W rządzącej koalicji rośnie niezgoda między dwoma największymi jej podmiotami — Partią Socjaldemokratyczną (PS) premiera Algirdasa Butkevičiusa i Partią Pracy (laburzyści — PP) przewodniczącej Sejmu Lorety Graužinienė.
Przed świętami premier Butkevičius zapowiedział, że „poważnie porozmawia” z partnerem koalicyjnym, gdyż ten sprzeciwiał się przyjęciu rządowej Ustawy Budżetowej na 2015 rok. Do rozmowy na razie nie doszło. A założyciel i nieformalny lider Partii Pracy, europoseł Wiktor Uspaskich na pogróżki premiera odreagował słowami, że „nie zwraca uwagi na głupie wypowiedzi słabych ludzi”.
Uspaskich zarzucił premierowi, że jego partia stale nie dotrzymuje obietnic złożonych wobec partnerów koalicyjnych, zaś samego Butkevičiusa nawyzywał od kłamców i tchórzy, choć jak powiedział, w sumie premier jest człowiekiem „miłym”. Była to jednak jedyna miła wypowiedź pod adresem premiera w obszernym publicznym oświadczeniu europosła. Uspaskich w nim zarzuca Butkevičiusowi nihilizm prawny, łamanie zasad demokracji oraz krytykuje poczynania rządu, a raczej ich brak.
„Socjaldemokraci, to są kłamcy. Oni nigdy nie dotrzymują słowa. Oni wszyscy mają za sobą komunistyczno-kagebistyczną szkołę, gdzie ich uczono tylko jednego – mówić jedno, a robić co innego” – oświadczył Uspaskich, o pozbawieniu którego immunitetu poselskiego niebawem będzie decydował Parlament Europejski.
Właśnie ta kwestia, ale nie spory programowe czy ideowe, zdaniem obserwatorów, jest prawdziwym zarzewiem niezgody Uspaskicha z Butkevičiusem i wobec jego partii. Dlatego kłótnia ta ma charakter personalny, a nie międzypartyjny.
Stąd też zgodność politologów w ocenie przyszłości koalicji rządzącej. Ich zdaniem, jej stabilności nic nie zagraża. Nie wyklucza się jednak, że ta kłótnia może doprowadzić do rozpadu samej Partii Pracy albo przynajmniej do podziału frakcji sejmowej PP, w której nie ustają zmagania między byłym przewodniczącym Sejmu Vydasem Gedvilasem a jego następczynią na tym stanowisku Loretą Graužinienė, która jest też formalną szefową partii.
Graužinienė i Gedvilasa łączy jednak wspólne dystansowanie się wobec patriarchy partii Wiktora Uspaskicha. Przewodnicząca Sejmu, która wcześniej jako posłanka i wiceszefowa partii broniła Uspaskicha nawet wtedy, gdy ten w Moskwie ukrywał się przed litewskim wymiarem sprawiedliwości, dziś jako przewodnicząca Sejmu i szefowa partii wyraźnie dystansuje się od obrony swego mocodawcy przed pozbawieniem go immunitetu poselskiego. Po nieudanej próbie rehabilitacji Uspaskicha przez sejmowy Komitet Praw Człowieka Graužinienė oświadczyła, że sprawa obrony Uspaskicha „została wyczerpana”. Przewodniczącej Sejmu za te słowa „dostało się” od Uspaskicha, który już wcześniej krytykował Graužinienė za chęć przypodobania się dla prezydent Dali Grybauskaitė oraz za marne kierowanie partią.
W grudniu Komitet Praw Człowieka miał rozpatrzeć wniosek 45 posłów w sprawie domniemanego naruszenia praw Uspaskicha. Pod wnioskiem podpisała się też Graužinienė, a premier Butkevičius – jak twierdzi sam Uspaskich – obiecał mu, że socjaldemokraci poprą rozpatrzenie wniosku i ewentualne stanowisko Komitetu w tej sprawie.
Według opozycji, pozytywny wniosek Komitetu posłużyłby europosłowi ważnym argumentem w obronie przed pozbawieniem jego nietykalności poselskiej przez Parlament Europejski. Do posiedzenia Komitetu jednak nie doszło, gdyż jego członkowie z opozycji tradycyjnie zbojkotowali sprawę Uspaskicha, zaś członkowie z frakcji socjaldemokratów „nie znaleźli czasu” na posiedzenie. Dlatego posiedzenia nie było, gdyż zabrakło kworum, a słowa Graužinienė o „wyczerpaniu” sprawy przypieczętowało porażkę Uspaskicha.
Kolejną i to nie mniej dotkliwą porażkę Uspaskich odniósł wewnątrz frakcji parlamentarnej Partii Pracy.
Po odejściu ze stanowiska szefa frakcji posła Vytautasa Gapšysa — uważanego za jednego z najbardziej wiernych ludzi Uspaskicha — nowym szefem został wybrany Kęstutis Daukšys, który do grona najwierniejszych ludzi Uspaskicha bynajmniej nie należy. Z tego grona to poseł Raimundas Paliukas, według planu Uspaskicha, miał zostać nowym szefem frakcji. Propozycje tę nieoczekiwanie storpedował Vydas Gedvilas, który zaproponował kandydaturę Daukšysa.
Propozycja ta wydaje się nie była dużym zaskoczeniem dla członków frakcji, gdyż w tajnym głosowaniu zdecydowana większość poparła właśnie kandydata zaproponowanego przez Gedvilasa.
Choć oznacza to utratę przez Uspaskicha kontroli nad klubem parlamentarnym, politolodzy jednak ostrzegają przed lekceważeniem „ojca chrzestnego” Partii Pracy, który słynie z umiejętnego tzw. podawania zemsty na zimno, czyli w najbardziej nieodpowiednim dla przeciwnika momencie. Takim momentem, zdaniem politologów, będą wybory parlamentarne 2016 roku. Wtedy też mona oczekiwać poważnych przesunięć i turbulencji w koalicji rządzącej.