Więcej

    „To był zamach na naszą wolność”

    Czytaj również...

    prancuzija-17-1
    W marszu wolności udział wzięło prawie 4 miliony Francuzów Fot.EPA- ELTA

    Po zamachu terrorystycznym na paryską redakcję gazety Charlie Hebdo i na koszerny sklep w centrum Paryża, miliony Francuzów i setki tysięcy solidaryzujących się z nimi ludzi na całym świecie wyszło na ulice z hasłem „Je suis Charlie” (Jestem Charlie).
    Po tej manifestacji Francuzi wrócili do swoich domów, ale znaleźli się w nowej już rzeczywistości, o jakiej dotąd nie mogli nawet pomyśleć. O tej tragedii, reakcji społeczeństwa i odnajdywaniu się w tej nowej rzeczywistości rozmawiamy z Aldoną Kalużą, Polką z Francji, dziennikarką, społeczniczką i bizneswoman.

    Po paryskiej tragedii 7 stycznia medialny przekaz dziś jest taki, że Francja jest w szoku. Czy jest to przekaz rzeczywisty?

    Tydzień po zamachach w Paryżu Francuzi nadal są w szoku. Codziennie kanały francuskich TV pokazują reportaże społeczne o pracy policji, środowisku muzułmanów i żydów we Francji. Policja weryfikuje najbardziej niebezpieczne do tej pory dzielnice. W wielu z nich samochody CRS, czyli służb bezpieczeństwa m. in. podczas demonstracji i rozruchów, stoją pośrodku miejsc zapalnych w arabskich dzielnicach. Na wyjazdach z nich sprawdza się kierowców ich dokumenty, samochody. W dużych miastach widać policję bardziej niż kiedykolwiek. Obraz życia codziennego dla wielu nas drastycznie się zmienił. Dziennikarze przywołują w swoich komentarzach Michaela Huellebecq’a, francuskiego pisarze i eseistę nagrodzonego największymi wyróżnieniami literackimi we Francji. Huellebecq w swojej książce „Platforma” w 2001 roku nazwał Islam „najgłupszą religią świata”. Jawnie opisuje w swoich książkach swoje opinie i poglądy. Broni ich również głośno w kontrowersyjnych wywiadach. Autor po atakach terrorystycznych we Francji wstrzymał wydanie swojej najnowszej książki „Soumission” (Uległość). Powieść przenosząca nas w 2022 rok opowiada, jak prezydentem Francji zostaje muzułmanin, który zmienia ją w kraj wyznaniowy.
    Mimo tej świadomości społecznej o rosnącej sile radykalnego Islamu we Francji nikt nie wyobrażał sobie takich aktów agresji i terroru w rzeczywistości. Francuzi pokazali, że są w szoku i licznie — prawie 4 milionów — wychodząc na ulice w niedziele 11 stycznia, i uczestnicząc w marszu wolności. Gdy patrzymy na statystyki uczestników marszu, widzimy, że wyszła większa połowa mieszkańców jakiegoś kilkunastu, kilkudziesięciu tysięcznego miasteczka. W dużych miastach wyszedł co czwarty jego mieszkaniec. To są właśnie zszokowani Francuzi.
    Francuscy biali, czarni, żółci, islamscy, katoliccy, żydowscy, młodzi i starzy. Gdy patrzymy więc na to w ten sposób to słowo „szok” jest jak najbardziej na miejscu.

    Aldona Kałuża: „Podniesienie ręki na wolność to we Francji poważna sprawa” Fot. archiwum
    Aldona Kałuża: „Podniesienie ręki na wolność to we Francji poważna sprawa” Fot. archiwum

    Jednak chyba żadne zjawisko czy wydarzenie nie jest przypadkowym same w sobie, lecz konsekwencją wielu okoliczności, czasami wydawałoby się absolutnie nie powiązanych ze sobą, jak chociażby „Annuszka już rozlała olej” w „Mistrzu i Małgorzacie” Bułhakowa. Kto i kiedy we Francji rozlał ten przysłowiowy olej?

    Francuzi wiedzą, że to, co się stało, jest pewną konsekwencją czegoś jak wszystko w życiu. W marszu szli wszyscy, ponieważ ktoś podniósł rękę na „wolność”. Czy to wolność słowa napadając na redakcję, czy na zwykłą wolność zwykłego człowieka biorąc zakładników w żydowskim sklepie w Paryżu. Podniesienie ręki na wolność to we Francji poważna sprawa. To naród, na który słowo wolność ma niesamowity wpływ. Francja zawsze pretendowała do tego, żeby to było określenie bardzo z tym krajem związane. Od zeszłego tygodnia, każdy — od obywatela po dziennikarza, specjalistę, policjanta i ministra mówi — zaatakowano filary Republiki Francuskiej. A jak wiadomo jednym z tych największych i najważniejszych filarów jest właśnie wolność. Pytanie o konsekwencje zmusza jednak do spojrzenia na sprawy z innej strony. Islamizacja Francji, czyli rosnąca liczba ludzi tego wyznania żyjących we Francji, rosnąca liczba małżeństw, gdzie Francuz lub Francuzka przechodzi na islam — religię partnera, stworzyła możliwości do rozwijania się radykalnego islamu. Nie można pozwolić na jakiekolwiek łączenie wszystkich wyznawców islamu z grupą fanatyków, ale myślę, że należy przyznać, że rozwój islamu po prostu stwarza podłoże do jego radykalizacji, ponieważ w grupie zwykłych obywateli znajduje się coraz więcej takich, którzy chcą uczynić z tej religii religię walczącego dżihadu. Francja ma problem również wewnętrzny, ponieważ już nie jest tak, że jacyś terroryści przyjeżdżają do Francji z zewnątrz, żeby ją zaatakować. Oni są na miejscu. Takich radykalnych islamskich aktywistów nazywa się uśpionymi. Są mniej lub bardziej przeszkoleni. Czekają na moment, gdy dostają sygnał, żeby wypełnić swoją misję. Na co dzień żyją wśród innych obywateli, są normalnymi sąsiadami, a nagle potem okazuje się. Że ten normalny miły sąsiad ma ochotę wysadzić w powietrze ludzi w jakimś budynku. Tak było w przypadku zamachu trzy lata temu Mahomeda Merah w Tuluzie. Sąsiedzi i prawnicy, którzy znali go z innych niedużych występków przeciwko prawu, uznawali go za bardzo normalnego miłego chłopaka. Młodzi Francuzi, już nie islamiści, ale Francuzi, wyjeżdżają do Syrii na szkolenia i chcą walczyć u boku muzułmańskich dżihadystów. Młode Francuzki wybierają na mężów muzułmanów i nagle wyjeżdżają za granicę często z dziećmi i tam poddają się radykalizacji. Zjawisko więc jest poważne, wymagające natychmiastowego działania, zmian w prawie o terroryzmie we Francji. Dzisiaj premier Francji mówił o tym w wywiadzie dla radia BFM, ale niestety była to wypowiedz bez konkretów. Znalazłam tam więcej politycznego dyskursu niż odpowiedzi, jakie pozwoliłyby mi czuć się bezpieczniej. Francuzi i my wszyscy, którzy tutaj mieszkamy, oczekujemy jakichś decyzji, jakichś kroków, jakichś zmian. Francuzi mogą żyć w symbiozie z innymi narodami i religiami. To kraj, w jakim możesz uczestniczyć w niedzielnej Mszy świętej w jakiejś katedrze, gdzie wokół tej samej katedry od rana w niedzielę działa arabski targ i słychać w większości arabski język. Ale Francuzi nie mogą się już godzić i to zrozumieli właśnie w ostatnim tygodniu po ataku, na bezwolne, przekraczające proporcje rozwijanie się islamizacji Francji, ponieważ to oznacza potencjalny rozwój radykalizmu i fanatyzmu.

    Tydzień po zamachach w Paryżu Francuzi nadal są w szoku Fot. EPA-ELTA
    Tydzień po zamachach w Paryżu Francuzi nadal są w szoku Fot. EPA-ELTA

    Czy boi się dziś Pani wychodząc na ulicę?

    Nie, nie boje się, ale zauważam w sobie podejrzliwość, jakiej wcześniej nie miałam. Mam wrażenie, że jestem bardziej czujna, obserwująca. Przyznaję, że czasem czuje się zestresowana, gdy widzę kilku mężczyzn w arabskich ubraniach z długimi brodami. Nie byłam nigdy tutaj, we Francji, gdzie żyję od 13 lat, ofiarą agresji, ale często świadkiem. Niestety, często ich autorem byli młodzi muzułmańscy nastolatkowie, którym coś nie podobało się, jak ktoś inny patrzył na nich w metrze, wszczynali bójki i dyskusje. Nikomu innemu nie przychodzi do głowy włączać arabskiej muzyki na cały głośnik, jadąc z innymi w metrze i lekceważąc w ten sposób ludzi zmęczonych i wracających po pracy. Ale młodym arabskim nastolatkom i owszem. Jestem osobą zawsze dystansującą się, w relacjach z innymi, bez względu na ich płeć, rasę czy religię, szanuję ich wolność, ale życie na co dzień we Francji sprawia, że będąc świadkiem codziennych obrazków różnego rodzaju i niestety często związanych ze środowiskiem arabskim, pojawia się wiele znaków zapytania. Widzę paradoksy tego kraju. Wolność, równość i braterstwo, jak głosiła Rewolucja Francuska, ale widzę też ogrom problemów Francji, nie tylko tych związanych z bezrobociem i ekonomicznych, ale również tych związanych z tożsamością, religijnością i przejawami skrajnego Islamu. To mnie niepokoi i martwi jako Polkę kochająca Francję i wychowująca tutaj swoje dziecko. Obrazki codzienne pokazują, że Francja ma problem z tzw. młodzieżą. Młodzi ludzie nie znajdują pracy, czują się wykluczeni, zamknięci w swoich dzielnicach. Po drugiej stronie barykady szukają łatwości w życia, łatwości w pracy, łatwości w zarabianiu pieniędzy. To wszystko jest trochę jak tygiel, w którym gotuje się ogrom wielu złożonych sytuacji, problemów i również nawyków, bo Francja to jednak kraj socjalny. Można naprawdę dzięki pomocy państwa przeżyć i to nieźle bez większego wysiłku. Myślę, że to gubi ten kraj. Pomoc rodzinom jest niezbędna, wsparcie jest potrzebne, ale francuski system socjalny stal się dla zbyt wielu źródłem utrzymania bez potrzeby pracy. Taka nienormalność kumulująca się latami naturalną koleją rzeczy pewnego dnia narasta i jest źródłem wielu skrajności. Wśród nich skrajności religijnych. TV często pokazuje arabskie rodziny, gdzie w wielu z nich arabscy mężowie posiadają kilak żon i na każdą z rodzin otrzymują zasiłki pozwalające na normalne utrzymanie bez większego starania się o prace. Obok tego mamy też drugą część świetnie zintegrowanych ludzi. Ale, niestety, nie zmienia to faktu, że islam we Francji ma dzisiaj wiele twarzy, w tym, niestety, też tę radykalną. Prasa, dziennikarze, pisarze, socjolodzy mówią głośno — mamy problem z młodymi ludźmi. Państwo powinno bardziej zainteresować się tym problemem. Mahomed Merah, bracia Kouachi, którzy zaatakowali redakcję gazety Charlie Hebdo, zamachowiec, który zaatakował żydowski sklep w Paryżu — wszyscy oni to młodzi ludzie. Nie boję się więc, ale przyznaję, że zastanawiam się, czy kiedyś nie nadejdzie taki moment, że trzeba będzie wracać do Polski, choć tutaj we Francji jest już większa część mojego życia i bardzo trudno byłoby to opuszczać.

    Czy tragedia 7 stycznia w jakiś sposób bezpośrednio dotknęła Paną i rodzinę, mimo że mieszkacie W Tuluzie, czyli z dala o tych tragicznych wydarzeń?

    Po raz pierwszy w życiu zdarzyło się mi tłumaczyć mojej 8-letniej córce, która uczy się w szkole katolickiej, że gdyby usłyszała kiedykolwiek krzyki w szkole i widziała, że dzieje się coś złego, to ma się położyć na ziemi i się nie ruszać. Gdy jej to mówiłam, byłam wstrząśnięta. Powiedziałam jej to w dniu, gdy napadnięto i zabito dziennikarzy w Charlie Hebdo.
    ***
    W drugiej części wywiadu, który ukaże się za tydzień w kolejnym magazynowym wydaniu „Kuriera Wileńskiego”, będziemy rozmawiali o życiu Polonii francuskiej.

    ALDONA KAŁUŻA

    Jest absolwentką Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku, gdzie studiowała dziennikarstwo na Wydziale Politologii i Stosunków Międzynarodowych. Od 13 lat mieszka we Francji, gdzie kieruje własną spółką konsultingową Aldona Kaluza Consulting. Jest też założycielką polsko-francuskiej Agencja Komunikacji „PolskaPROject”. Spółka zarządza polsko-francuskim www.strefapl.com. Aldona Kałuża jest redaktorem naczelnym portalu. Wspólnie z zaprzyjaźnionymi Polkami założyła też stowarzyszenie „Les Polonaises”, które zajmuje się aktywizacją społeczną i zawodową Polek mieszkających we Francji. Jest prezesem tego stowarzyszenia. Kieruje też sobotnią polską szkołą językową dla dzieci „Polinka”, którą założyła wspólnie ze stowarzyszeniem polsko-francuskim „Apolina”.

     

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    220. rocznica III rozbioru Rzeczypospolitej Obojga Narodów

    Dokładnie 220 lat temu z mapy Europy, w jej samym centrum, zniknął unikalny organizm państwowy, który na parę lat przed jego unicestwieniem zdążył jeszcze wydać na świat pierwszą na kontynencie konstytucję. Na jej podstawie miało powstać współczesne, demokratyczne na...

    Kto zepsuł, a kto naprawi?

    Przysłowie ludowe mówi, że „gdzie diabeł nie może, tam babę pośle”. I tak zazwyczaj w życiu bywa. W polityce też. Po zakończeniu maratonu wyborczego w Polsce nasz minister spraw zagranicznych Linas Linkevičius wybiera się do Warszawy. Będzie szukał kontaktów z...

    Oskubać siebie

    Będący już na finiszu przetarg na bojowe maszyny piechoty został raptem przesunięty, bo Ministerstwo Ochrony Kraju tłumaczy, że otrzymało nowe oferty bardzo atrakcyjne cenowo i merytorycznie. Do przetargu dołączyli Amerykanie i Polacy. Okazało się, co prawda, że ani jedni,...

    Odżywa widmo atomowej elektrowni

    Niektórzy politycy z ugrupowań rządzących, ale też część z partii opozycyjnych, odgrzewają ideę budowy nowej elektrowni atomowej. Jej projekt, uzgodniony wcześniej z tzw. inwestorem strategicznych — koncernem Hitachi — został zamrożony po referendum 2012 roku. Prawie 65 proc. uczestniczących w...