Była jesień 1944 roku, okupację niemiecką w Wilnie zmieniła sowiecka, 40 proc. miasta leżało w gruzach. Gdy ogłoszono jednak zapisy do nowo powstającego gimnazjum, z miejsca zgłosiły się tłumy młodzieży.
Przepełnione klasy, liczne komplety, zdziesiątkowane niebawem przez repatriację, areszty, wywózki. Ale wola nauki w języku ojczystym — niezłomna. 14 października 1944 roku została zwołana pierwsza narada pedagogiczna 5. Gimnazjum (dziwnym zbiegiem okoliczności w tym dniu przed 171 laty została powołana Komisja Edukacji Narodowej). Dzień ten jest uważany za dzień odrodzenia powojennej szkoły polskiej.
70 lat później, w innym miejscu (już nie przy Ostrobramskiej, lecz na Antokolu) i w innym składzie — choć nie brakło też najstarszych, pierwszych absolwentów dawnego 5. Gimnazjum — w auli Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela w dniu 29 października świętowano jubileusz legendarnej „Piątki”.
— Szkoła przeżywa niezwykły dzień — jubileusz 70-lecia — przemawiała w szczelnie wypełnionej auli szkolnej dyrektor Edyta Zubel. — Nasza szkoła nigdy nie była jedynie miejscem czy instytucją, ale zawsze zostawała zwartą społecznością stworzoną przez pokolenia uczniów i ich rodziców, nauczycieli, którzy oddali szkole swe umiejętności, entuzjazm i serce. Wokół szkoły zawsze gromadziły się osoby twórcze, poszukujące najlepszych rozwiązań oraz otwarte i wrażliwe na potrzeby dziecka. Dzięki ich zaangażowaniu udało się stworzyć szkołę taką, jaką widzimy ją dzisiaj — przyjazną, kolorową, otwartą na nowe.
Gospodarze szkoły zaprosili gości w podróż sentymentalną, prezentując filmowe migawki z pierwszych trudnych lat powstawania szkoły, jej prób trwania w czasach sowieckich, umacniania się w okresie niepodległości. Ze zdjęć patrzyły na zebranych twarze zarówno pierwszych uczniów „Piątki”, jak też późniejszych promocji Szkoły Średniej im. Joachima Lelewela.
Na spotkanie przybyli absolwenci pierwszych promocji słynnej „Piątki”: Irena Rymszonek, absolwentka roku 1952, która wiele lat pracy oddała Szkole Średniej im. Władysława Syrokomli; Jan Pakalnis, absolwent roku 1950, największy znawca historii „Piątki”, prowadzący niestrudzenie archiwum swej szkoły; absolwentka najstarszego rocznika — 1946 — Janina Tumaszówna-Gieczewska, prezes polskiej Sekcji Wileńskiej Wspólnoty Więźniów Politycznych i Zesłańców, która wiele lat przepracowała jako redaktor w Redakcji Podręczników w Języku Polskim. Nie mogło zabraknąć absolwentki szkoły z rocznika 1956, znanej dziennikarki Krystyny Adamowicz, autorki książki „Zawsze wierni „Piątce”. Przybyło wielu jeszcze absolwentów z różnych roczników, którym szkoła zostaje bliska.
Na spotkanie stawili się absolwenci nie tylko mieszkający w Wilnie i na Wileńszczyźnie, ale też z Polski. Przyjechała Krystyna Rzewuska, córka polskiego oficera, która po skończeniu gimnazjum w 1948 r., osądzona na 10 lat „za wrogie nastawienie wobec władzy radzieckiej” trafiła na 8-letnie wygnanie na Syberię. Przyjechała Stanisława Kociełowicz, która spędziła 4 lata na Syberii i zrządzeniem losu po powrocie do Ojczyzny wyszła za mąż za człowieka, który również został zesłany — bez chwili wahania podążyła za nim na dobrowolne wygnanie. Przybyła Halina Kalwajt, której ojciec podzielił los oficerów polskich w Katyniu. Nie mogło zabraknąć Hanny Strużanowskiej, absolwentki roku 1949, znakomitej lekarki-ginekolog, której dom zawsze był otwarty dla kolegów z 5. szkoły i gdzie odbywały się wszystkie „zakazane” święta, jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc.
Ryszard Borejko, absolwent 5. Gimnazjum z roku 1951 przypomina, że rozpoczął swą naukę podczas okupacji niemieckiej w litewskiej szkole przy ulicy Kolejowej w Wilnie, która mieściła się wprost naprzeciwko mostu przez tory. Kierowniczką szkoły była pani Banelowa, która uczyła muzyki. Niedaleko szkoły był kościół pw. św. Stefana, dokąd wszyscy uczniowie spod szkoły w każdą niedzielę parami ruszali na Mszę św.
— Wiosną 1944 skończyliśmy szkołę i trzeba było zdać egzaminy wstępne do 3. Męskiego Gimnazjum — snuł wspomnienia Ryszard Borejko. — W gimnazjum klas było bardzo dużo, zdałem od razu do 3f — czyli był już komplet a, b, c, d, e, f i to jeszcze nie był koniec. Klasy były przepełnione, w każdej co najmniej uczyło się po 30 uczniów. Miałem wtedy 12 lat, ale niektórzy mieli nawet po 20, koledzy wracali z frontu lub oddziałów AK. Musieli ukrywać się, z obawy przed aresztem lub zsyłką w głąb Rosji.
— Potem nastąpiła masowa repatriacja do Polski i w 1946 r. zostało już tylko po 2 komplety klas — uzupełnia Kazimierz Narkowicz, który ukończył 5. Gimnazjum w 1950 r. 5. Żeńskie Gimnazjum, które mieściło się przy Filharmonii, zostało połączone, z obawy przed likwidacją, z 3. Męskim. W 1946 r. nosiło nazwę — 5. Gimnazjum Mieszane. W 1948 r. zostało przeniesione na Antokol jako 5. Szkoła Średnia.
— W budynku było zimnawo, uczniowie sami przynosili opał. Jak każdy przyniósł po polanku, to już było 30 polan — wspominał Ryszard Borejko.
— Uczniowie dostawali w szkole po bułeczce lub pączku albo po kostce cukru. Ponieważ wojna jeszcze trwała — były kartki na żywność, wszystkiego brakowało — zapamiętał Kazimierz Narkowicz.
Obaj absolwenci wspominają swych niezwykłych nauczycieli.
— Łaciny uczyła pani Sucharewiczowa, chemii uczył Ludwik Kuczewski, który był uczniem samego Mendelejewa — mówił Ryszard Borejko. — Fizyki uczyła pani Januszkiewiczówna, geografii — pan Puciato, polskiego uczyła natomiast sama Stanisława Pietraszkiewiczówna, wnuczka filomaty Onufrego Pietraszkiewicza, która mocno dbała o poprawną polszczyznę. Mam jeszcze zeszyt z polskiego poprawiany jej ręką.
Potem nastąpiły zmiany, w szkole postawiono na wzmożone nauczanie litewskiego i rosyjskiego, polski zaczął zanikać.
— To już się działo w szkole na Antokolu. Pani Pieniążkowa, która uczyła w szkole robótek, zebrała komitet rodzicielski i pojechali do Moskwy do Centralnego Komitetu Kompartii. Po 2-3 miesiącach przyjechała komisja z Moskwy, wypytywali, sprawdzali. Potem zezwolono na zwiększenie liczby godzin z języka polskiego — wspominał Ryszard Borejko.
Prowadzący imprezę wspominali całą plejadę wspaniałych nauczycieli, którzy poświęcili się pracy w szkole. Jedną z najbardziej zasłużonych postaci jest niewątpliwie Zbigniew Rymarczyk, który oddał pracy w szkole ponad 50 lat, pracując jako nauczyciel fizyki i sprawując funkcje wicedyrektora szkoły.
— Rymarczyka wspominam jako wzorowego nauczyciela — mówiła Janina Biesiekierska, z domu Ruczyńska, z promocji 1970 roku. — Kiedy pisaliśmy wypracowanie na temat „Kim pragnę zostać w przyszłości”, połowa klasy napisała, że chce być nauczycielem fizyki. Do lekcji Rymarczyka szykowaliśmy się bardzo starannie, tematy pamiętaliśmy prawie na pamięć. Nasz nauczyciel był zawsze przygotowany do lekcji, ciekawie opowiadał i zawsze sprawdzał naszą wiedzę. Jako wychowawca uczył nas zawsze sprawiedliwości, koleżeństwa, pomocy wzajemnej. Był bardzo oczytany, lubił fantastykę naukową, z moim przyszłym mężem Romualdem często dyskutował na temat Lema.
To w „Piątce” Pani Janina poznała swego przyszłego męża.
— Uczyliśmy się razem od 9 klasy — mówiła. — W 10 klasie poszliśmy razem z Romkiem na próby „Wilii” na Górę Bouffałłową. Łączyła nas szkoła, łączyła nas „Wilia” (to dzięki staraniom nauczycieli i absolwentów „Piątki” powstał Zespół Pieśni i Tańca „Wilia”).
Dobrze dziś wspomina wielu nauczycieli: polonistkę Werbiliene, panią od biologii Bellę Biber, Marię Roszczenko od języka rosyjskiego.
— Nauczycieli litewskiego mieliśmy tak dobrych, że literaturę litewską czytaliśmy w oryginale — mówiła Janina Biesiekierska.
Pogratulować szkole pięknego jubileuszu przybyło wielu dostojnych gości: Stanisław Cygnarowski, Radca-Minister, Konsul Generalny, kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Wilnie, Waldemar Tomaszewski, europoseł z ramienia AWPL, Jarosław Narkiewicz, wicemarszałek Sejmu RL, Wanda Krawczonok, posłanka z ramienia AWPL, Józef Kwiatkowski, prezes „Macierzy Szkolnej”, Jarosław Kamiński, wicemer m. Wilna, Džeraldas Dagys, kierownik wydziału oświaty w Samorządzie m. Wilna, Danuta Narbut, wicedyrektor administracji Samorządu m. Wilna z ramienia AWPL.
Podczas uroczystości uhonorowano dyplomami gratulacyjnymi zasłużonych nauczycieli i absolwentów Szkoły Średniej im. J. Lelewela.
— Niemało było wzruszeń, przypomniało się te dawne czasy, jak się biegło do szkoły z tymi polankami pod pachą. Cieszę się, że szkoła przechowuje pamięć o tamtych dziejach, tamtych nauczycielach — mówił absolwent 1951 roku Ryszard Borejko. — To dobra pamiątka, wspomnienia muszą być zachowane. Coś tak ściska za serce.