27 stycznia ― w Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu ― mija 70. rocznica wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau.
Auschwitz, największy założony przez nazistów obóz koncentracyjny, stał się dla ludzkości symbolem masowego mordu, cyniczną maszyną śmierci, poprzez którą Niemcy zamordowali ponad 1,1 mln osób. Nie był jednak jedynym punktem mordowania niewinnych ludzi. Mieszkańcom Wileńszczyzny symbolem bezlitosnej zbrodni stały się Ponary, które w latach 1941-1945 pochłonęły dziesiątki tysięcy ludzkich żyć.
― Holocaust był unikalnym, wyjątkowo okrutnym wydarzeniem swojego czasu, gdy aparat jednego państwa był nastawiony na całkowitą zagładę innego narodu ― powiedział w rozmowie z „Kurierem” historyk Ilja Lempertas.
Jak zaznaczył historyk, głównym pomysłem Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holocaustu jest doniesienie do społeczeństwa skali okrucieństw II Wojny Światowej, aby one już nigdy się nie powtórzyły.
― Niestety, ludzie nie uczą się z historii, przynajmniej, jeżeli to nie jest historia ich samych. Do ludobójstwa dochodzi ciągle ― powiedział Lempertas. ― Abyśmy mogli czegoś się nauczyć z historii, trzeba ją przede wszystkim wiedzieć. Na przykład w okresie sowieckim nawet nie był wiadomy termin Holocaust. Natomiast po odzyskaniu niepodległości zrobiono niezbyt wiele, aby ludzie do końca zrozumieli jego znaczenie.
Co do okrucieństw, które Żydzi przeżyli w Wilnie, ludzie też nie od razu zrozumieli ich skalę. We wrześniu 1941 roku w Wilnie założono getto. Z kilkudziesięciu tysięcy jego mieszkańców do końca wojny przeżyły zaledwie 2 tysiące. Jak zaznaczył Ilja Lempertas, ludzie mieszkający w wileńskim getcie, nie wiedzieli, że faktycznie są skazani na śmierć.
― Praktycznie nikt nie chciał wierzyć, że kobiety i dzieci mogą być mordowane za nic, tylko dlatego, że są żydowskiej narodowości. Zaczęto rozumieć wszystko dopiero po likwidacji małego getta, gdy znikły tysiące starców, kobiet i dzieci, które nie miały pozwoleń na pracę ― tłumaczył historyk.
Oficjalnie wileńskie getto powstało 6 września 1941 r. Tak zwane małe getto zajmowało teren skupiony wokół ulic Szklanej, Gaona, Klaczki, Antokolskiego i Żydowskiej w Wilnie. Duże getto objęło rejony ulic Rudnickiej, Jatkowej, Oszmiańskiej, Żmudzkiej, Szpitalnej, Dziśnieńskiej i Szawelskiej. Paradoksalne jest to, że oba getta dzieliła ulica Niemiecka. Żydzi z małego getta, liczącego około 11-12 tys. osób, wśród których przeważali ludzie starsi i chorzy, zostali wymordowani już w październiku 1941 roku na terenie Ponar. Duże getto początkowo zamieszkiwało około 30 tys. osób, jednak na początku 1942 roku mieszkało tam zaledwie 12 tys. osób.
― Warunki życia były okropne, mieszkało po kilkanaście-kilkadziesiąt ludzi w jednym pokoju. Dzienny przydział żywności był mizerny ― zaledwie 100 gramów chleba. To było niemożliwe do przeżycia, więc ludzie zajmowali się kontrabandą, za którą groziła kara śmierci ― opowiadał Lempertas. ― Jednak mieszkańcy getta wierzyli, że „praca ich uratuje”, bo „nikt przecież nie będzie zabijał potrzebnych ludzi”. Pozwolenia na pracę były synonimem przeżycia też dlatego, że pracowało się poza gettem, a to pozwalało wymieniać jakieś przedmioty na jedzenie.
Niewielu świadków tego strasznego epizodu historii pozostało. Ze świadectwem jednego z nich można zapoznać się w filmie dokumentalnym „Fania’s Vilnius”, który w 2013 roku nakręciła znana litewska dziennikarka Edita Mildažytė. W filmie zostało przedstawione miasto w oczach Fanii Jocheles-Brancowskiej, byłej mieszkanki wileńskiego getta. Obecnie 92-letnia wilnianka chodząc uliczkami starego miasta wspomina życie w getcie, utratę rodziny, głód i strach, jaki przeżyła.
„W dniach 1 września ― 29 października 1941 roku tymi małymi uliczkami Niemcy wyprowadzili na śmierć 15 000 ludzi” ― wspomina likwidację małego getta Fania Jocheles-Brancowska.
Kobieta w 1943 roku uniknęła śmierci uciekając zaledwie za kilka godzin przed rozpoczęciem likwidacji wileńskiego getta. Uciekła do partyzantki, przed tym pożegnała się z rodziną, której już nigdy więcej nie zobaczyła ― jej mama Rachil Jocheles została wywieziona do obozu Keiserwald nieopodal Rygi, gdzie była utopiona. Siostra Riva Jocheles zginęła w obozie koncentracyjnym w Stutthof (Sztutowie). Ojciec ― Benjamin Jocheles ― był wysłany do obozu Kloge w Estonii jako perspektywiczny specjalista elektryk. Zamordowano go tuż przed końcem wojny.
Zadokumentowane w filmie świadectwo z ust wilnianki, która na własne oczy widziała okrutności Holocaustu, można znaleźć w internecie.
Natomiast dzisiaj, 27 stycznia, Litewskie Państwowe Muzeum Żydowskie im. Gaona w Wilnie oraz ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w RL zapraszają na obejrzenie filmu dokumentalnego „Wyzwolenie Auschwitz”. Film zawiera autentyczne kadry z obozu koncentracyjnego z 1945 roku.
W toku wydarzenia zostanie również otwarta wystawa „Z narażeniem życia ― Polacy ratujący Żydów podczas zagłady”. Ekspozycja prezentuje historie Polaków, którzy ryzykując życiem nieśli pomoc prześladowanym Żydom. W okupowanej przez Niemców Polsce, w przeciwieństwie do krajów Europy Zachodniej, za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Po wojnie część z ratujących została uhonorowana przez państwo Izrael tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Początek przedsięwzięcia o godz. 17.30 w Centrum Tolerancji Litewskiego Państwowego Muzeum Żydowskiego im. Gaona w Wilnie (ul. Naugarduko 10/2).
Główna ceremonia uroczystości wyzwolenia obozu Auschwitz dzisiaj odbędzie się w Polsce, w Oświęcimiu, obok bramy głównej byłego obozu Birkenau. Udział w niej wezmą przedstawiciele z 42 krajów, wśród nich będzie około 300 byłych więźniów obozu śmierci.
„To ostatnia okrągła rocznica, którą będziemy jeszcze obchodzić w obecności licznej grupy Ocalałych. Dotychczas to oni uczyli nas patrzeć na tragedię ofiar niemieckiej Trzeciej Rzeszy i na całkowite zburzenie świata europejskich Żydów. To ich głos stał się najpełniejszym ostrzeżeniem przed naszą ludzką zdolnością do skrajnego poniżenia, pogardy i ludobójstwa. Niedługo jednak to już nie świadkowie tamtych lat, ale my ― powojenne pokolenia ― będziemy nieśli dalej tę potworną naukę i wynikające z niej przytłaczające wnioski” ― powiedział dr Piotr M. A. Cywiński, dyrektor Miejsca Pamięci i Muzeum Auschwitz.