Więcej

    Witraże w kościele św. Jana Bosko jak droga prowadząca do Boga

    Czytaj również...

     Jeden z ostatnich witraży (św. Kazimierz) ks. Tadeusza Żurawskiego (od prawej) Fot. Marian Paluszkiewicz
    Jeden z ostatnich witraży (św. Kazimierz) ks. Tadeusza Żurawskiego (od prawej) Fot. Marian Paluszkiewicz

    Najcenniejszymi zabytkami architektonicznymi są zawsze świątynie. Wilno też słynie z bogato wystrojonych kościołów oraz cerkwi. Tak, są to głównie stare budowle.

    Nowe kościoły nie są tak bogate ani w swoim stylu, ani w wystroju. Aczkolwiek nie wszystkie. Np. kościół pw. Jana Bosko w Lazdynai zaczyna nam coraz bardziej przypominać swoim wystrojem dawne świątynie i to głównie dzięki mnóstwu witraży. Ojcowie salezjanie ostatnio dosłownie „wypieścili” swoją świątynię tak jak tylko można było.

    Wprawdzie proboszcz Alessandro Barelli dużą rolę przypisuje w tym wszystkim ofiarności i życzliwości parafian, którzy niemal na każdą inicjatywę są otwarci i służą pomocą.

    — Bez pomocy finansowej i wsparcia parafian niewiele moglibyśmy zrobić. I choć niejednemu z nich trudno się dzisiaj żyje, to na każdą akcję i inicjatywę dotyczącą kościoła bardzo wielu się odzywa. Raz w miesiącu organizujemy zbiórkę z tacy na potrzeby wystroju kościoła, w tym na witraże i wtedy zawsze więcej zbieramy — mówi proboszcz.

    Ale dla wprowadzenia sięgnijmy przynajmniej w telegraficznym skrócie do zgromadzenia salezjanów. Pierwsi salezjanie do Wilna przybyli 15 sierpnia 1924 r., ale historia nie okazała się im łaskawa i musieli się rozproszyć po wielu krajach.
    Powrócili dopiero po odzyskaniu przez Litwę niepodległości. Rozpoczęli budować dom zakonny i kościół w jednej z nowych dzielnic miasta — Lazdynai.
    W ten sposób odrodziła się wspólnota salezjańska. 12 marca 1990 r. bp Julian Stefanowicz swoim dekretem utworzył parafię pw. św. Jana Bosko. Na początku część nabożeństw zaczęto odprawiać w szkołach w Lazdynai, a w cieplejszych miesiącach roku msze św. były sprawowane na łące, przy krzyżu, w miejscu, gdzie dziś stoi kościół. Budowa salezjańskiego domu i kaplicy została rozpoczęta w1993, a zakończona w grudniu 1995 r. W uroczystość św. Jana Bosko 31 stycznia 1996 r. wileński arcybiskup Audrys Juozas Bačkis poświęcił budynek. Od tej pory życie parafialne przeniosło się z łąki i szkół i zadomowiło się w kaplicy i w domu wspólnoty salezjańskiej.

    To było wielkie święto dla młodej parafii. Od tego momentu projektowanie i budowa odbywały się równocześnie. Wszyscy parafianie mogli obserwować i zachwycać się tym, jak rośnie nowa świątynia. Prace budowlane posuwały się szybko naprzód nie tylko dzięki wielkiej ofiarności parafian, ale były też finansowo wspierane przez przełożonych salezjańskich. Po kilku latach parafia doświadczyła znów wielkiej radości: 24 grudnia 2000 r. msze św. były już odprawiane w kościele — pierwszą była Pasterka Roku Jubileuszowego.
    W 2010 roku kościół pw. św. Jana Bosko został uroczyście konsekrowany. Od tej chwili budynek kościoła służy chwale Bożej.
    Ale nie od razu Kraków zbudowano. Podobnie było i z kościołem. Początkowo był to chyba jeden z najmniej przytulnych kościołów i przypominał dom w stanie surowym. Potrzeba było jeszcze wiele lat, by wykończyć wnętrze. Dużo sił i energii włożył tu ks. Jacek Paszenda SDB, który zakończył prace budowlane. Pomagali i inni księża salezjanie: ks. Alessandro Barelli, pracujący w parafii od 2001 r., według charyzmatu św. Jana Bosko w szczególny sposób rozwinął działalność z dziećmi, młodzieżą i animatorami (wolontariuszami). Z jego inicjatywy zaczęło działać salezjańskie oratorium świąteczne, zaczęto organizować letnie półkolonie, przygotowywać projekty.

    Obecnie spośród nowych kościołów Wilna jest to chyba najbardziej przytulny i „wypieszczony” kościół, kościół w którym chyba najbardziej kwitnie życie parafialne, prowadzi się wielką pracę z dziećmi i młodzieżą. Tu parafia, to jakby jedna wielka i zgodna rodzina.

    Ks. proboszcz Alessandro Barelli opowiada o historii witraży Fot. Marian Paluszkiewicz
    Ks. proboszcz Alessandro Barelli opowiada o historii witraży Fot. Marian Paluszkiewicz

    „Tak, księża salezjanie dużo włożyli i wkładają tu swojej pracy, ale gdyby nie ofiarność i nie pobożność parafian, to nie byłoby tak dobrej harmonii i atmosfery w parafii oraz wzajemnego zrozumienia. Bo wszak nie mury i nie księża tworzą kościół, tworzą go wszyscy razem i chyba najbardziej parafianie. Jestem niezmiernie wdzięczny swoim parafianom za ich oddanie i szczodre serca” — mówi Alessandro Barelli.

    Obecnie kościół od wewnątrz jest we wszystko wyposażony: przepiękne tabernakulum, Droga Krzyżowa i przede wszystkim te cudowne witraże.

    Gdy odwiedzaliśmy kościół, zastaliśmy właśnie pracującego przy witrażach ks. salezjanina Tadeusza Żurawskiego z Łodzi, który właśnie pracował przy nowym witrażu św. Rafała Kalinowskiego.

    — By powstał witraż, potrzebna jest osoba zamawiająca, trzeba wiedzieć, jaki to ma być witraż, potem — projektant i wykonawca. Ja właśnie trudnię się wykonaniem witraży, ale często też muszę korzystać z konsultacji i pomocy artystów — mówi ks. Tadeusz i dodaje, że najtrudniejsze jest wycinanie różnych elementów, potem ich łączenie, gdyż w czasie tych czynności szkło często pęka.

    I pomimo tego, że to jest bardzo precyzyjna i trudna praca, witraże to pasja księdza. Najpierw szkiełka oprawia się w ramki ołowiane, potem się je cynuje i łączy w tak zwane kwatery witrażowe. Witraże księdza Tadeusza znane są w Szwecji, Słowacji, na Litwie, Ukrainie i in. państwach.
    A jak długo trwa praca nad jednym witrażem? Wszystko zależy od wielkości witrażu. Jeden człowiek może wykonać metr kwadratowy witrażu przez tydzień.
    Jeśli chodzi o witraże w kościele pw. Jana Bosko, to również są dziełem księdza Tadeusza. Projektantką witraży jest Remigia Litwinowicz z Łodzi.

    Witraże w kościele pw. św. Jana Bosko opiewają i przedstawiają niemal cały życiorys ks. Jana Bosko oraz innych świętych. Wiele witraży ufundowano ze składek parafialnych, niektóre ufundowały poszczególne rodziny lub grupy wspólnoty.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Ostatnio zostały zawieszone jeszcze dwa: św. Rafała Kalinowskiego i siostry Faustyny (fundator chce zostać anonimowy).
    A fundatorami pierwszego jest Wspólnota Sybiraków i Więźniów Politycznych, którą już od wielu lat kieruje Janina Gieczewska. „Ster” przejęła po swoim śp. mężu. Wspólnota liczy około 50 osób i wciąż aktywnie działa na rzecz upamiętniania owych strasznych sowieckich czasów. Sybiracy (tak sami siebie popularnie nazywają) na różne sposoby starają się upamiętnić pamięć poległych i przekazać to nowemu pokoleniu. Są to spotkania, odczyty, opieka nad grobami, wiele tablic pamiątkowych ufundowanych dla kościołów itp. Członkowie Wspólnoty uważają to za swój święty obowiązek, bo któż jak nie oni mają przekazać to wszystko młodemu pokoleniu. To młodzi muszą znać całą prawdę, by w przyszłości historia nie była fałszowana.

    Janina Gieczewska Fot. Marian Paluszkiewicz
    Janina Gieczewska Fot. Marian Paluszkiewicz

    Ostatnio Wspólnota wpadła na wspaniały pomysł, by ufundować w kościele pw. Jana Bosko witraż swego patrona Rafała Kalinowskiego, ponieważ był on ściśle związany z Litwą. Uczestniczył w powstaniu styczniowym, za co był zesłany na Syberię. Po odbyciu kary wstąpił do zakonu Karmelitów Bosych przyjmując imię zakonne Rafał od św. Józefa. Święcenia kapłańskie otrzymał 15 stycznia 1882. Zmarł 15 listopada 1907 roku.
    22 czerwca 1983 w Krakowie Jan Paweł II beatyfikował o. Rafała Kalinowskiego. Kanonizacja bł. Rafała Kalinowskiego została dokonana 17 listopada 1991 w Rzymie.

    Ale powróćmy jeszcze do witraży. Praktycznie upiększony nimi jest już prawie cały kościół, jest ich już 28. Brakuje zaledwie kilku i proboszcz ma nadzieję, że wiosną przyszłego roku będzie mógł dokonać uroczystego poświęcenia wszystkich witraży.

    Zdaniem ks. Tadeusza nie zawsze jest łatwo pogodzić swoje witrażowe hobby z posługą kapłańską, ale ponoć chcieć, to móc.
    — Sztuka, zwłaszcza sakralna, kieruje człowieka ku Bogu, ku dobru, radości i nadziei. A jeśli chodzi o witraże, to przez całe wieki były one swoistym rodzajem katechezy — dodaje ks. Tadeusz.
    Wierni bardzo kochają swą parafię i swoich duszpasterzy za wielkie oddanie kościołowi, za życzliwość i miłość do parafian. A owoce tego wszystkiego są jak najbardziej widoczne: niemal codziennie tu coś się dzieje, są jakieś zajęcia z młodzieżą, imprezy, zabawy, w których uczestniczą także księża. Zostaje tylko pogratulować zarówno księżom, jak i parafianom.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Echa Bożego Miłosierdzia w ludzkim wymiarze

    W minioną sobotę w Wileńskim Seminarium Duchownym w Kalwarii odbyła się międzynarodowa konferencja o Miłosierdziu Bożym. Prelegentami byli głównie księża i siostry zakonne z Litwy oraz Polski, których wykłady opierały się na wywodach Ojców Kościoła, jak też na własnych obserwacjach. Wiadomo,...

    W Wilnie międzynarodowa konferencja Apostolstwa Bożego Miłosierdzia

    Wciąż jeszcze trwa Rok Miłosierdzia Bożego. Z tej okazji odbywa się wiele świąt, uroczystości i konferencji. W dniach 17-18 września Wilno znowu rozkwitnie Miłosierdziem. W najbliższą sobotę, 17 września, odbędzie się w Wileńskim Seminarium Duchownym o godz. 10.00 międzynarodowa Konferencja...

    Modlitwa nad nieznanymi grobami zesłańców w rosyjskiej tajdze

    W minionym miesiącu litewsko-polska grupa zapaleńców wyjechała aż pod sam Ural w obwodzie permskim do wsi Galiaszyno, gdzie jeden z byłych zesłańców postanowił upamiętnić duże miejsce pochówku Polaków i Litwinów. Miejsc takich w Rosji jest dużo i wszystkich nie da...

    Ks. Damian Pukacki: Opus Dei drogą do świętości poprzez pracę

      Rozmowa z ks. Damianem Pukackim, duszpasterzem wspólnoty Opus Dei w Krakowie „Świętość składa się z heroizmów. Dlatego w pracy wymaga się od nas heroizmu, dobrego »wykończenia« zadań, które do nas należą, dzień po dniu” (św. Josemaría)   Czym jest Opus Dei, jak...