Im większa jest skala prowadzonego biznesu, tym większe można mieć kłopoty — niebawem o tym może przekonać się rosyjski monopolista „Gazprom”. Właśnie za nadużywania monopolistycznej pozycji we wschodnich krajach Unii Europejskiej spółce grozi kara w wysokości nawet kilkunastu miliardów USD. Formalna decyzja w tej sprawie należy do Komisji Europejskiej (KE), która zajęła się tematem na swoim środowym, 22 kwietnia, posiedzeniu.
Dochodzenie ws. monopolistycznych praktyk rosyjskiego koncernu w krajach Europy Środkowej i Wschodniej — w tym również w Polsce i na Litwie — KE rozpoczęła jeszcze w 2012 roku. Wydarzenia na Ukrainie opóźniały proces formułowania zarzutów. Jednak już w lutym tego roku unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager zapowiedziała w rozmowie z „Wall Street Journal”, że „w stosunkowo krótkim czasie” sprawa ta może „posunąć się do przodu”.
Komisja podejrzewa, że swoimi działaniami „Gazprom” utrudnia swobodny przepływ gazu między unijnymi krajami w regionie Europy Środkowo-Wschodniej oraz przeciwdziała dywersyfikacji dostaw gazu do tego regionu.
W przypadku kilku państw, miedzy innymi Polski i Litwy, badano też, czy rosyjski monopolista nie narzuca im nieuczciwych cen. Według prawa unijnego, takie działania mogą zostać uznane za szkodliwe dla konsumentów.
Sformułowanie przez KE zarzutów będzie oznaczało wstępne potwierdzenie podejrzeń ws. monopolistycznych praktyk rosyjskiego koncernu.
„Gazprom” jednak będzie miał kilka tygodni na złożenia swoich wyjaśnień. Dopiero potem może zapaść decyzja KE o ewentualnym ukaraniu rosyjskiego giganta. Za praktyki monopolistyczne na rynku UE firmom grozi kara w wysokości do 10 proc. rocznych przychodów. W przypadku „Gazpromu” oznaczałoby to grzywnę w wysokości nawet kilkunastu miliardów dolarów.
Oprócz KE poszczególne kraje regionu, w tym głównie Litwa, podjęły się samodzielnej walki z monopolistycznymi praktykami „Gazpromu”. W tym celu nasz kraj wdrożył tzw. III pakiet energetyczny. W konsekwencji tej regulacji unijnej, kontrolowany dotąd przez „Gazprom” system przesyłowy gazu ziemnego został przejęty przez państwową spółkę. „Gazprom” utracił nadzór nad infrastrukturą przesyłową na terytorium Litwy, w tym również nad tranzytem gazu do obwodu kaliningradzkiego.
W sporze energetycznym z rządem Litwy „Gazprom” odwołał się do arbitrażu międzynarodowego, gdyż — zdaniem rosyjskiego monopolisty — wdrożenie III pakietu energetycznego zagraża interesom spółki. Jednak okazało się, ze to Litwa, która również złożyła pozwy przeciwko „Gazpromowi” do Międzynarodowego Sądu Arbitrażowego w Sztokholmie, bardziej skutecznie broni swoich interesów.
Pierwszy pozew przeciwko zawyżonym cenom gazu z rosyjskich dostaw w latach 2004-2012 do arbitrażu wniesiono jeszcze w 2012 roku. Kwota litewskich roszczeń wynosi 1,45 mld euro.
W ubiegłym roku „Gazprom” zgodził się na nową, niższą cenę gazu dla Litwy. Obniżka opiewała w sumie na kilkaset milionów euro i miała być rekompensatą za przepłaconą cenę w latach poprzednich.
W zamian „Gazprom” chciał wycofania litewskiego pozwu z Sądu Arbitrażowego. Litewski rząd jednak odmówił tłumacząc, że dotyczy on zawyżonych cen z wcześniejszego okresu. Nowym atutem w sporze cenowym z „Gazpromem” jest litewski terminal gazowy w Kłajpedzie, który działa od końca ubiegłego roku. Ma on znacznie obniżyć zależność litewskich konsumentów od dostaw z Rosji. W 2014 r. Litwa kupiła w Rosji 2,5 mld m3 gazu.
Swoje kłopoty w krajach Europy Środkowej i Wschodniej „Gazprom”, wydaje się, chce zrekompensować udaną współpracą na południu Europy. W tym tygodniu ogłoszono właśnie o porozumieniu „Gazpromu” z władzami Grecji ws. budowy greckiej nitki gazociągu „Turkish Stream”. Do porozumienia doszło podczas wizyty w tym tygodniu prezesa rosyjskiego koncernu Aleksieja Millera w greckiej stolicy. Szef „Gazpromu” został tam przyjęty przez premiera kraju Aleksisa Ciprasa, który z kolei sam niedawno odwiedził Moskwę, gdzie spotkał się z włodarzem Kremla Władimirem Putinem.
Służba prasowa „Gazpromu” poinformowała, że inwestycja na terytorium Grecji szacowana jest na 2 mld euro, a będzie realizowana i finansowana przez rosyjsko-greckie konsorcjum.
Budowa gazociągu oraz późniejsza obsługa tranzytu gazu może okazać się deską ratunku dla balansującej na skraju bankructwa greckiej gospodarki.
Media zachodnie spekulowały nawet, że podczas spotkania Ciprasa z Putinem ustalono, że Moskwa wypłaci Atenom 5 mld euro zaliczki na poczet przyszłych opłat za tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Grecji. Moskwa jednak zaprzeczyła tym spekulacjom.
Niemniej, według doniesień „Gazpromu”, realizacja wspólnego projektu „pozwoli Grecji otrzymać od »Gazpromu« gwarancje tranzytu do 47 mld m3 gazu rocznie, co może stać się dla niej zabezpieczeniem przy przyciąganiu zewnętrznego finansowania dla innych projektów”.
„Gazprom” chce przełożyć nowy gazociąg do Europy przez Morze Czarne do Turcji, a następnie przez Grecję i dalej. Ma on powstać zamiast magistrali „South Stream”, której budowę zablokowała KE. Moskwa twierdzi, że w nowym projekcie zamierzają również uczestniczyć Macedonia, Serbia i Węgry.
Docelowo „Turkish Stream” ma się składać z czterech nitek o przepustowości po 15,75 mld m3 rocznie, z czego 47 mld m3 gazu będzie dostarczanych do projektowanego huba gazowego na granicy Turcji i Grecji.
„Gazprom” zapowiedział, że pierwsza nitka magistrali zostanie oddana do użytku w grudniu 2016 roku, a gaz z niej będzie w całości przeznaczony na rynek Turcji.
„Turkish Stream” ma całkowicie zastąpić obecny tranzyt gazu do Europy przez Ukrainę.