„Kiedy nauczyciele zostaną usłyszani?”, „Ministrze! Zwróć dług uczniowi!”, „Jutrzejszy nauczyciel: na wpół siwy, na wpół głuchy, na wpół ślepy i bez zębów?” ― napisy o takiej treści widniały na plakatach podczas wczorajszego wiecu związków nauczycieli przy Ministerstwie Oświaty i Nauki.
― Ciągle nam twierdzą, że pieniędzy w państwie nie ma, sytuacja jest bardzo skomplikowana, ale to nie przeszkodziło ministrowi oświaty Dainiusowi Pavalkisowi wyjechać sobie na urlop zamiast pełnić swoje obowiązki i próbować rozwiązać problemy ― oburzali się protestujący.
Około 400 pedagogów z całej Litwy, niezadowolonych z wyników negocjacji z rządem, zebrało się przy ministerstwie, aby po raz kolejny żądać przywrócenia koszyczka ucznia w takiej wielkości, w jakiej był przed 2009 rokiem. Wówczas koszyczek ucznia wynosił 3 774 litów, a obecnie 3 348 litów. Strajk łącznie zorganizowały: Związek Zawodowy Pracowników Oświaty, Chrześcijański Związek Zawodowy Pracowników Oświaty, Związek Zawodowy Nauczycieli Litwy, Litewski Związek Zawodowy „Sandrauga” oraz Związek Zawodowy Oświaty i Nauki „Solidarumas”.
― Minister obiecał, że od 2015 roku koszyczek zostanie zwiększony o „całe” 15 litów. Przyznajmy, nie za wiele starań władze chcą włożyć na rzecz nauczycieli! Mówią, że nie ma pieniędzy, chociaż w tym samym czasie cieszą się, że już wyszliśmy z kryzysu. To dlaczego w szkołach ten kryzys jeszcze trwa? Kupujemy ogromne statki, a na oświatę pieniędzy już nie zostaje. Z kolei niezadowolonych nauczycieli władze nieadekwatnie oskarżają o to, że ci niby organizują protesty na zamówienie Kremla! ― oburzał się w rozmowie z „Kurierem” Petras Grėbliauskas, główny prawnik związku „Solidarumas”.
Kolejnym postulatem protestujących było przyrównanie wynagrodzeń nauczycieli pracujących w placówkach przedszkolnych do wynagrodzeń pedagogów w szkołach ogólnokształcących. Nauczyciele domagają się też zmniejszenia liczby dzieci w grupach przedszkolnych i w klasach, podpisania z pedagogami umów grupowych i wprowadzenia dla nauczycieli możliwości odejścia na emeryturę już w wieku 55 lat.
Przedstawiciele związków nauczycieli zapowiedzieli, że jeżeli ministerstwo nadal nie będzie reagowało na żądania pedagogów, w listopadzie zostanie zorganizowany kolejny strajk.
― W kolejnym wiecu udział wzięłoby około 100 szkół z 20 samorządów. Strajkować naprawdę nie chcemy, ale dłużej znosić taki stosunek rządu do nauczycieli też już nie jesteśmy w stanie. Mam nadzieję, że minister zdąży wrócić z urlopu do 13 listopada… ― mówił Andrius Navickas, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Oświaty.
Podkreślił, że pedagodzy nie żądają natychmiastowych zmian, jednak w ogóle nie widzą ze strony władz zamiaru negocjować.
Tymczasem przedstawiciele Ministerstwa Oświaty i Nauki określili działania protestujących pedagogów jako „destruktywne” i stwierdzili, że to właśnie związki nauczycieli nie chcą iść na kompromis.
Porozmawiać z uczestnikami wiecu wyszła wczoraj wiceminister Genoveita Krasauskienė. Powiedziała, że Andrius Navickas, czyli jeden z organizatorów protestu, należy do grupy roboczej mającej rozstrzygnąć spór pomiędzy pedagogami a rządem. Wiceminister stwierdziła, że to Navickas bojkotuje wszelkie propozycje rządu. Dodała też, że na razie rząd nie ma możliwości spełnić wszystkich żądań nauczycieli.
― W tym celu potrzebowalibyśmy około 536 mln litów. Państwo teraz nie ma tyle pieniędzy. Planujemy jednak powoli zwiększać koszyczek ucznia, jednak związki nauczycieli nadal są niezadowolone ― powiedziała Krasauskienė.
Tymczasem protestujący podkreślili, że przywrócenie koszyczka ucznia sprzed 2009 roku, w takim tempie, jak proponuje rząd, zajęłoby około 25 lat.