
Przekop Mierzei Wiślanej ma ruszyć w 2018 r. Dla Polski to bardzo ważna inwestycja, która jest podyktowana głównie względami bezpieczeństwa. Plany nie podobają się jednak Rosji.
To inwestycja polityczna, która ekologicznie zniszczy Bałtyk – przekonują Rosjanie w obwodzie kaliningradzkim.
Pomysł przekopu Mierzei Wiślanej nie jest nowy. Po raz pierwszy pojawił się w czasach króla Stefana Batorego. W roku 1577, w związku z buntem Gdańska wobec Rzeczypospolitej, król wyszedł z inicjatywą przebicia Mierzei Wiślanej pod Skowronkami. Sprawą zajmowali się wówczas kasztelan wiślicki Mikołaj Firlej wraz z sekretarzem królewskim Piotrem Kłoczewskim. Plany były poważne, jednak zrezygnowano z nich z powodu zawarcia porozumienia z Gdańskiem. Po raz drugi propozycja budowy kanału pojawiła się w 1945 roku. Wystąpił z nią Eugeniusz Kwiatkowski, przedwojenny wicepremier, Delegat Rządu dla spraw Wybrzeża.
Trzecie podejście do realizacji kanału żeglugowego na Mierzei Wiślanej wiąże się z ograniczeniami, jakie stworzyła w 2006 r. Rosja dla żeglugi po Zalewie Wiślanym. Wstrzymano możliwość wpływania polskich statków turystycznych i pasażerskich do rosyjskich portów oraz rosyjskich statków do polskich portów. Przez Cieśninę Piławską pływać mogą jedynie jednostki tranzytowe polskie i rosyjskie, przez Szkarpawę wszystkie. Najbardziej na ograniczeniach stracił Elbląg. Przed restrykcjami rosyjskimi port w ponad 90% obsługiwał transport turystyczny i towarowy między Polską a obwodem kaliningradzkim. Po ich wprowadzeniu ruch praktycznie zamarł.
Negocjacje z Rosją nie przyniosły zadowalających rezultatów, dlatego powrócono do projektu budowy kanału w polskiej części Mierzei Wiślanej, który miał być oddany do 2012 roku. Do jego realizacji jednak nie doszło. Po wyborach parlamentarnych w 2007 roku rząd Donalda Tuska zdecydował o odłożeniu projektu „na później”.
Temat powrócił wraz z objęciem władzy przez rząd Beaty Szydło. Przygotowana przez rząd ustawa o planowanych inwestycjach zakłada, że budowa nowego szlaku wodnego ma się rozpocząć w 2018 r. a zakończyć w 2022 r. Jej koszt to ok. 880 mln zł w całości finansowany ze środków państwa. Dla polskiego rządu ma on w tej chwili bardzo duże znacznie przede wszystkim ze względów na bezpieczeństwo. Kanał ma uniezależnić Polskę od Rosji i zapewnić swobodną żeglugę między Zatoką Gdańską a Zalewem Wiślanym.
Według proponowanych rozwiązań kanał żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną będzie miał 1,3 km długości i 5 metrów głębokości. Ma umożliwić wpływanie do portu w Elblągu jednostek o parametrach morskich, tj. zanurzeniu, do 4 m, długości 100 m, szerokości 20 m.
Przeciwko budowie protestują Rosjanie. Anton Alichanow, pełniący obowiązki gubernatora obwodu kaliningradzkiego, w wywiadzie dla jednej z rosyjskich gazet powiedział, że przekop przez Mierzeję jest inicjatywą o charakterze wyłącznie politycznym. Według niego budowa kanału wyrządzi szkody w systemie ekologicznym Zatoki Kaliningradzkiej, będzie to również cios dla gospodarki obwodu.
„Woda w naszej zatoce jest bardziej słodka, to samodzielny system ekologiczny. My poważnie traktujemy rozwój rybołówstwa w strefie przybrzeżnej. Jest to branża dotowana i w ostatnich latach rozwijała się bardzo dobrze. Jeśli zasolenie wody będzie w jakiś sposób się zmieniać, może stać się to szkodliwym czynnikiem dla rybołówstwa, przynieść straty gospodarcze” – argumentował Alichanow.
Rosjanie zapowiedzieli powołanie grupy ekspertów, która będzie miała ocenić konsekwencje przekopu dla systemu ekologicznego Zatoki Kaliningradzkiej. Alichanow oskarża również Polskę o nieprzestrzeganie międzynarodowych konwencji, w tym tych zawartych w ramach Komisji Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku HELCOM, która obowiązuje Polskę od maja 1999 roku.
Konwencja nakazuje sygnatariuszom konsultacje i uzgadnianie inwestycji w obszarze Bałtyku. Jak twierdzi Alichanow, w sprawie budowy przekopu „żadnego uzgodnienia czy zawiadomienia z polskiej strony nie było”.
Oskarżenia za całkowicie bezpodstawne uważa Jerzy Wilk, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
„Kanał nie będzie budowany w strefie nadgranicznej, lecz w Skowronkach lub w Nowym Świecie. Nie potrzebne są żadne konsultacje, to teren Rzeczpospolitej Polskiej. A czy Rosjanie pytali nas o zgodę, gdy budowali rurociąg gazowy na dnie Bałtyku?” – wyjaśniał w rozmowie z „Dziennikiem Elbląskim”.