„Prawdziwy raj”, czy też „Rajski zakątek” — tak biura podróży i touroperatorzy często reklamują swoje wycieczki do krajów, których jednym z podstawowych, jeśli nie podstawowym, zajęciem jest turystyka.
Do południa 18 marca „rajem turystycznym” była też określana Tunezja. Najbardziej liberalne z arabskich państw, o wielowiekowej i bogatej w zabytki (również cywilizacji europejskiej, historii). Kraj o wspaniałych nadmorskich kurortach od lat był ulubionym celem europejskich turystów, aż do chwili, kiedy turyści sami znaleźli się na celownikach kałasznikowów islamskich terrorystów. Po zamachu terrorystycznym na słynne Muzeum Bardo, gdzie zginęło 23 zagranicznych turystów, a 40 zostało rannych, zachodni turyści uciekli z tunezyjskiego raju turystycznego, który raptem zamienił się w piekło.
— Wszyscy podróżni zostali szczęśliwie zabrani stamtąd, a zaplanowane w tym okresie wycieczki zostały odwołane. Dziś trudno powiedzieć o planach wycieczek do Tunezji, bo wszystko będzie zależało od sytuacji w tym kraju. Na razie stosujemy się do zalecenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych o powstrzymanie się przed wyjazdami do Tunezji, bo bezpieczeństwo podróżnych dziś jest najważniejsze — tłumaczy w rozmowie z „Kurierem” Danutė Mažeikaitė, prezes Litewskiego Zrzeszenia Turystyki.
Jednak jak sprawdziliśmy, zalecenie MSZ nie jest kategoryczne, a ma charakter doradczy, bo mówi tylko o powstrzymaniu się od wycieczek do poszczególnych regionów Tunezji.
„Zalecamy zrezygnować z podróży do Parku Narodowego Djebel Chambi oraz regionów przygranicznych z Algierią i Libią” — czytamy na stronie internetowej resortu spraw zagranicznych. Tu też podkreśla się, że mimo stabilnej sytuacji w kraju, jest niebezpieczeństwo zamachów terrorystycznych. Obok zaznacza się jednak, że o tym, czy należy jechać do tego kraju, każdy z podróżujących „musi podjąć osobistą decyzję”.
Od rzekomo podjętej przez nas decyzji o udaniu się w poznawczą podróż po Tunezji, w tym też do przygranicznych regionów, nie próbowano nas odmówić w biurach podróży oferujących wycieczki do Tunezji.
— W sprawie bezpieczeństwa podróży mogę tylko powiedzieć, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych odradza podróży tylko do poszczególnych miejsc, ale to państwo decydujecie, czy chcecie tam jechać — operatorka jednego z wileńskich biur podróży grzecznie powtórzyła nam zalecenia MSZ. Od siebie poprosiła tylko, żebyśmy na stronie internetowej resortu uważnie śledzili za informacjami o sytuacji w Tunezji.
— To pomoże państwu podjąć właściwą decyzję — powiedziała nam operatorka.
A na stronie resortu na razie znajdziemy informację tylko o tym, że zalecenia ws. podróży do Tunezji mogą zmienić się w zależności od rozwoju sytuacji w tym kraju. Najbliższe planowe zmiany w swoich zaleceniach resort planuje zamieścić 19 kwietnia. Tymczasem domniemanie wybrana przez nas podróż jest zaplanowana na początek czerwca, więc jak zauważa w rozmowie z nami Danutė Mažeikaitė, do tego czasu sytuacja w Tunezji może się uspokoić i podróże do tego kraju staną się znowu w miarę bezpieczne.
Te „w miarę” w jej wypowiedzi ma jednak znaczenie kluczowe, bo historia zamachów terrorystycznych na turystów zagranicznych dowodzi, że ani Tunezja, ani pozostałe kraje arabskie nigdy nie były i nie są bezpieczne dla turystów zagranicznych, zwłaszcza z krajów europejskich. Do zamachów, zabójstw i porwań turystów dochodziło wcześniej nie tylko w Tunezji, ale też w innych tzw. rajach turystycznych, jak na przykład, Egipt, Turcja, czy Maroko. Dlatego też zalecenia MSZ odnośnie podróży do tych krajów są również określane alertem „niebezpieczne są podróże do poszczególnych miejscowości i regionów”.
Pod względem chronologii zamachów terrorystycznych na zagranicznych turystów Tunezja była uważana dotąd za jeden z najbezpieczniejszych krajów. Ostatni krwawy zamach na turystów był tu w 2002 roku. Wtedy na tunezyjskiej wyspie Dżerba doszło do ataku na synagogę Al-Ghariba. W zamachu terroryści użyli ciężarówki wypełnionej materiałami wybuchowymi. W ataku zginęło 21 osób, w tym 14 niemieckich turystów. Do zamachu przyznała się Al-Kaida.
O wiele niebezpieczniej pod tym względem wygląda Egipt, którego kurorty są miejscem częstych ataków terrorystycznych. Największym z nich był zamach 23 lipca 2005 w Szarm el-Szejk, gdzie terroryści zdetonowali kilka bomb w różnych miejscach znanego kurortu. Co najmniej 70 osób, w tym zagranicznych turystów, zostało zabitych, a ponad 150 zostało rannych. Był to najbardziej krwawy atak w historii Egiptu. Z kolei najwięcej turystów zginęło 17 listopada 1997 r. w zamachu przed wejściem do świątyni Hatszepsut koło Luksoru. Terroryści zabili wtedy 58 zagranicznych turystów i 7 Egipcjan, w tym 3 policjantów. Policja zlikwidowała 6 zamachowców z bojówki Bractwa Muzułmańskiego. Uważa się jednak, że za zamachem stał Osama bin Laden.