W czwartek, 16 lipca, w samo południe , w Dniu Matki Bożej Szkaplerznej, 250 pątników kolejnej już XXV pielgrzymki Ejszyszki-Ostra Brama upadło krzyżem na ostrobramski bruk przed Matką Miłosierdzia i przed Tą, co setki lat w Ostrej świeci Bramie i strzeże wiernych obojga narodów.
Co roku — przez 25 lat — młodzież Wileńszczyzny i nie tylko Wileńszczyzny przychodzi tu, by w dniu święta Matki Bożej oddać Jej hołd, by z Nią od serca porozmawiać. Porozmawiać o tym, co boli, smuci, ale też i o tym, co cieszy, by przeprosić, podziękować, poprosić o dalszą opiekę.
Tradycja, która zrodziła się przed laty, głęboko zakorzeniła się w mentalności naszej młodzieży. Początkowo były to pielgrzymki wiekowo mieszane, ostatnio stały się prawie wyłącznie młodzieżowe. Nie oznacza to całkiem, że nie uczestniczą w nich starsi. Uczestniczą i to bardzo aktywnie swoją modlitwą, bo na tego rodzaju wysiłek fizyczny już ich nie stać.
Pani Maria z Wilna zwierzyła się, że ostatnio pielgrzymowała przed dobrych kilkoma laty, dziś, gdy jest już głęboko po siedemdziesiątce, też pamięta o pielgrzymce. W tych dniach codziennie bywa na Mszy św. i modli się za pątników, jak też za tych, co po drodze chlebem, mlekiem i modlitwą ich spotykają.
— Tegoroczna pielgrzymka poświęcona jest powołaniu, przede wszystkim powołaniu do miłości, by w ten sposób lepiej przygotować się do czekającego nas już za kilka miesięcy Roku Miłosierdzia – powiedział „Kurierowi” kierownik pielgrzymki ks. Wiktor Kudriaszow.
Powołanie do miłości ma bardzo szerokie pojęcie. W tym pojęciu jest zawarte powołanie do kapłaństwa, stanu zakonnego, ale także powołania do życia rodzinnego, do bycia lekarzem, nauczycielem, piekarzem, szewcem, do powołania jakąkolwiek rolę Bóg ci wyznaczył. Wszystko cokolwiek w życiu robimy, jeśli robimy to z miłością, prowadzi do świętości.
Ludzie od wieków, którzy dbali o swoją opinię, a właściwie od zawsze starali się wykonywać swój zawód solidnie. W tych to intencjach często pielgrzymowali do różnych świętych dla nich miejsc. Wystarczy przypomnieć pielgrzymkę Matki Bożej do św. Elżbiety, gdy tuż po Zwiastowaniu poszła w góry, by odwiedzić swoją krewną Elżbietę.
— Kościół musi iść drogą swobodnego i mężnego głoszenia prawdy – powiedział podczas jednej ze swoich homilii papież. Zaznaczył, że jedynie Duch Święty może przemienić nasze postawy.
Ojciec Święty opiera się na apostołach Piotrze i Janie: „Nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli” (4,20).
Papież przypomniał, że obydwaj apostołowie po dokonaniu cudu zostali uwięzieni i otrzymali pogróżki od kapłanów, by nie przemawiali w imię Pana Jezusa. Oni jednak kontynuowali swą misję i powróciwszy do braci, zachęcali ich do mężnego i szczerego głoszenia Słowa Bożego. Prosili też Boga, aby dał swoim sługom głosić Jego słowo z całą odwagą, szczerze.
— Także dzisiaj orędzie Kościoła to przesłanie mężnego pielgrzymowania, ze szczerością — stwierdził Franciszek.
Zwrócił także uwagę, że w tym wypadku chodzi o działanie Ducha Świętego.
— Tak jak obdarza On łaską odważnego przepowiadania Jezusa Chrystusa, tak i my powinniśmy bazować swoje życie na Jego łasce.
To On jest zdolny przemienić nasze postawy i dzieje naszego życia – dodaje papież. — My nie uprawiamy reklamy, by mieć więcej członków w naszym duchowym stowarzyszeniu. To jest niepotrzebne, to nie jest chrześcijański gest — podkreśla Franciszek.
Często Kościół powtarza, że przed naszym życiem jest wiele dróg, dróg, które musimy sami wybierać. Tymczasem wybór nie jest łarwy, bo często nikt z nas nie wie dokąd, która z tych dróg prowadzi.
Jeden z nieznanych poetów XX wieku tak o to o naszych „drogach” napisał: „W życiu dróg jest wiele/ Którą wybrać, jak iść?/ Nie wiemy/ W każdej z nich inny cel/ Inna trudność i sens/ Potykasz się, potem wstajesz lub nie/ Zależy. A Bóg map nie rozdaje na wędrowanie/ Bóg czasu nie mierzy. Mówię tobie: Wiarę miej/w drodze swojej nie ustawaj/Głosem serca w życiu się kieruj”.
Młodzież wileńska „złapała” już tę drogę, drogę do Matki Miłosierdzia i tą drogą już wiele lat kroczy. Od Jej cudownego obrazu zaczynają swoją pielgrzymkę i przed Jej obliczem kończą. Spora grupa młodzieży z dużymi plecakami, śpiworami i karimatami zebrała się przy Ostrej Bramie, by na krótką chwilę westchnąć do Pani z prośbą o błogosławieństwo na drogę, z prośbą o ducha pokory i dobrej modlitwy w drodze. I tak w imię Boga odjechali dwoma autokarami do Ejszyszek, skąd pieszo wyruszyli do Tej, co w Ostrej świeci Bramie.
— Na pielgrzymkę wybraliśmy się po raz pierwszy. Wiele fajnych opowiadań o tych pielgrzymkach słyszałyśmy od swoich koleżanek – mówią uczennice 12 klasy gimnazjum w Pogirach Lolita Klimowicz i Greta Pawlukowicz.
Ktoś kiedyś też powiedział, że najlepiej poznaje się siebie, swój charakter, walory i wady wówczas, gdy się jest wśród ludzi, w gromadzie. Poznajesz też innych, uczysz się nawiązywać z nimi kontakty, uczysz się posługiwać bliźniemu, być mu przyjacielem, bratem.
Od pewnego czasu pielgrzymka Ejszyszki-Ostra Brama stała się międzynarodową. Uczestniczy w niej młodzież litewska, młodzież z Polski.
Natomiast ks. Jan Stein z Niemiec tak ją pokochał, że specjalnie na tę pielgrzymkę przyjeżdża do Wilna. Przypadła mu do serca ta cała atmosfera pielgrzymki: modlitwa, śpiewy, sposób obcowania pomiędzy sobą.
— Tu panuje poniekąd szczególna atmosfera. Jest jakiś bardzo fajny duch. Duch modlitwy, pokory, wzajemnej pomocy – powiedział „Kurierowi” ks. Jan.
Tuż obok spotkaliśmy grupkę litewskiej młodzieży, młodzieży, która już od kilku lat bierze udział w tej pielgrzymce. Jak sobie radzą, czy dobrze w tym towarzystwie się czują, czy nie ma bariery językowej?
— Czujemy się bardzo dobrze. Doskonale potrafimy się porozumieć w obu językach. Modlimy się, śpiewamy, mamy tu już nawet swoich przyjaciół. Tam gdzie jest miłość i dobra wola, tam nie bywa żadnych barier – powiedział „Kurierowi” Gintaras Balčiūnas, młody ojciec rodziny, który już piąty raz bierze udział w tej pielgrzymce. — Potrzebuję właśnie czegoś takiego, potrzebuję bliższego spotkania z Bogiem i z ludźmi, którzy podobnie jak ja myślą – dodaje.
W pielgrzymce wzięła udział również młodzież z Bujwidzkiego Gimnazjum pod czujnym okiem i opieką swojej katechetki — siostry od Aniołów Olgi Czepukoit. Wszyscy uśmiechnięci, radośni, pełni werwy i wielkiej nadziei na dobre wrażenia, na odnowienie ducha wiary i na wzmocnienie swojej kondycji fizycznej. Najbardziej zadowolona wydawała się siostra Olga, która miała kolejną okazję do wykonania podstawowej ze swoich reguł „Ora et labora” (módl się i pracuj). A podczas pielgrzymki trzeba się i jednym i drugim wykazać.
Wśród młodych chłopców wyróżniał się Andrzej Karpowicz z Turgiel. Wszędzie go było pełno: i do tańca, i do różańca był pierwszy. Z pielgrzymką idzie już piąty raz.
— To prawdziwa duchowa frajda: modlitwa, śpiew, emocje, przeżycia, a w sercu wielka radość. Podczas takiej pielgrzymki można na cały rok „naładować swój akumulator”, a potem znowu na kolejną pielgrzymkę! – mówi Andrzej.
Grażyna Radzewicz ma jakby dwie parafie, bo mieszka w Rzeszy, gdzie też jest kościół i wspólnota. Jednak są momenty, kiedy tęskni za Wileńską Kalwarią i tu często uczestniczy w najważniejszych świętach i uroczystościach, należy do wolontariuszy kalwaryjskich. Zresztą nie tylko w Kalwarii, gdziekolwiek w wileńskich kościołach coś się dzieje, tam często można spotkać Grażynę. Na pielgrzymkę wybrała się już po raz dziewiąty. Jak sama mówi, potrzebuje tego jak wody i powietrza.
Prócz ogólnej intencji, młodzi ludzie mieli też własne intencje. Ci mniej wierzący szli z modlitwą na ustach: „Jeszcze się kiedyś rozsmucę/Jeszcze do Ciebie powrócę/O Chryste”.
Bardziej utwierdzeni w wierze prosili Boga o wsparcie i wytrwanie w wierze. Ilu było pątników, tyle było intencji. Każda inna i każda bardzo osobista.
Inni mówili: „O Panie, o Panie, Boże nasz/Nie pamiętaj, że czasem było źle/ Wiesz dobrze, że zawsze jestem Twój/I tylko Twoją drogą pragnę zawsze iść”.
Podczas pielgrzymki było też sporo fachowych odczytów na tematy psychologiczne dotyczące kochania Boga, ludzi, siebie i wszystkiego, co nas otacza od dzieciństwa aż po śmierć.
— W pewnym momencie myślałem, że się już znalazłem na dnie moralnym. Pewien ksiądz namówił mnie na tę pielgrzymkę.
I to okazało się zbawienne, bo Bóg obdarzył mnie wielkimi łaskami.
Właśnie dlatego leżę tu u stóp Matki Bożej krzyżem, żeby Bogu i Jej powiedzieć swoje skromne i jakże nieudolne „dziękuję” — zwierzył się student Uniwersytetu Wileńskiego, który, niestety, nie chciał się przedstawić.
Zziajani, zmęczeni, niejednokrotnie solidnie skropieni deszczem, ale jakże szczęśliwi i zadowoleni.
Wdzięczni kapłanom, siostrom zakonnym, uczestnikom pielgrzymki i przede wszystkim mieszkańcom, którzy ich spotykali po drodze z poczęstunkiem i błogosławieństwem oraz sponsorom.
Po uroczystej Mszy św. dziękczynnej rozjechali się do domów wyrazami na ustach: „Do następnego spotkania!”.