Przed dwoma miesiącami wiele hałasu w społeczeństwie i mediach narobiło pojawienie się na portalu społecznosciowym Facebook strony internetowej Wileńskiej Republiki Ludowej — tzw. fanpejdża (ang. fanpage).
Internauci podjęli się inicjatywy usunięcia „fanpejdża” z sieci, zaś litewski poseł Arvydas Anušauskas sprawę zgłosił do prokuratury, żeby ta ustaliła autorów strony. Inicjatywa internautów zakończyła się sukcesem, aczkolwiek krótkotrwałym, bo strona wprawdzie zniknęła z sieci, ale na krótko.
Dziś nadal w pełni funkcjonuje. I kiedy litewscy prokuratorzy szukają założycieli i administratorów strony, ci udzielają wywiadów, w których cieszą się z kolejnych tysięcy nowych „polubień” i otwarcie kpią z litewskich prokuratorów.
„Ściga nas litewski prokurator i wszystkich trzech policjantów. Tego trzeciego ściągnęli z emerytury i jego boimy się najbardziej” — założyciele wirtualnej Wileńskiej Republiki Ludowej napisali na wieść o zgłoszeniu ich strony do prokuratury.
„Mamy już więcej zwolenników, niż żołnierzy litewskiej armii” — napisali z kolei po przekroczeniu 4 tys. liczby zebranych „lajków”.
Ekspert ds. bezpieczeństwa, były oficer litewskich służb specjalnych, Irmantas Melianas, w rozmowie z „Kurierem” zauważa, że pojawienie się takich stron jak Wileńskiej Republiki Ludowej, czy też — i w tym samym czasie — stron lwowskiej i łatgalskiej republik, nie są prześmiewkami i należy je traktować bardzo poważnie.
— Nie są to strony, na wzór istniejącej też jako żart Madagaskarskiej Republiki Ludowej, bo treść tych stron jest daleka od żartów, a ich celem jest działanie destruktywne — mówi Melianas. Zauważa też, że ostatnio nastąpił wysyp podobnych stron, bo pojawiły się też fanpejdże podobnej treści dla Kłajpedy, Wisaginasu, czy też Żmudzi, a nawet strona „zielonych rolników Poniewieża”. Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że zakładanie tych stron jest koordynowane z jednego centrum i ma konkretny cel.
— Separatyzm Krymu, Doniecka i Ługańska również najpierw pojawiły się w internecie — zauważa Melianas. Jednak jego zdaniem nie oznacza to, że na Litwie sytuacja będzie rozwijała się w podobnym kierunku.
— Na Litwie mamy inną sytuację, gdyż nasze społeczeństwo jest w dużym stopniu świadome zagrożeń. Inna też jest postawa mediów i oczywiście służb odpowiadających za bezpieczeństwo — mówi nasz rozmówca, przypominając, że w tym tygodniu funkcjonariusze przeprowadzili przeszukania i zatrzymali osoby związane z rozpowszechnianiem kremlowskiej propagandy.
— I nie należy tego rozpatrywać w kategorii wolności słowa, bo treści upowszechniane przez te osoby nie mają charakteru opinii, niech nawet odmiennej. Są to bowiem wrogie działania przeciwko naszemu krajowi i w tej kategorii należy rozpatrywać działalność tych osób — wyjaśnia Melianas. Jego zdaniem na skoordynowane, a raczej koordynowanie z jednego ośrodka działalnością tych osób wskazuje fakt, że wspólnie stawiły się one na zorganizowane w lutym pikiety przeciwko litewskiemu członkostwu w NATO.
— Przecież wtedy na pikiety przyszły osoby, których działalność dotąd, wydawałoby się, w ogóle nie miała ze sobą nic wspólnego. Z plakatami przeciwko NATO obok siebie stanęli ludzie z ugrupowań neonazistowskich i walczących rzekomo o ekologię, jak też separatyści ze Żmudzi oraz z tzw. ugrupowań patriotycznych. Widocznie otrzymali wskazówkę do podjęcia konkretnego, ale już wspólnego działania — zauważa Melianas.
Również inny nasz rozmówca, poseł Arvydas Anušauskas uważa, że istnienie takich stron jak Wileńskiej Republiki Ludowej nie należy ignorować, aczkolwiek jego zdaniem, wobec takich inicjatyw na Litwie nie należy przeprowadzać analogii z sytuacją na Krymie, czy w Zagłębiu Donieckim.
— Na Litwie mamy inną sytuację — zauważa poseł. Aczkolwiek nie wyklucza też przeprowadzenia jakichś bardziej otwartych i wrogich działań wobec Litwy.
— Mogą być podejmowane próby przeprowadzenia jakichś manifestacji, ale przypuszczam, że nasze służby porządkowe kontrolują sytuację i potrafią zapobiec prowokacjom — mówi poseł.
Tymczasem twórcy internetowej strony Wileńskiej Republiki Ludowej otwarcie zapowiadają, że niebawem ich zastępy pojawią się na ulicach Wilna.
„Naszym celem jest zorganizowanie na Litwie ludowego referendum w sprawie autonomii podmiotu, który roboczo nazwaliśmy Wileńską Republiką Ludową. (…)
Strona powstała, by zbadać poparcie dla takiego projektu. Reakcja przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. (…) Zgłasza się do nas wiele osób, chcą pomagać i zakładać struktury. (…) Czeka nas długi marsz, ale jesteśmy zdeterminowani i pewnego dnia — może nie w tak odległej przyszłości — musi się udać i zwyciężymy” — mówią autorzy strony w jednym z anonimowych wywiadów internetowych.
Ostatnio na stronie pojawiła się też zapowiedź przygotowywanej w najbliższym czasie „wielkiej demonstracji w Wilnie, na której ramię w ramię staną obok siebie prześladowani Polacy i Rosjanie — i razem położą podwaliny pod Wileńską Republikę Ludową!”.
Z zapowiedzi tej wynika jednak, że przygotowania odbywają się prawdopodobnie w Polsce, a nie na Litwie.
„Szczegóły niebawem, zachęcamy do organizowania sobie możliwie dyskretnych sposobów dotarcia do Wilna. Spodziewamy się represji, ale to nas nie zatrzyma” — czytamy na fanpejdżu Wileńskiej Republiki Ludowej.