór białoruskiego sztandaru narodowego (biało-czerwono-biały). Świętowanie rocznicy zwycięstwa mogło sprzyjać dekonstrukcji mitu mówiącego, że w sąsiedniej Moskwie żyli bracia, którzy nieśli Białorusinom jedynie pokój i ich wyzwalali. Należy jeszcze przypomnieć, że w ówczesnej armii litewskiej w zasadzie posługiwano się językiem starobiałoruskim.
Najważniejszym przykładem więzi zwycięstwa pod Orszą z Białorusią jest postać hetmana Konstantego Ostrogskiego. Wszakże otrzymał przydomek Scypiona Ruskiego, a nie litewskiego i jako prawosławny otrzymał przywilej zbudowania dwóch cerkwi w Wilnie. Czego nie było od czasu przyjęcia katolickiego chrztu.
Warto przytoczyć słowa Ostrogskiego przed ostatecznym atakiem na Moskwę ukazane w dziele Macieja Stryjkowskiego („Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiej Rusi”). W pisanej po polsku „Kronice” i wierszowanym opisie bitwy autor w przemówieniu hetmana używa szereg wyrazów starobiałoruskich:
„Hej! nuż teraz, nuż deti!” Za tym koniem kręcąc,/Napomina ich pięknie pociesznymi słowy;/
„Oto nasze zwycięstwo i triumph gotowy,/Już niepriatel mdlejet, przeto bracia mili/Odnowte zwykłe męstwo w tej szczęśliwej chwili./Tepir budte mużami, tepir w mężnym ciele,/Niech każdy wzbudzi dzielność, gdyż nieprzyjatele/Szyki mylą, a sam Bóg stoit z naszej strony,/Już nam sam tepir z Nieba dodawa obrony,/Nuż teraz wszyscy za mną śmiele postępujte,/A w męstwie sławnych ojców synami się czujte./Owo ja sam przed wami swoju hławu stawię,/A w pirwszym z nieprijatoł wnet szablę pokrwawię”.
Współczesne udane poetyckie odtworzenie bitwy jest właśnie w języku białoruskim. Białoruski bard Stary Olsa, w pieśni „Arszanskaja bitwa” i przy akompaniamencie starosłowiańskich instrumentów, perfekcyjnie przekazuje atmosferę boju oraz glorię zwycięstwa (http://www.youtube.com/watch?v=DRbBHo2sGXE).
Jednakże na Białorusi jest to święto zakazane. Przyczyny doskonale ujęła młoda pracowniczka muzeum orszańskiego: „Tak, bitwa pod Orszą jest wspaniałą możliwością promocji miasta, ale my z Rosją „stroim sojuznoje gosudarstwo” i dlatego nagłaśniać zwycięstwo „niepolitkorektno”. Powracający do sowieckiego stylu życia i symboli Łukaszenko wykreślił ze świadomości społeczeństwa to historyczne wydarzenie.
W dniu, kiedy w Wilnie obchodzono victorię orszańską, z Białorusi otrzymałem wiadomość: „W Orszy wszystko było bardzo i bardzo skromnie. W mieście nie pozwolono bądź na jakąś uroczystość i ostatecznie świętowanie miało miejsce tylko na Krapiwienskim Polu i to pod przykrywką artystycznego pleneru. A w nocy odbył się festiwal bardowskiej piosenki zakonspirowany w krzakach”.