
Wilnianka Danutė Balsytė-Lideikienė, znana jako wydawca kontrowersyjnego „Kalendarza Litwina 2000”, może być żywym przykładem ludowego porzekadła głoszącego, że „słowo wróblem wyleci, a powróci wołem”.
Na początku ubiegłego roku kobieta była zatrzymana i spędziła w areszcie ponad miesiąc z powodu obraźliwych komentarzy internetowych wobec Żydów w 2013 roku. Przyczyną zatrzymania i postępowania dowodowego było kilkanaście nacjonalistycznych komentarzy autorstwa Balsytė-Lideikienė, które napisała pod artykułami na temat Litwaków oraz pozdrowień litewskich polityków dla laureata Nagrody Nobla pochodzenia żydowskiego.
Kobieta drogą sądową próbowała udowodnić, że była oskarżona bezpodstawnie. Jednak Wileński Sąd Okręgowy w minionym tygodniu przyznał, że Balsytė-Lideikienė publicznie poniżała godność osób żydowskiej narodowości, toteż osądzona była słusznie.
Ale to już nie jest pierwszy przypadek, gdy ksenofobiczne i skrajne nacjonalistyczne nastawienie doprowadziło wilniankę do problemów z wymiarem sprawiedliwości.
Głośno na temat Danutė Balsytė-Lideikienė zrobiło się w 2000 roku, gdy jej firma „Metskaitliai” wydała kontrowersyjny „Kalendarz Litwina”. Kalendarz ten był wydawany w latach 1995-2000. Jego struktura w ciągu tego czasu się nie zmieniała, jednak z roku na rok pojawiały się tam coraz bardziej agresywne teksty. Ich styl był sentymentalny, barwny pod względem literackim, jednak wygląda, że autorka zupełnie nie zdawała sobie sprawy z obraźliwych słów, których tam używała.
Na pierwszy rzut oka wydanie z 2000 roku było elegancko wydrukowaną, zieloną książeczką w twardej oprawie. Kalendarz ten oprotestowały wówczas Polska, Białoruś i Rosja.
Chodzi o to, że „Kalendarz Litwina 2000” poprzez swoją treść promował etniczną nienawiść oraz zawierał antypolskie, antyrosyjskie i antysemickie treści. Znajdowała się w nim mapa Wielkiego Księstwa Litewskiego z okresu największego rozkwitu, mapa zasięgu Bałtów w XIII wieku oraz mapa, która wzbudziła najwięcej emocji ― Litwa wraz z terenami sąsiadujących państw. Na południe i wschód od litewskich granic, przez Suwałki po stronie polskiej i Lidę po białoruskiej, ciągnie się napis: „Tymczasowo okupowane etniczne ziemie litewskie”.
Przy większości dat w kalendarzu znajdował się opis jakiegoś wydarzenia z historii Litwy.
Na przykład, przy dacie 13 lutego napisano: „W 1999 roku, w zagarniętych przez Polaków Sejnach, obok kościoła, otwarto Ośrodek Kultury Litewskiej”. A przy dacie 15 lutego: „W 1998 roku, w przeddzień 80. rocznicy odrodzenia państwa litewskiego, działający z zasadzki Polak zamordował dziesięciu Litwinów, mieszkańców wsi Drawcze w rejonie szyrwinckim… O tej tragedii społeczeństwo poinformowano dopiero po półtorej doby. W tym czasie litewscy panowie świętowali i weselili się, ściskając w objęciach polskiego prezydenta i składając kwiaty ku czci piłsudczyków”.
Wiele nienawiści w tym wydaniu wylano na Żydów: „W Sejmie litewskim panuje żydostwo, a z trybuny sejmowej Żydzi obrażają i szczują naród litewski, żądając litewskiej krwi i bogactwa”. Aktywnie było eksponowane też rzekome niebezpieczeństwo dla narodu litewskiego: „W niepodległej Litwie już nie ma miejsca dla Litwinów. Uwagi i środków wystarcza jedynie dla mniejszości narodowych i czarnych uchodźców, (…)okupanci bezprawnie otrzymują obywatelstwo litewskie”.
Przeciwko wydaniu kalendarza zaprotestowali najpierw posłowie z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Protest złożyło też polskie MSZ. Potem przyszła kolej na Białorusinów i Rosjan. Wkrótce odcięły się od „Kalendarza Litwina 2000” władze litewskie i stwierdziły, że go nie finansowały. Zwrócono się także o zbadanie sprawy do Prokuratury Generalnej i Departamentu Bezpieczeństwa Państwa.
W marcu 2001 roku Wileński Sąd Okręgowy stwierdził, że ta publikacja powoduje złamanie artykułu 214 litewskiego kodeksu administracyjnego.
Eksperci z dziedziny historii, politologii czy też psychologii byli zgodni, że kalendarz zawiera negatywne i nacjonalistyczne treści. Decyzja sądu doprowadziła w konsekwencji do konfiskaty niesprzedanych egzemplarzy.
Z kolei wydawca kalendarza Danutė Balsytė-Lideikienė była zbulwersowana wstrzymaniem sprzedaży, a po wyczerpaniu sądowej drogi na Litwie, wniosła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w 2008 roku.
Zarzucała niezagwarantowanie prawa do sprawiedliwej rozprawy sądowej oraz naruszenie wolności publikacji i żądała odszkodowania w wysokości ponad 4 mln euro.
Trybunał stwierdził, że konfiskata materiałów rzeczywiście mogła przyczynić się do pewnego ograniczenia praw zagwarantowanych w artykule 10 Konwencji oraz wyznaczył dla autorki kalendarza 2 000 euro odszkodowania.
Jednak ważniejsze było to, że Trybunał zdecydowanie stwierdził, że Balsytė-Lideikienė wyrażała agresywne i nacjonalistyczne przekonania, które wzmagały nienawiść między narodami. Toteż na większe odszkodowanie redaktor kalendarza liczyć już nie mogła — Trybunał bowiem uznał, że mimo relatywnie poważnego ograniczenia prawa do wolności publikacji, wyższą wartość stanowi jedność oraz prawidłowe stosunki społeczne w państwie.
Redaktor „Kalendarza Litwina 2000” jednak nawet po decyzji Trybunału nie przyznała, że wydanie zawierało negatywne i nacjonalistyczne treści.
W 2014 roku Balsytė-Lideikienė próbowała swoje siły w wyborach prezydenckich, jednak nieskutecznie.